Part VIII

348 19 0
                                    


Weszłam do środka, zdjęłam buty i w progu zaczęłam ściągać bluzkę. Gdy tylko koszulka przeszła przez moją głowę, zauważyłam przed sobą wysoką sylwetkę. Odskoczyłam do tyłu z zaskoczenia i mechanicznie zakryłam się bluzką.

- Widzę, że czujesz się już jak u siebie.- zamruczał radośnie robiąc wokół mnie kółka i wymachując rękoma.

- J-ja nie wiedziałam, że będziesz w domu... Znikasz na całe dnie i noce, nie spodziewałam się...- powiedziałam cicho, po czym zwinnie uskoczyłam w bok i pobiegłam po schodach na górę. Gdy znalazłam się w swoim pokoju, szybko z powrotem włożyłam koszulkę, byłam bardzo zawstydzona i zażenowana. Czułam mój szybki puls. Nagle usłyszałam uchylające się drzwi.

- Teraz będę bywał tu częściej, obiecuję. Trzeba było rozruszać Batmana, biedak długo się nie pokazywał!- wybuchł śmiechem rzucając się na moje łóżko. -Harvey mi powiedział, że masz papiery.

- Harvey?

- TwoFace.

- Oh, tak, tak. Mam je.- podałam mu nerwowo teczkę. W ciszy przeglądał po kolei wszystkie kartki, niepotrzebne arkusze zwijał w kulkę i rzucał za siebie.

- Świetnie, cela 97. Obyło się bez towarzystwa?

- Tak, wszystko poszło gładko. J-Joker?

- Tak, Laleczko?

- Mogę wyjść? Na sekundę!

- Haha! Dobra, ubieraj się, idziemy.

- Yyy, co?

- No, ruchy. Pojedziemy na przejażdżkę, pokaże ci coś.- powiedział, podnosząc się z łóżka.

Po kilku minutach zeszłam po schodach wprost do salonu, gdzie stał mężczyzna, ostrząc poręczny, mały nóż. Spojrzał na mnie spode łba, po czym schował ostrze pod nogawkę eleganckich spodni.

- Pięknie wyglądasz... Przypominasz mi taką jedną dziewczynkę, która dawno temu przechadzała się tutejszymi uliczkami. Wiedziała, że tu mieszkam. Ja, żądny krwi psychopata. Ale nie bała się, raz zostawiła mi pod bramą kartkę z napisem 'Mam Cię!'. Niezmiernie mnie to rozbawiło, napisałem na odwrocie: 'A Ja muszę cię dopiero złapać...' Od tamtej pory się nie pojawiła... Cóż, szkoda. - wykrzywił usta w morderczy uśmiech.

- Gdzie więc idziemy?- zapytałam niepewnie.

- O! Zapomniałbym! Proszę, to dla ciebie...- wyciągnął w moją stronę srebrny pistolet. Z początku myślałam, że chce we mnie wycelować, ale on mi go po prostu podał. Wzięłam go w dłonie i obejrzałam z każdej strony. -Tylko uważaj na spust, jest nabity.

- Co ja mam z tym zrobić? Nie zamierzam nikogo zabić! W twoich snach!- podałam mu nerwowo broń.

- Nieładnie oddawać prezent... Na razie nikogo nie będziesz zabijać. Wyrzuty sumienia zjadłyby cię od środka, jak mnie, za pierwszym razem...- stał z uśmiechem, a ja byłam przerażona.

- Więc, po co mi to?

- W piątek postrzelasz sobie do ludzi, dzisiaj tylko wypróbujesz ją na... tarczy.

- Co?! Nigdzie się stąd nie ruszam w piątek!

- Myślałaś, że załatwisz te papierki i tyle?! Haha! W piątek pełnisz ważną rolę! Pierwszoplanową! Pokażesz Gotham, że jesteś z nami, że teraz jesteś moja!

- Czyli, nie ma już odwrotu?

- Nie, Rosie.

- Po prostu już chodźmy...- powiedziałam zrezygnowana i ruszyłam w stronę wyjścia.

Jechaliśmy w ciszy, co jakiś czas tylko słyszałam przekleństwa padające z ust Joker, mijając wolnych kierowców. Rozglądając się po samochodzie, zauważyłam kilka pochowanych pistoletów i nożyków. Na wycieraczce leżały zawinięte w materiał karabiny. Trochę to przerażające. Otworzyłam klapkę nad głową, licząc, że znajdę tam lusterko, w którym będę się mogła przejrzeć. Oprócz kilka woreczków z kokainą, na moje kolana spadło zdjęcie pewnej kobiety. Nie zdołałam się jej przyjrzeć, bo Joker od razu je podniósł i schował do kieszeni marynarki.

- Czy ty musisz się wszystkim tak interesować i wpychać wszędzie nos?!

Reszta podróży minęła w ciszy, ze stresu siedziałam jak słup, nie ruszając się prawie w ogóle. Wzdłuż mojej blizny spłynęła tylko samotna łza.

- Jesteśmy, wysiadaj.

Wykonałam polecenie i podążałam za Jokerem. Znajdowaliśmy się w jakiejś szemranej dzielnicy, było tylko słychać syczenie kotów i podśpiewywanie meneli. W końcu weszliśmy do jakiegoś obskurnego baru. Joker szybko skierował się na zaplecze, a ja posłusznie za nim szłam.

- Panie J, ładna ta suka, ile bierze? Może mnie stać?- odezwał się jakiś typ układający skrzynki. Ciarki mnie przeszły, gdy to usłyszałam.

- Nie jestem żadną dziwką, oblechu.- rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie.

- Chodź, jak będziesz miała ochotę, to będziesz mogła go potem zabić, typ wisi mi forsę od kilku miesięcy. - powiedział półszeptem.

Doszliśmy do ciemnego pomieszczenia. Czułam, że ktoś jest w środku... Nagle Joker włączył światło, szybko zauważyłam ten przerażający widok. Na środku pomieszczenia znajdował się mężczyzna, miał zakneblowane usta, związane ręce przyczepione były do liny, która zahaczona na suficie, trzymała mężczyznę w pionie. Był cały pobity, jego twarz była zmasakrowana nożem, a on nawet nie mógł sobie usiąść.

-Spokojnie, nie żyje.- powiedział, klepiąc go po twarzy. Mężczyzna nie reagował, był martwy.

- To jest moja t-tarcza?!

- Mądra jesteś! Rozszerz nogi, proste ręce i całkowiteskupienie.

--------------

Wiem, że rozdział trochę nużący, w następnym będzie dużo akcji, obiecuję ;))



Ryzykowny Krok ~Joker~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz