Part IX

338 18 1
                                    

  -Strzelaj!

-Nie!

-Mówię strzelaj!

-Nie! Nie zrobię mu tego!

-On już nie żyje, no dalej! Zrób to, zrób to, zrób to!

Po pomieszczeniu rozległ się huk. Pociągnęłam za spust. Spojrzałam przed siebie, a martwy mężczyzna zwisał z sufitu z raną na brzuchu.

 - I co? Aż tak trudno było? Jeszcze raz, tylko niżej, spróbuj w kolano. Boli jak cholera, przeciwnik nie może się ruszyć, a ty możesz uciec, pozostawiając go w panice. No, dalej.

- Nie...- wypuściłam broń z dłoni. Upadła na posadzkę, a Joker zmierzył mnie wzrokiem.

- Mówiłaś coś?- zapytał uradowany, śmiejąc się w najlepsze.

- Nie zrobię tego znowu! Nie zmusisz mnie!- ostatnie słowa powiedziałam w gniewie przez zęby. Nie zauważyłam kiedy podniósł pistolet z podłogi.

- W piątek masz mi się przydać, nie chce cię już na starcie zabijać, więc weź tą...- nie pozwoliłam mu dokończyć, wyrwałam mu pistolet z dłoni i wycelowałam w kolano martwego mężczyzny. Po policzku spłynęła mi łza.

- Ładnie... Nie wiedziałem, że jesteś taka... emocjonalna.- powiedział ironicznie.

- Pozory mylą...- odpowiedziałam krótko, ocierając łzę.

- Kończymy, nie chce żebyś mi się tu popłakała.- powiedział rozbawiony sytuacją, a ja miałam ochotę mu przywalić. Tak bardzo, że aż to zrobiłam... Zamachnęłam się i wymierzyłam mu cios w policzek.

- Pieprz się! Ty zabijasz ludzi jak muchy, ale wyobraź sobie, że ja nigdy nie strzelałam do kogoś z... z pistoletu!

 Odpowiedział na to tylko śmiechem. Podskakiwał radośnie parodiując mnie w żenujący sposób.

- To ujdzie ci na sucho, ale następnym razem nie będę miły...

- O! Tak jak w tamte dni?!- zapytałam, wskazując ręką na moją twarz, na której znajdowała się ogromna blizna i oznaki pobicia.  

  - Ćśśś...- przyłożył do moich ust palec.- Chodźmy.

 W piątek targały mną emocje. Znałam plan, moja rola nie była skomplikowana. W przebraniu miałam zabijać policjantów. Dla Jokera było to śmiesznie banalne, ale dla mnie? Jeszcze nigdy nikogo nie zabiłam. Małe kradzieże to nic, w porównaniu do zabójstwa. Joker chciał, abym zabiła kogoś przed tą wielką akcją, ale zawsze stawiałam opór. Chciałam, aby piątek przyszedł jak najszybciej i żebym w końcu miała spokój. Chociaż Joker kiedy mógł, to przypominał mi, że jestem jego i że mam robić co każe, dopóki jestem mu potrzebna.  
Nagle usłyszałam otwierające się drzwi.

- Laleczko, wiesz jaki dzisiaj dzień?

- Czyżby piątek?- zapytałam ironicznie.

- Dokładnie! Wiesz... Po dokładniejszych przemyśleniach stwierdziłem, że mój plan potrzebuje kilku zmian. Nie będę mógł odbić Bane'a, więc zrobisz to ty.

- C-co?

- Riddler załatwi kod dostępu do systemu. Pójdziesz do celi 97 i wyprowadzisz Bane'a. On już sobie potem da radę... Gdy wykradnę nasze dokumenty z archiwum Arkham zmywamy się helikopterem, ale to już wiesz. A to jest dla ciebie.- wyjął zza pleców pudełko obwiązane czerwoną tasiemką.

- A co to?

- Otwórz, to się przekonasz. Teraz pójdę zadzwonić do klubu, czy broń już jest na miejscu.- powiedział, po czym zniknął za drzwiami. 

Położyłam pudełko na łóżku i rozwiązałam starannie wykonaną kokardę. Byłam strasznie niecierpliwa i łapczywie dobierałam się do wnętrza paczki. Gdy otworzyłam pokrywę, ujrzałam piękne ubrania. Najpierw wyjęłam czarną spódnicę, potem zieloną bluzkę, następnie fioletową marynarkę. Na dnie pudełka znajdowały się buty, ale nie byle jakie. Były czarne, na wysokiej platformie i prawie sięgały kolan. Ubrania bardzo mi się spodobały. Nie spostrzegłam, że w paczce było jeszcze coś. Mianowicie czarna maska, ozdobiona małymi zielonymi kamyczkami. Pięknie prezentowała się z resztą ciuchów. Domyśliłam się, że to mój strój, w którym mam zadebiutować. Założyłam natychmiast kostium i spojrzałam w lustro. Zaśmiałam się pod nosem, gdy zauważyłam, że przypominam teraz Jokera. Ta fioletowa marynarka... Spódnica miała przyczepiony pasek, w którym można było schować broń. Joker wręczył mi jedną, ale od tamtego dnia nie użyłam jej ani razu. Leżała u mnie na półce w szafie i czekała  na swój moment. Wyjęłam ją i uważając na spust włożyłam ją za pasek. W lustrze zobaczyłam, że ktoś mi się przygląda.

- Pięknie...

- Dziękuję... Postarałeś się.

- Nie wątpię. Chodź już, zaraz wszyscy się zjadą.

Poszliśmy na dół, gdzie zabijała nas cisza. Bałam się, jak to wszystko będzie wyglądać. Nagle usłyszeliśmy samochody na podjeździe. Po chwili wszyscy znajdowaliśmy się w salonie.

- To co, jedziemy?- zapytał któryś z zebranych.

- Małe zmiany, Rose odbija Bane'a. Riddler, jaki kod? 

- 8735, zapamiętasz?- zadał mi pytanie.

- Tak.

- Halo? Nikt nic nie powie? Przecież ona jeszcze zapewne nigdy nikogo nie zabiła! Jak to ma się udać?! Ja jakoś tego nie widzę.- rzucił jeden ze zbirów.

- Żeby przeżyć będzie musiała się  przełamać i kogoś zabić. Jeśli nie, szybko dopadnie ją policja.- odpowiedział mu drugi.

- Stul pysk. Jeśli da sobie radę, to fajnie. Jeśli nie, to po Bane'a pójdzie ktoś inny, po co drążyć?- powiedział Joker.

Jego słowa mnie przeraziły. Przecież jeśli umrę, to oni się tym nie przejmą. Nikt się tym nie przejmie. Anthony nie zgłosił mojego zaginięcia na policję, pewnie myśląc, że znowu się upiłam i nie wracam długo do domu. Michael zapewne przestraszył się Jokera i nie będzie mnie szukać. A tata? Może już nigdy się nie wybudzi. Moje życie zataczało koło. Jeśli Joker mnie nie zabije, to uczyni to policja, podczas gdy on zmusza mnie do wstąpienia w kryminalny świat. I nie chodzi już o okradanie sklepików, tylko o pomocy w ucieczce ze szpitala psychiatrycznego. Chciało mi się płakać, ale nie zrobiłam tego, zgrywając twardziela, podczas gdy w środku byłam jeszcze niegotową na to wszystko małą dziewczynką w mocnym makijażu.

Ryzykowny Krok ~Joker~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz