Zacznijmy od początku... cz. 2

1K 59 25
                                    

Narrator

Dokładnie o godzinie dziewiętnastej Adrien stał pod kawiarnią i czekał na Marinette. Nawet nie wiedzieli jak się nazywają a już czuli, że ta ich kolacja będzie nie zwykła. Spodobali się w sobie.

Adrien w tamtym momencie nie słuchał swojego rozsądku, lecz serca. Gdzieś tam w głębi wiedział, że źle robi, bo w końcu ma żonę, z którą się ożenił pół roku temu. Tak... W wieku dwudziestu lat. Jego i żony relację nie były łatwe. On pracuje w firmie ojca, załatwia za granicą za niego sprawy. No umówmy się i nie bójmy się tego powiedzieć. Był jego marionetką.

Jego ojciec, czyli Gabriel Agreste miał największą firmę jak i posiadłość mieszkalną w całym kraju. Był bardzo szanowanym Włochem. Każdy jego konkurent się jego bał, bo to był ,,dziki lew'' biznesowy. Inni nawet mówią, że jego synowie tacy będą. Nie był on do końca bez uczuć. Kochał swoją rodzinę równie mocno jak swoje pieniądze a wierzcie, że strasznie je kochał. Ale było coś a raczej ktoś co kochał bardziej. A mianowicie jego żonę, która niestety zmarła, bo chorowała na raka mózgowego.

Wracając do Adriena, który stał i czekał na ciemnowłosą pod kawiarnią. Na całe szczęście nie musiał długo czekać, bo po chwili wyszła z kawiarni. Marinette widząc jak nieznajomy na nią patrzy, była onieśmielona. Nie sądziła, że on na serio przyjdzie. Zamknęła kawiarnie, bo była ostatnią pracownicą, która została i zaczęli iść ciemną uliczką w totalnej ciszy. Było niezręcznie. Adrien za to oglądał kamienice. Był zafascynowany tym stylem.

- Paryż w marcu robi ogromne wrażenie.- odezwał się w końcu, aby przerwać tą ciszę.

- Jest jeszcze piękniej zimą.- powiedziała ciszej.

- Wiesz... Nie znam Paryża i nie wiem gdzie jest jakaś fajna restauracja. Może byś coś zaproponowała?

Marinette się zatrzymała w celu zastanowienia się nad jakimś fajnym, skromnym i przede wszystkim tanim miejscu. Nie wiedziała czy ona będzie musiała płacić za kolację więc wolała wybrać jakąś tanią restauracje.

- Spokojnie. Wybierz jakąś drogą restauracje. Ja płacę.- odezwał się Adrien a ona myślała czy siedzi on w jej głowie.

- Nie!- odezwała się.- Ja umiem...

- W to nie wątpię.- przerwał jej.- Proszę cię...

Dziewczyna przewróciła oczami.

- W takim razie... Lè Sonne.

I oboje poszli w stronę restauracji. Znaczy... Marinette szła a Adrien za nią.

Po około dwudziestu minutach znaleźli się w wybranej przez Marinette restauracji. Adrien na samym początku zaczął się rozglądać dokoła, aby ocenić miejsce. Panowała tam biel i lekki beż. Stoliki były okrągłe i tylko dwuosobowe. Było skromnie, ale i też luksusowo.

Oboje zmierzali w stronę stolika, który znajdował się koło okna. Adrien, jak to na dżentelmena przystało odsunął krzesełko dziewczynie a zaraz po ty sam usiadł na przeciw niej. Oboje siebie obserwowali z uśmiechami. Wzięli menu do rąk dalej patrząc na siebie, po czym zamówili sobie jakieś potrawy.

- Opowiadaj.- zachęcił chłopak.

- Mam na imię Marinette.- zaśmiała się.

Chłopak strzelił sobie facepalma w głowie. Nawet się nie przedstawili.

- Ja Adrien.- zaśmiał się.

Ładnie. - Pomyślała

- Masz ładne imię, Marinette.

- Dziękuję.- zaczerwieniła się.

---

Oboje się śmiali i wygłupiali. Złapali wspólny język i było im ze sobą cudownie. W restauracji przesiedzieli z trzy godziny. Poznali się trochę. Żadne z nich nie mówiło jak ma na nazwisko, bo nie było to im potrzebne. Około godziny 23:00 szli w stronę domu Marinette. Po dziesięciu minutach się zatrzymali pod jedną kamienicą.

- To tu.- wskazała na budynek kciukiem. Stanęła na przeciwko chłopaka.- Było mi miło, Adrien.

- Mi również, Marinette.

Stali w milczeniu i siebie obserwowali.

- Tooo...pa.- powiedziała i już miała wchodzić do kamienicy, ale się zatrzymała. Podświadomie zapytała:

- Wejdziesz?

Chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Chciał wejść, ale się obawiał i...

Walić! - pomyślał.

- Jasne.

Weszli do mieszkania. Marinette była trochę zestresowana. Zawsze jak ktoś do niej przychodził bała się, że ktoś ją źle oceni i...

- Ale masz tu pięknie.- powiedział oczarowany Agreste.

Adrien był zafascynowany jej mieszkaniem. Mieszkanie to miał styl grecki. Skromnie, pięknie. Tak jak lubił.

- Dziękuję. Napijesz się czegoś?- zapytała. Zawsze była dobrą gospodynią.

- Nie, dziękuję.- powiedział zdejmując marynarkę.

Marinette oparła się o framugę i obserwowała blondyna, który obserwował jej mieszkanie. Pod pływem każdego ruchu jego mięśnie się napinały. Przegryzła wargę.

- Widziałem.- powiedział Adrien, który był odwrócony tyłem.

- Co?- zapytała speszona.

- Przegryzłaś wargę. Nie rób tego.

- Dlaczego?- szepnęła.

- Bo będę musiał cię pocałować.- odwrócił się w jej stronę.

- To to zrób.- wzruszyła ramionami.

Adrien bez chwili namysłu szybko do niej podszedł i wbił się w jej usta. Odwzajemniła każdy jego czyn. Podniósł ją na co ona pisnęła a on się zaśmiał. Marinette kierowała go w kierunku jej sypialni. Nogą zamknął pomieszczenie i podszedł do łóżka. Po drodze do sypialni ,,zgubili" swoje  ubrania. Po grze wstępnej i po tym jak Marinette już była pod nim cała goła, zdjął swoje bokserki i w nią wszedł. Dla nich było cudownie. Ten stosunek nie był tylko z pożądaniem, ale także... Z miłością. Tak... Oni wiedzieli już, że się w sobie zakochali po tak krótkim czasie.


....

Hejka! Robię korektę, dlatego mogą wam tak przychodzić powiadomienia haha.

Stara miłość z problemami...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz