Rozdział 11

943 60 15
                                    

Marinette

- Wybacz, ale przechodziłam obok i... - zaczęłam się tłumaczyć.

- Nic się nie stało Marinette, ale błagam... Cokolwiek słyszałaś, zostaw to dla siebie... - powiedziała to i mnie ominęła.

Byłam zdziwiona. Strasznie dużo tajemnic było w tej rodzinie. Najpierw Adrien a później Chloe...

Z jednej strony mam wielką chęć, żeby się czegoś więcej dowiedzieć, ale z drugiej strony nie powinnam się wtrącać. To ich sprawy rodzinne. Chociaż już niedługo również będę do tej rodziny należeć. Muszę tak czy siak przestać wtykać ten swój wścpski nos.

Próbując odrzucić z siebie te cholerne myśli, udałam się do sypialni.

Dwa dni później...

Adrien

Pomogłem Felix'owi zapakować walizki. Ojciec i Chloe już siedzieli w samochodzie, ale żeby pomóc to nie! Ah to jest właśnie dawanie urlopu w takich momentach gosposią.

Felix zamknął bagażnik i spojrzał na wychodzącą Marinette i Hugo z domu. Patrzyłem tam również.

- Dbaj o nich.

Spojrzałem na niego oczekiwająco co powie dalej.

Uśmiechnął się na widok swojej, niestety, narzeczonej.

- Dbaj o Marinette jak o siostrę a o Hugo... Jak o syna. - spojrzał na mnie.

Em sory braciszku, ale na pewno nie siostrę i nie zdziwie się jak o syna.

- Jedziesz tylko na dwa dni. - zaśmiałem się.

- Trudno, ale to prośba na przyszłość.

Zakończyliśmy rozmowę bo przyszła Marinette.

Felix pocałował na początku Hugo w czoło, przez co zacisnąłem lekko
pięść, a potem tak samo pocałował Marinette.

- Kładźcie się spać jak wyjadę. Jest już dwudziesta.

- Uważaj na siebie. - powiedziała Marinette i stanęła nie daleko mnie.

- Papa Wujek!

- Słuchaj się Wujka Adriena!

Em... Taty Adriena.

Auto odjechało a Hugo zaczął ziewać.

- Mamo chce mi sie spać...

- Skoczę tylko do łazienki na chwilę, dobrze? - pogłaskała go po włosach.

- No dobzie. - mały razem z matką weszli do domu, zapewne do pokoju Felixa i Marinette, bo po chwili zapaliło się tam światło.

Chyba czas zacząć działać.

Poczekałem, aż światło od łazienki na drugim piętrze się zapali.

Po cicho ruszyłem w stronę sypialni mojego brata. Delikatnie otworzyłem drzwi i zobaczyłem śpiącego Hugo, który leżał w łóżku. Po cicho podszedłem, a jak mnie malec zobaczył to się szeroko uśmiechnął.

- Wujek Adl... - od razu go uciszyłem.

- Ćśś... Opowiedzieć ci bajkę? - spytałem z uśmiechem, kucając obok niego.

- Tak. - przyłożył swój malutki paluszek do ust, dając do zrozumienia, że zrozumiał.

- W takim razie, posłuchaj. - chłopczyk ułożył się wygodnie i się lekko uśmiechnął. - Pewnego słonecznego popołudnia, malutka biedronka, Kropeczka, spacerowała po ścieżce wśród traw. Nagle na drodze zobaczyła wielkiego psa. Wystraszona Kropeczka chciała jak najszybciej wzbić się w powietrze i uciec. Niestety jej droga ucieczki została odcięta. Przerażona skuliła się najmocniej jak umiała i zamknęła swoje niebieskie oczka. Po niedługiej chwili poczuła jak zimny cień rzucany przez potwora zniknął, a promienie letniego słomka ponownie ogrzewały jej skrzydełka.
— Hej, nie lękaj się. Już jesteś bezpieczna. — uniosła wzrok, a jej oczom ukazał się mały, czarny kotek. Nazywali go Agreścik, gdyż jego oczka przypominały właśnie ten owoc. Tak zaczęła się ich piękna przyjaźń. Jakiś czas później pewna Pszczółka utknęła w tulipanie, gdy chciała zebrać nektar. Przyjaciele nie zawahali się i pomogli się jej wydostać. Następnego ranka, podczas spaceru i ich wspólnych zabaw, napotkali gołębia ze zranionym skrzydłem. Jemu również pomogli. Jeszcze innego razu znaleźli zabawkowego dinozaura, którego bolał ząbek. Zabrali go do laleczki - dentystki. Był im przeogromnie wdzięczny. Wkrótce Kropeczka i Agreścik stali się bohaterami, usłyszało o nich całe podwórko. Nawet pies nie odważył się już komukolwiek sprawić przykrości. Swoje sukcesy świętowali codziennymi wspólnymi spacerami po gałęziach leśnych drzew, oglądając i żegnając zachodzące za horyzont słonko. Koniec.

Stara miłość z problemami...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz