Rozdział 13

908 56 13
                                    

Adrien

Od Włoch do Hiszpanii było pięćdziesiąt minut lotu, ale mimo tego Marinette zasnęła, na siedząco obok mnie jak tylko wsiadła do samolotu. Była zmęczona płaczem z pewnością. Lecieliśmy już z dwadzieścia minut a ja oglądałem wiadomości na telewizorze, gdzie mówili o wypadku Felixa. Westchnąłem ciężko, bo to było przykre co mu się stało. Nie znałem powagi oraz przyczyny tego nieszczęścia, ponieważ ojciec stwierdził, że opowie wszystko jak przylecimy. Był załamany, ale co się dziwić skoro to jego syn i na pewno by tak zareagował na mnie czy na Chloe. Ale u niego bardziej, bo to jego oczko w głowie... Od zawsze.

Spojrzałem na ciemnowłosą, która spała i miała lekko rozchylone usta, oddychając równomiernie. Wyglądała słodko, kiedy lekko marszczyła przez sen, swój mały nosek. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wiedziałem, że to co się stało, bardzo ją ruszyło. To było smutne, że się ,,kochali'', ale przecież nie stanę i nie krzyknę na głos, że tak nie może być. Czułem się przegrany, ale przynajmniej wiedziałem, że jest szczęśliwa... No zostały jeszcze te testy ojcowskie, ale je zrobię na pewno.

Poczułem, jak przymknąłem oczy opierając się o podgłówek, że dziewczyna kładzie głowę na moim ramię. Otworzyłem powieki i spojrzałem na nią. Chwilę tak byłem zapatrzony, ale ostatecznie ułożyłem głowę na niej...

---

Wylądowaliśmy w Maladze, w mieście znajdującym się w Hiszpanii,  w godzinach wieczorowych, ale Marinette chciała od razu jechać do Felixa a nie do hotelu. Byłem tak samo roztrzęsiony tą sytuacją więc zadzwoniłem do ojca z prośbą, aby przyjechał po nas szofer rodzinny. Po nie całych dwudziestu minutach byliśmy już w aucie, w drodze do szpitala. Dopytywałem szofera czy wie coś na ten temat, ale on jedynie wzruszał ramionami mówiąc, że nie. Klasyk.

Mnie i Marinette zasłaniała ciemna szyba, gdzie szofer nas nie widział. Zagryzłem wargę patrząc na dziewczynę, widząc jaka jest załamana i podenerwowana. Nie pewnie złapałem za jej dłoń a ona spojrzała na mnie z szokiem i zdezorientowaniem. Posłałem jej spokojny uśmiech, robiąc przy tym małe kółeczka kciukiem.

- Wyjdzie z tego. Jest silny.

- Wiem, Adrien...- powiedziała patrząc na nasze dłonie. Nie wyglądała jakby ją to denerwowało, ale mimo wszystko zabrałem dłoń, kładąc z powrotem na moje udo.

Szofer się zatrzymał pod szpitalem. Spojrzałem na wejście od budynku nie wzruszony tym, że jest tam pełno paparazzi. Jednak co innego można było powiedzieć o ciemnowłosej. Była przerażona. Spojrzałem na nią zanim wysiadłem i zamknąłem za sobą drzwi. Szorek otworzył je Marinette a ona podeszła do mnie.

- Nie odpowiadaj na żadne pytanie.- oznajmiłem, gdy zaczęliśmy iść. Tłum reporterów rzuciło się to na mnie, to na Marinette z pytaniami o stan zdrowia mojego brata.

- Czemu Panny nie było razem z Narzeczonym?

- Czy Pan Felix przeżyje ten wypadek?

- Panie Agreste! Jaki jest stan pańskiego brata?!

Położyłem dłoń na plecach Marinette, aby weszła do szpitala. Pani z recepcji od razu nas powiadomiła, że moja rodzina była na trzecim piętrze. Po jakiś pięciu minutach tam byliśmy i ujrzałem ojca, który wściekły rozmawiał z ochroniarzem i Chloe, która siedziała siedziała dalej od niego, załamana. Marinette szybkim krokiem do niej podeszła a jak blondynka ją zobaczyła, wstała i przytuliła Marinette. Podszedłem do ojca, jak tylko ochroniarz odszedł.

- Adrien.- powiedział z ulgą, obejmując mnie po męsku. Po chwili się odsunął.- Dobrze, że jesteś. Jak Marinette?

Westchnąłem. 

Stara miłość z problemami...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz