Rozdział 4

1K 61 35
                                    

Adrien

Co jest lepsze? Kulka w łeb czy lina na szyi? Hmmm...

Kulka w łeb!

Ja pierdole! Ja to mam pierdolonego pecha!

Najpierw przymuszone kurwa małżeństwo z córką jakiegoś kurwa biznesmena, żeby były korzyści w ojca firmie! Potem nieszczęśliwa miłość a teraz się okazuję, że ta moja ,,nieszczęśliwa miłość" jest zaręczona z moim braciszkiem!

No kurwa zajebiście!

Stałem pod pewnym hotelem, a dokładnie ,,hotel Lahiffe", mojego najlepszego przyjaciela Nino.
Wyjąłem telefon i wybrałem jego numeru.

Po trzecim sygnale odebrał.

- No, co jest stary?

- Jesteś w hotelu?- spytałem.

- Jestem. A co?

- Zaraz będę, czekaj na mnie w jadalni.

Rozłączyłem się i wszedłem do hotelu. Szedłem przez hol po czym skręciłem w lewo i wszedłem do jadalni.

W pomieszczeniu był Nino i jakaś młoda kobieta z małym dzieckiem.

Podszedłem do stolika gdzie siedział Nino.

- Płakałeś?- zapytał mnie jak tylko mnie zobaczył.

- Taaaa.... Dzisiaj przyjechał Felix.

- I to jest powód do płaczu?- zakpił.

- Przyjechał ze swoją narzeczoną.- powiedziałem patrząc na tą kobietę z dzieckiem.

- Narzeczoną? To on kogoś ma?!

- Też jestem w szoku. Co to za dziecko?- spytałem.

Nino spojrzał na nie.

- Nie wiem kogo, bo nie znam wszystkich klientów, ale ta kobieta to na pewno Niania hotelowa.- odpowiedział.

Telefon kobiety zadzwonił i go odebrała wstając. Chyba rozmawiała z rodzicami dziecka.

Westchnąłem.

- Tą narzeczoną jest Marinette.

Nino otworzył usta ze zdumienia.

- Co ty gadasz?! Ta Marinette z Paryża?

- Moja mama się tak nazywa.- zaśmiał się ktoś.

Spojrzałem na małego blondyna.

- Co on tam gada?- zapytał Nino.

Nie zrozumiał co powiedział chłopczyk tak samo jak i ja.

- Nie wiem, ale idę do niego.

Nie patrząc na przyjaciela, wstałem i podszedłem do dziecka. Wiem, że głupio to wygląda, ale kocham dzieci i Zawsze chciałem je mieć. Ale z Lilą to nie wykonalne.

Kobieta zakończyła konwersacje a ja się do nich dosiadłem.

- Dobry wieczór.- powiedziałem z uśmiechem do kobiety.

- Witam panie Agre... - Nagle telefon dziewczyny zawibrował. Na wyświetlaczu pisało ,,szpital".

- Proszę iść odebrać, ja chwilę na niego zerknę.

Dziewczyna uśmiechnęła się wdzięcznie i wstała od stolika.

- Cześć.- powiedziałem do chłopaka.

Chłopczyk miał blond włosy i zielone oczy.

- Hej. Jak ma pan na imię?- zapytał uroczo jak na paro latka.

- Adrien.

- Adlien?- spytał krzywiąc się.

Pokiwałem głową ze śmiechem. Spojrzałem na swojego przyjaciela, który patrzył na nas z rozbawieniem.

- A ty? Jak masz na imię?

- Hugo!- powiedział z uśmiechem.

Zaśmiałem się.

- Co robisz takiego?- zapytałem.

- A nie widzi pan? Przeciesz kololuje. Ślepy i głupi pan jest?- zapytał jakby to było oczywiste.

Boże. Jakie te dziecko jest szczere.

Uśmiechnąłem się.

- Chyba jestem.- westchnąłem.

- A to dlaczego?- zapytał przerywając swoją czynność.

- Jak będziesz duży i się zakochasz to zrozumiesz.

- Moja mama się chyba zakochała.- przyznał i wziął niebieską kredkę do rączki.

- Naprawdę?

Ten pokiwał głową.

- Tak, ale Wujek jest spoko! Tylko ciasem za powaszny.- powiedział sepleniąc.

- A nie masz Taty?- spytałem bo coś mnie skusiło.

- Nie. Mama mówi, że wyjechał na długi wyjazd fil(r)mowy i już z niego nie wlóci.

Uśmiechnąłem się smutno. Chyba zrozumiałem w czym jest rzecz. Jego ojciec po prostu nie żyje a jego matka mu powiedziała taką historyjkę.

- A ile masz latek Hugo?- spytałem.

- Pieć.- pokazał na łapkach.

- Fajny z ciebie chłopak.

- Pan też jest fajny. Nawet baldziej od wujka.- zaśmiał się a ja z nim.

Po chwili wróciła Niania.

- Wszystko w porządku?- zapytałem wstając.

- Tak, dziękuję panie Agreste.- uśmiechnęła się.

- Nie ma sprawy. Na razie Hugo!

- Papa, Adlien!

Zaśmiałem się i machnąłem do Nino, że wychodzę.

Wracając do domu myślałem jak zniechęcić Marinette do Felixa i jak ją zmusić do wyjazdu, aby się nie plątała w to towarzystwo.

...

Hejooo!

Spotkanie ojca za synem? Czemu nie!

Kosiam 💗

Stara miłość z problemami...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz