Rozdział Trzydziesty Dziewiąty

121 23 36
                                    

- Acciptis, ut taceas. - rzekł spokojnie chłopak, zapalając ostatnią świecę. Trzech pozostałych uczestników spotkania całkowicie zamilkli, spoglądając na prowadzącego. Podał im księgę, będącą jego konceptem na następne parę spotkań. - De mortius.. - przerwał, gdy do sali nagle wparował nauczyciel historii wraz z Słowackim u boku.

- Ha, psorze! Mówiłem, że oni tu mają nielegalne ugrupowania! Czy teraz Mickiewicz wyleci ze szkoły? Proszę..?

- Juliuszu, obawiam się, iż nie robią tu nic złego, i dyrektor nie miałby za co wyrzucać Adasia ze szkoły. Chłopcy, wyjdźcie jednak z sali, za piętnaście minut cisza nocna i zamykają szkołę. - zwrócił się spokojnie nauczyciel do członków klubu okultystycznego.

- Pójdziemy już. - rzekł jeden z uczestników spotkania, Antonio Vivaldi, wychodząc z sali. Za nim podążył także Jan Sebastian Bach i Jerzy Filip Telemann. Nauczyciel historii odszedł.

- Dlaczego wszystko mi musisz niszczyć? - spytał Adam, gasząc z pogardą świece. - Psuja z ciebie, wiesz? Ja nie niszczę ci dnia, gdy biegasz z Henrykiem po szkole i swatasz przypadkowych ludzi. Daj mi żyć.

- Nie spinaj się tak. Wiesz co, mam przy sobie drożdżówki. Oddam ci jedną za darmo, nie spinaj się już.

- Drożdżówki są zakazane w tej szkole, nie pamiętasz?

- Cicho, bo ktoś usłyszy. - pociągnął kolegę za rękaw i wparował do szkolnych łazienek. Na podłodze siedzili Henryk wraz z Beethovenem, przeglądali jakieś kartki.

- Co to? - spytał Słowacki, patrząc podejrzliwie na kolegów.

- Jutrzejszy sprawdzian z biologii. Pomagam Bettiemu wkuć na pamięć. - westchnął Sienkiewicz.

- Um.. h-hej..?

- Zaraz zamykają szkołę. Wiecie, ile czasu minęło od lekcji? - spytał wzburzony Adam.

- Dobra, chccesz te drożdżówki? - spytał poważnie Słowacki, spoglądając z dołu na wroga.

- M-mogę jedną..? - spytał Beethoven, wstając od kartek.

- Normalnie byś płacił, ale dzisiaj jestem dobroduszny. - podał koledze drożdżówkę z nadzieniem truskawkowym. Nagle do łazienki wtargnęła kolejna osoba.

- LUDWIŚ, TU JESTEŚ - krzyknął M.. w sumie, wiadomo kto. - Tak się martwiłem! C-co tu robicie?

- Sprzedajemy drożdżówki i sprawdziany-

Światła zgasły.

Zamknięto szkołę.

Anhedonia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz