- Puk, puk! Betty-kun, idziemy do schroniskaaa!! - zapukał w drzwi rozpromieniony Julian, taszcząc za sobą znudzonego Bacha.
- Och, witaj Bach.. - powiedział przerażony Beethoven otwierając drzwi.
- A ja? - spytał zirytowany tą ignorancją Tuwim. - Betty-kun, idziesz z nami do schroniska?
- Czy ja usłyszałem „Bach"? - do drzwi podszedł niejaki Franz Liszt. - Załatwmy to na spokojnie..
- Ależ o co ci cho-
- PRZEPRASZAM, JESTEM TAKI OKROPNY - zaczął piszczeć Liszt, obejmując (dusząc) Bacha. - NIE ZNIENAWIDŹ MNIE, PROSZĘ, PRZYJAŹNIJMY SIĘ..
Jan Sebastian jedynie wzruszył ramionami, po czym obrócił się na pięcie i odszedł.
- Och.. co mu zrobiłeś, Franz Liszt?! - udał groźnego Julian - Miałeś czelność skrzywdzić mojego przyjaciela?! - szarpał za koszulkę starszego chłopaka.
Tymczasem niski brunet szedł dość szybkim krokiem w stronę swojego pokoju.
- Hej, hej, hej, hej!!! Jaaaneeek!! - krzyknął ktoś, po czym stanął przed Janem i go zatrzymał.
- Mój drogi Antonio, zejdź z mojej drogi. - mówił dość.. zestresowany Bach. Czuł, że chyba zaraz się rozpłacze i nie miał ochoty żyć. - Nie mam czasu.. - spuścił wzrok.
- Humorek nie dopisuje? Słuchaj, mam dla ciebie ciekawą propozycję. - uśmiechnął się niejaki Salieri. - Lubisz słodycze?
- Nie. - powiedział stanowczo Jan - umm.. może trochę.. - złapał się za głowę i miał wrażenie, że zaraz eksploduje.
- Węglowodany ci pomogą - puścił mu oczko Antonio, wręczając garść cukierków. - Idziemy gdzieś?
- Antonio Salieri. Daj mi w spokoju dotrzeć do własnego pokoju. - warknął niższy z chłopców, puszczając cukierki, które następnie rozsypały się po całej podłodze. Pobiegł zestresowany i zamknął się w pokoju, zupełnie, jak ostatnio, gdy widział Franza. Wziął w dłoń ołówek i nerwowo zaczął bazgrać po kartce, po czym lekko się uspokoił i spojrzał przez okno. Piękny zachód słońca, pomyślał, pięknie byłoby widzieć go z trybun szkolnego boiska.. Ale co z tego? Nie interesowało go to kompletnie, dopóki nie mógł siedzieć tam z Lisztem.
Ciężka sprawa.
CZYTASZ
Anhedonia.
Short StorySzkoła dla artystycznie uzdolnionych ogłosiła nabór. Rodzice zaczęli zapisywać swoje nawet nieuzdolnione dzieci, po to, by po prostu uczyły się w prestiżowej placówce. Pewien chłopiec, wiecznie zamknięty w pokoju i wiecznie grający tylko na swoim f...