Rozdział Trzeci

306 43 28
                                    

Weszli do wielkiego internatu. Na korytarzu biegali uczniowie z walizkami, a kobieta, siedząca w recepcji wyglądała na przytłumioną obowiązkami. Podeszli do recepcjonistki.

- Imiona i nazwiska.

- .. Em.. - mruknął Mozart, nie wiedząc, które imię podać. - Joannes..  Chrysostomus.. Wolfga.. Stop! Jeszcze raz! - mruknął, bo zapomniał. - Joannes Chrysostomus Wolfgangus Theophilus Mozart! Tak! Przynajmniej tak musieli zapisać mnie rodzice.. Normalnie mam na imię Wolfgang Amadeus!

- Um, ciekawe.. Ok. Jesteście przydzieleni wraz z Ludwigiem Beethovenem do pokoju numer trzysta trzydzieści trzy.. - podała chłopcom klucze - czekaj.. t-tak.. to na piętrze z trzema poetami i.. czekaj.. um.. Dobra! Idźcie, nieważne! Nie obchodzi mnie to, zwalniam się! - krzyknęła, rzucając papierami gdzieś w bok. Wstała i wyszła z budynku.

Mozart stał zdziwiony i patrzał tylko na zaistniałą sytuację, a Beethoven chciał już iść.

- Idziemy? Zimno tu na dole. - powiedział młodszy, rzeczywiście trzęsąc się z zimna.

Starszy tylko uśmiechnął się i poszedł w stronę windy.

Gdy stali przed pokojem, usłyszeli kłótnię.

- WEŹ MI TE MAJTKI Z MOJEGO PRYWATNEGO BALKONU! - krzyczał jakiś chłopak.

- ZAMKNIJ SIĘ, ONE SĄ NA POŁOWIE NALEŻĄCEJ DO POKOJU MOJEGO I HENRYKA! JEŚLI COŚ CI SIĘ NIE PODOBA, ZNAJDŹ SOBIE LEPSZĄ SZKOŁĘ!

- NAWET FRYDERYK POTWIERDZI, ŻE TWOJE MAJTKI SĄ NA NASZEJ POŁOWIE!

- Co tu się dzieje? - spytał Mozart, otwierając drzwi. Ich pokój wyglądał następująco:

Biurko, dwa łóżka, komoda, szafki nocne, telewizor, łazienka, no, i jeszcze jakiś schowek.

Beethoven padł na łóżko i niewiele myśląc przykrył się kołdrą. Zasnął. Często miał takie napady, więc jego przyjaciel nie miał pretensji, tylko się rozpakował, a potem trochę przyjaciela.

Przez całe popołudnie słyszał kłótnie jakichś dwóch chłopaków, i narzekania ich współlokatorów.

Wieczorem miał odbyć się apel rozpoczynający rok szkolny.

Anhedonia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz