Rozdział Dwudziesty Drugi

162 24 39
                                    

Henryk przechadzał się po szkole, trzymając w ręku spis opowiadań przygodowych, które miał pokazać Tuwimowi, z którym (niestety) pisał wspólny dramat, który miał być przedstawiony przez kółko teatralne.

Nagle z klasy muzycznej usłyszał fortepian, ktoś grał coś strasznie szybko.
Postanowił podpatrzeć, chociażby kto tak gra, bo mimo wszystko mu się spodobało. Otworzył lekko drzwi i ujrzał samego Fryderyka Chopina. Patrzył na niego ze zdziwieniem.

— Ła.. a-ale on dobrze gra.. — wsłuchał się, przy czym delikatnie się uśmiechnął. Nie znał się na muzyce kompletnie, ale czuł, że chyba polubił słuchanie Chopina. Nagle chłopak zakończył, a do niego podszedł sam zastępca przewodniczącego samorządu, który sam grał na pianinie.

— Hej, Franz! — uśmiechnął się promiennie chłopak, wstając od instrumentu. Przytulił chłopaka, na co starszy lekko się skrzywił i go odepchnął.

— Nie, żeby coś, ale dalej cię nie kocham. — odezwał się drugoklasista, spoglądając na młodszego kolegę. — Chciałem ci tylko powiedzieć, że dobrze grasz, tylko zdziwiłeś mnie tym metrum..

— Dwanaście ósmych? E tam, metrum jak każde inne.. — zaśmiał się cicho szatyn, drapiąc się po głowie. — Ten nokturn jest jeszcze w fazie kompozycji, hehe..

— Idę, umówiłem się z Mozartem na spotkanie. — westchnął starszy, wychodząc z pomieszczenia. — Hej, Henryk, ładnie to tak podglądać kolegów?

— Zamknij się, pedale. — warknął Sienkiewicz, a Chopin popatrzył na rówieśnika z lekkim, wymuszonym uśmiechem.

— H-Henryk?

— Bardzo ładnie grasz, podobało mi się to..

— Drugi nokturn opus dziewiąte, tonacja es-dur.. jak myślisz, może być?

— Czekaj, bo nie zrozumiałem co do mnie powiedziałeś..

Młodszy chłopak zaśmiał się cicho, ciągnąc przyjaciela do fortepianu. Kazał mu usiąść, co ten wykonał posłusznie.

— Potrafisz coś zagrać?

— Ee.. 'wlazł kotek na płotek'.. 'sto lat', i takie tam.. — westchnął cicho Henryk. Zanim się obejrzał, Fryderyk wziął jego dłonie w swoje, po czym zaczął uderzać w klawisze, wywołując melodię. Melodia była spokojna i estetyczna.

Jednak okularnik nie przejmował się muzyką, tylko raczej tym, że jego miłość trzyma jego dłonie. Czuł się, jakby wygrał milion na loterii, ale to nie wszystko.

Chopin zaczął nucić jakąś pieśń w akompaniamencie do instrumentu, przyprawiając towarzysza o dreszcze.

Pod koniec puścił jego dłonie i na niego spojrzał.

Nie był uśmiechnięty tak, jak wcześniej, miał raczej zdołowaną minę.

— Co się stało? — spytał go kolega z widocznym zmartwieniem.

Szatynowi napłynęły łzy do oczu, po czym uciekł z klasy bez słowa.

— O co mu chodzi..? — spytał sam siebie Sienkiewicz, wstając od pianina. Nagle do klasy wparował Julian Tuwim.

— Ej, Henio!!! Szukałem cię po dosłownie całej szkole!

Nie miał już czasu na rozmyślanie o Fryderyku, teraz musiał wytrzymać robienie projektu z najbardziej dziecinną osobą jaką zna.

Anhedonia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz