Rozdział Dwudziesty Ósmy

147 24 11
                                    

- Co cię ruszyło, żebyś wrócił do mieszkania ze mną w pokoju? Poczucie winy po tamtym, co zrobiłeś? - spojrzał na niego z wyrzutem Liszt. - Może chciałeś mnie przeprosić, chociaż w tej sytuacji to i tak nic nie da?

Antonio spojrzał w ziemię.

- Rodzice wyrzucili mnie z domu. - warknął, zaciskając pięści. - Jak ty mnie wyrzucisz, zniszczę ciebie i resztę twoich głupkowatych znajomych. - dodał oschle, na co Liszt tylko się zaśmiał.

- Dobrze, zostań sobie. - odpowiedział spokojnie. Wyszedł z pokoju ponownie. - Wracam późno, idę do Mozarta.

Salieri cicho westchnął, słysząc to nazwisko. Mozart był bowiem jego najlepszym przyjacielem dopóki ten nie zaprzyjaźnił się z Beethovenem, przez co Antonio szczerze nienawidził Ludwiga, mimo tego, że nawet go nie znał. Widywał go czasem na ulicy, tyle.

Położył się na swoim łóżku i zapadł w głęboki sen.

Tymczasem w pokoju klubu fanatyków fantastyki trwała rewolucja.

- Napiszmy gazetkę szkolną! - odezwał się najniższy z chłopców, machając kartkami przed resztą. - Myślę, że Mickiewicz— t-to znaczy Mozart i reszta samorządu przystąpi na ten pomysł! - uśmiechnął się promiennie. - Poza tym, będziemy gwiazdami szkoły! Wyobraźcie sobie tych wszystkich ludzi, mówiących: „och, to skamandryci!" - mówił ciągle.

- Julek, myślę, że to dobry pomysł, ale zanim się napalimy, trzeba będzie skonsultować się z samorządem. - dodał spokojnie jego kolega, Antoni Słonimski. - A wy? - spojrzał na resztę.

- Wspaniały pomysł! - odparł Jarek, bazgrząc coś na kartce. - A tak będzie wyglądał pierwszy nagłówek! - pokazał wszystkim dzieło.

- Fenomenalnie, ale na pewno nie będzie to tak pobazgrane jak ty to przedstawiłeś.. - zaśmiał się cicho Janek, przyglądając się uważnie kartce. - A ty, Kazik? Co o tym myślisz?

Zamyślony Kazimierz patrzył w sufit i najprawdopodobniej zastanawiał się, czemu jest człowiekiem, a nie czymś innym.

- Po egzaminie jest roztrzepany, jak dobrze, że do końca tygodnia lekcje się kończą!! - zaśmiał się cichutko Tuwim, spoglądając przez okno. Jak myślicie, samorząd się zgodzi?

- Czy mogę już stąd iść? - spytał jak gdyby nigdy nic niejaki Kochanowski, zaciągnięty do klasy przez Tuwima. - Świetny pomysł z tą gazetką, ale.. co macie zamiar w niej opisywać?

- Oj, Jasiek, głuptasie - zaśmiał się ponownie Julek, mierzwiąc włosy widocznie przybitego chłopaka. - Aktualności z życia szkoły, informacje o występach, dyskotekach.. Właśnie, jutro wieczorem dyskoteka! Jasio, idziesz ze mną?

Reszta osób zajęła się sobą, podczas gdy Jan Kochanowski prowadził denną konwersację z Julianem Tuwimem, jego całkowitym przeciwieństwem.

Anhedonia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz