01. lights, they blink to me

1.6K 53 46
                                    

Cholera, pomyślała Brunhilda, gdy zadzwonił jej telefon. Zerknęła na wyświetlacz. Loki, jej wieloletni przyjaciel.

- Halo? - rzuciła do słuchawki. - Co? - spytała, rozszerzając oczy ze zdumienia. - Znowu, co? - pokręciła ze współczuciem głową. - Już jadę. Idę. - Rozłączyła się bez pożegnania, nigdy nie lubiła tego robić. Zamiast tego złapała plecak, w pośpiechu wyrzuciła jego zawartość na podłogę, wepchnęła do środka książkę, słuchawki i portfel, telefon wcisnęła do kieszeni. Pozostało jej tylko zarzucić kurtkę i wylecieć z domu jak z procy, by pobiec do bruneta.

W domu rodziny Lokiego panowała niezręczna cisza. Zaledwie chwilę wcześniej chłopak z furią rzucił plecakiem. Starszy Thor opierał się o komodę i ze źle skrywanym rozbawieniem obserwował ostrą wymianę zdań między bratem a ojcem. Nie żeby się wyśmiewał, jego też ten konflikt męczył. Zwykle się śmiał w nieodpowiednich sytuacjach, zyskując nieprzychylne spojrzenia. Tak było i tym razem.

- Coś cię śmieszy? - wycedził zimno Loki, wbijając wzrok w brata.

- A skąd! - zaprzeczył blondyn. Stanął obok brata, płynnym gestem objął go ramieniem. Zignorował jego protest, wbił wzrok w ojca. - Tato, nie możesz tak na niego naciskać - powiedział. - Zrozum - dorzucił łagodnie. Wspierał brata od małego, wszyscy to wiedzieli. - Mama ci nie mówiła, żebyś traktował nas tak samo?

Wzmianka o Fridze na chwilę wszystkich uciszyła. Niedawno bracia stracili matkę, a Odyn żonę. Od tamtej pory konflikt między młodszym a ojcem stale się zaogniał, padały ostrzejsze słowa, coraz boleśniejsze sprawy wywlekano wciąż i wciąż na światło dzienne. Nieważne, jak bardzo Thor starał się pogodzić brata i ojca, ile razy próbował ich uspokoić, o zaaranżowanych wyjściach nie wspominając, zawsze kończyło się to wrzaskami Odyna i bruneta, a winny był on.

- Nie byłoby tego, gdybyś chociaż starał się mnie zaakceptować - warknął pod nosem Loki w stronę ojca. Wiedział, że tak nie było, akceptacja nie miała na to żadnego wpływu, jednak nie mógł się powstrzymać od wbicia ojcu szpili.

- A co tu jest do akceptowania? Twoja wieczna nieudolność do wykonania najprostszych zadań? - zapytał surowo mężczyzna.

- W czym jestem od niego gorszy? - spytał cicho Loki. - W czym?! - wrzasnął. - Odkąd pamiętam, Thor jest zawsze numerem jeden! Zawsze tylko on i on! - Odepchnął brata. Zdarzały się momenty, w których przeżerała go zazdrość; wiadomo, w końcu to rzecz ludzka. Takie, w których miał dość, miał ochotę wstać, wyjść i nie wrócić.

- Loki, wcale tak nie jest, nie jest - rzucił szeptem Thor. - Daj mi się tym zająć-

- Za niego nigdy nie musiałem się wstydzić. Frigga nie musiała - warknął Odyn. - Myślisz, że gdyby nie ona, byłoby tak miło? Gdyby nie twoja matka, już dawno wylądowałbyś w szpitalu dla ułomnych umysłowo!

- Uważasz, że jestem chory?!

- Nie podnoś na mnie głosu... synu. - Jak łatwo przeszło mu przez gardło słowo, które w innych okolicznościach drapało niczym ciernie. Jak łatwo używał go jako argumentu nie do zbicia w trudnych dyskusjach, podczas gdy inaczej nigdy nie nazwałby Lokiego swoim synem; tylko wtedy, gdy mógł go tak sobie podporządkować. - Masz szlaban. Zejdź mi z oczu - rozkazał mężczyzna.

Rozmyślnie nie podjął tematu. Nie lubił młodszego syna, nie chciał mieć z nim do czynienia. Ba, ignorował jego urodziny i sukcesy, zbywając je machnięciem ręki, a całą rodzicielską uwagę kierując na Thora.

- Jestem pełnoletni. Nie możesz mi rozkazywać - postawił się Loki. Był zły.

- Dopóki jesteś pod moim dachem, słuchasz się mnie! - ryknął Odyn.

BIFROST ON LIGHTS. avengers auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz