06. just don't believe the hype

275 26 40
                                    

Sigyn obudziła się szczelnie zawinięta w kołdrę, koc i ramiona Lokiego. Z burknięciem wyswobodziła się, wyrywając ze słodkiego snu swojego chłopaka.

- Wstawaj, leniuchu - pstryknęła go w nos. Odpowiedział niechętnym wysokim pomrukiem, po czym opatulił się szczelniej. Nie chciał konfrontować się z ojcem, nie chciał psuć sobie tego dnia poranną sesją narzekań Odyna. Nawet jego widokiem. Lista rzeczy, których nie chciał robić, a już na pewno nie tego dnia, była niepokojąco długa, z proszącym o atencję neonowym napisem UWAGA.

- Mam nadzieję, że ojciec jest w pracy - mruknął, podnosząc się; z najwyższym trudem przyszło mu wyszarpnięcie ciała z ciepłych objęć kołdry, czy może raczej łagodne wysunięcie się z wężowych splotów materiału. - Nie mam siły się z nim kłócić.

- Jesteście rodziną - powiedziała z naciskiem. - Na pewno się kochacie.

- Tak, jasne - rzucił sarkastycznie. - W ten sposób, w jaki żaby kochają swoje dzieci: złożyć jaja i do widzenia, radź sobie sam, dzieciaku. Zero ciepłych uczuć - podsumował zgrabnie, nadal będąc nie w humorze.

- Nie marudź - ofuknęła go, wstając. Do jej nosa dobiegł wspaniały zapach. - Rusz się, mam przeczucie, że Thor coś pichci. Byłoby szkoda to ominąć, odkąd objawił się u niego talent - szturchnęła bruneta.

Rzeczywiście, intuicja Sigyn nie myliła. Starszy z braci stał dzielnie przy kuchni, nucąc pod nosem przeboje puszczone z telefonu i sprawnie rozbijając jajka. Trzeba przyznać, że Thor miał niebywałą smykałkę do jakichkolwiek kulinariów; zdarzało się często, że cała paczka rezygnowała z zamówienia pizzy, by poprosić blondyna o ugotowanie czegoś.

- Bracie! - uśmiechnął się jasnowłosy, opłukał ręce i objął Lokiego serdecznie, zostawiając denerwujące wilgotne ślady na tyle koszulki. - Tata jest w pracy - poinformował go, gdy obejmował rudą. - Siadajcie, za dziesięć minut będzie gotowe - zapewnił ich, zatrzymując muzykę.

Loki zaspany ziewnął, upodabniając się tym do młodego lwa. Poprawił powyciągany t-shirt i skrzyżował obleczone w dresy nogi. Sigyn stała przy ekspresie do kawy w oczekiwaniu na otrzymanie śniadania i bez przerwy zaglądając Thorowi przez ramię.

- Boże, gdzie ty się nauczyłeś tak gotować, co? - spytała, niczym profesjonalny szef kuchni przygarniajac dłonią zapach.

- Talent - uśmiechnął się nieskromnie, zaraz potem jednak pacnął ją lekko w ramię. - Tata w pracy, Loki w książkach. Musiałem się nauczyć, żeby nie umrzeć z głodu - zażartował.

Whitford pokiwała głową. Uwielbiała spędzać czas w domu chłopaków. Nie tylko ze względu na Lokiego i towarzystwo często wpadających Avengers, ale również mając na uwadze miasto. Wolała mniejsze, bardziej kameralne miejsca, które mają do zaoferowania coś więcej niż bary ze striptizem po jednej stronie i knajpy z alkoholem po drugiej stronie ulicy. 

- Na dobre ci to wyszło, gotujesz lepiej, niż wynikało z relacji Natashy, a i wtedy miała rozmarzone oczy, gdy wspomniała o twoich ciasteczkach - zaśmiała się Sig.

- Gratulacje, Thor, znalazłeś w niej uczucia - mruknął Loki. - Mogłaby być szpiegiem, nikt nie wie o niej nic. Oprócz Bannera.

- Oni ze sobą chodzą czy nie? - spytała rudowłosa. - Z tego, co widzę, częściej jest przy nim Brun niż Natasha.

- Z Bruce'em znają się bardzo długo, niewiele krócej niż ze mną - wtrącił Laufeyson. - Są ze sobą bardzo blisko - uśmiechnął się z wysiłkiem, ignorując ssące uczucie zazdrości. Przecież nie był o nią zazdrosny, na wszystkich bogów i ich brak!

BIFROST ON LIGHTS. avengers auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz