14. headlights driving south

207 18 23
                                    

- Jesteście! - Drzwi otworzyła im Brunhilda w jeansach i błyszczącej bluzce, trzymająca już kieliszek w dłoni. - Cześć! - Objęła ich po kolei, po czym odwróciła się i krzyknęła przez ramię - Jeleniu, do ciebie! 

- A do kogo innego? - Loki przewrócił oczami na przezwisko, ale ruszył do drzwi i z uśmiechem powitał gości.

- Cześć - powiedział, witając ich niezobowiązującym gestem lekkiego objęcia. Jak zwykle ubrany na czarno, choć tym razem robił znacznie mocniejsze wrażenie; czarną koszula, czarne spodnie i włosy luźno opadające na twarz plasowały jego wygląd w ścisłej dziesiątce ulubionych stylizacji piekielników. Rzadko obchodził urodziny, zwłaszcza gdy do dyspozycji miał tylko znajomych Thora, ale odkąd poznał ich nieco lepiej, a do tego złapał świetny kontakt z Fandralem, podchodził do spraw celebrowania znacznie weselej.

Pamiętał urodziny, które zdarzało mu się przepłakać, prezenty, których nie odpakował. Zdzieranie lakieru z paznokci (faza emo była dla niego niełaskawa, strasznie dobijało go zainteresowanie wielu ludzi, a z czasem zwyczajnie z tego wypełzł, teraz się tego wstydził), popijanie hektolitrów czarnej kawy. Na jego szczęście do malowania kresek na powiekach, które skończyłyby później jak nieudane próby wykonania tegoż zabiegu przez Barnesa, nie doszło, choć czarne ciuchy zostały.

Kiedy wyganiał Thora z pokoju, ciskając za nim dopiero co otrzymanymi podarunkami, które roztrzaskiwały się o ścianę, jakby intencje przy ich zakupie nic nie znaczyły, lecz wszystko tak bardzo go bolało; długie, zimne palce ściskały serce, zduszały światło wewnątrz i okładały lodem trzewia, przez co coraz trudniej było mu się porozumieć z innymi. Język tężał, krtań była bezlitośnie zatykana paskudną gulą, jak przy płaczu. Z tą różnicą, że jemu nie chciało się płakać: był zwyczajnie zły.

Teraz, w obecności przyjaciół, przy kochającej go z wzajemnością Sigyn, ze świeżo naprawionymi relacjami rodzinnymi, gdy odkrył, że dobrze jest nie zagrzebywać się w jaskini na górnym poziomie mieszkania; że socjalizowanie się nie boli. Przywykł do obejmowania, głaskania, wspólnych nocy; najbardziej lubił jednak, gdy on stał i wpatrywał się w krajobraz rysujący się za oknem, a Sigyn, jego mała Sigyn opierała delikatnie czoło między jego wystającymi łopatkami i cicho wzdychała. Nauczył się doceniać te krótkie momenty, które przez długi czas znaczyły dla niego znacznie więcej niż godziny spędzane z ojcem czy nawet bratem.

- Wszystkiego najlepszego! - Wanda stanęła na palcach i cmoknęła go w oba policzki.

- Najlepszego! - Clint entuzjastycznie uściskał bruneta.

- Połamania nóg! - dodała radośnie Danvers, wręczając mu prezent. Nie było do końca jasne, czy żartowała, miewała różne humory i sypała docinkami na lewo i prawo.

- Ta, dzięki, Carol - uśmiechnął się. Zerknął ukradkiem do torebki; szlag by cię, Barton. Skubany wszystko wiedział o jego guście. O puszczenie farby podejrzewał Thora; nie był on znany z trzymania języka za zębami. - Jeśli chcecie pić, jeść, cokolwiek, wszystko stoi tam - wskazał na salon.

- Carol! - rozległo się głośno. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn z radosnym uśmiechem jaśniejącym na twarzy z butelką w ręku przepchnął się przez grupę i stanął przed nowo przybyłymi. Wyciągnął do niej ramiona.

- Thor! - krzyknęła, wskakując na przyjaciela. Oplotła ramionami kark Odinsona i wcisnęła twarz w zgięcie jego szyi. Uśmiech, jaki wykwitł na jej ustach, mógł śmiało oświetlić świat mocniej niż słońce. Zaraz potem wyjęła płynnie butelkę z jego dłoni i pociągnęła spory łyk, po czym ponownie rozbłysła radością.

- Ohoho, Carol - zaśmiał się, podnosząc ją i splatając ręce na jej biodrach, by wygodniej utrzymać dziewczynę. - Ciebie też fajnie widzieć. Jak kot? - spytał poważnie, wciąż utrzymując nos kilka centymetrów od tego przyjaciółki. Śmiał się z wielu rzeczy, ale Goose, zwierzak dziewczyny, miał rangę pana i władcy Wszechświata. Biada tym, którzy obrazili rudego kota; gniew Thora oraz Danvers spadał na nich z gigantyczną siłą. Jak można było nie kochać tak cudnego, potencjalnie zabójczego rudzielca pozostawało tajemnicą.

BIFROST ON LIGHTS. avengers auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz