Rozdział 6

1.2K 93 149
                                    

Cała w skowronkach wróciłam do domu. Z uśmiechem na ustach wmaszerowałam do łazienki, zrzuciłam z siebie kombinezon, potem maskę i wskoczyłam pod prysznic. Cały czas miałam w głowie moment, w którym K trzymał mnie w swoich ramionach. Wdychałam jego zapach próbując go wyryć w pamięci. Pachniał tak cudownie. „Zawsze możesz na mnie liczyć, wiesz?" – Usłyszałam jego głos. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz ktoś mi powiedział coś takiego. A w szczególności facet. Może poza Oscarem, ale on się nie liczy, bo jest dla mnie jak brat.

Nie chciałam w taki sposób pokazać K, kim jestem, ale nie miałam wyjścia. Ten gnój zepchnął mnie w przepaść, bo byłam nieostrożna. Odwlekałam powiedzenie mu prawdy, bo obawiałam się jego reakcji. Podobał mi się, ciągnęło mnie do niego coraz bardziej i nie chciałam tego zepsuć. Nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby pracować z Bhalorianką. Każdy normalny ucieka, byle jak najdalej od zagrożenia.

Od zawsze podobałam się facetom, ale tylko fizycznie. Zdawałam sobie sprawę, że mój charakter jest co najmniej trudny. Każdy jeden chciał tylko zaliczyć ostrą, bhaloriańską laskę, żeby mieć się potem czym pochwalić. Żaden nie próbował sprawdzić, czy jestem kimś więcej niż tylko zimną suką. Ale K jest inny. Ubzdurał sobie, że chce mnie poznać i wytrwale dąży do tego celu. Jak widać z powodzeniem, bo zdradziłam mu już kawałek swojej przeszłości. Pokazałam kim naprawdę jestem, chociaż przez przypadek. A on mnie zaakceptował. Taką jaką jestem. Tak po prostu. Albo jest pierdolnięty albo...

Uśmiechnęłam się wychodząc spod prysznica. Już nie mogłam doczekać się kolejnej misji. Chciałam go znowu zobaczyć. Chciałam znów tonąć w jego niesamowitych oczach. Chciałam znów znaleźć się w jego ramionach. Chciałam znów poczuć się dla kogoś ważna.

Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc owinęłam się ręcznikiem i poszłam otworzyć.

– Cześć, Keeva. – Powiedziałam z uśmiechem, kiedy moim oczom ukazała się przyjaciółka.

– No cześć, Tina. Jednak żyjesz. – Odpowiedziała wchodząc do środka z miną jakby była na mnie zła.

– A co to niby ma znaczyć? – Spojrzałam na nią zaskoczona zamykając drzwi. – Jasne, że żyję.

– No wiesz, są takie urządzenia, które się nazywają telefony. Bierzesz takie jedno urządzenie, twoje pewnie już się zakurzyło... – Jej słowa wlatywały jednym uchem, a wylatywały drugim.

Nie mogłam się skupić na tym, co do mnie mówiła. Ciągle miałam w głowie uśmiech K i te jego niesamowite oczy.

– Tina, do cholery! – Głos Keevy przywrócił mnie do rzeczywistości.

– Co? – Zamrugałam i spojrzałam na nią. Nie wyglądała na zadowoloną.

– Nie słuchasz mnie w ogóle. – Oburzyła się.

– Wybacz. Mówiłaś coś? – Zapytałam z uśmiechem, a ona wybałuszyła oczy, a potem zmrużyła je zaciskając szczękę ze złości.

– Właśnie wygłosiłam opierdziel wszechczasów, a ty nie słyszałaś ani słowa? Nie wierzę, po prostu nie wierzę! – Gestykulowała wymachując rękami wbijając we mnie przepełniony złością wzrok. – Olała mnie własna przyjaciółka stojąc tuż przede... Zaraz, zaraz, coś ty taka cała w skowronkach?

– Bez powodu.

– Bez powodu? A może powodem jest pan NIKT? – Jej złość nagle wyparowała i teraz patrzyła na mnie znacząco z głupim uśmieszkiem na twarzy.

– Pan NIKT? Nie, nie kojarzę. – Prawie się roześmiałam, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili.

– Jesteś pewna? Nie kojarzysz czarnych włosów i tych pięknych, niebieskich oczu?

Nigdy więcej [zakończone ✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz