Rozdział 8

1.1K 88 119
                                    

W skrzydle szpitalnym kwatery głównej MAO zbadali mnie i opatrzyli rany. Szczękę miałem obolałą i opuchniętą, ale poważniejszych obrażeń na szczęście nie odniosłem. Dostałem nowy kombinezon, bo tamten był pocięty i nie nadawał się już do niczego. Szefostwo bardzo dokładnie mnie przesłuchało odnośnie wydarzeń z tej nieszczęsnej misji. F nie widziałem od aresztowania i na razie nie pozwalali mi się z nią zobaczyć. Trwało śledztwo, całe MAO huczało od plotek, bo kilka osób widziało jak agenci prowadzili skutą F przez cały hangar, a ona szła dumnie z podniesioną głową mając w dupie, że właśnie zabierają ją do więzienia.

Siedziałem przy stoliku przy oknie przy jednej z restauracji w strefie komfortu. Przed sobą miałem talerz wyładowany pysznościami, ale nie byłem w stanie przełknąć ani kęsa mimo, że mój żołądek domagał się pożywienia. Cały czas miałem w głowie wylewające się flaki z przeciętego na pół ciała. Nagle na moim stoliku wylądowały dwa kubki z kawą i naprzeciwko mnie usiedli bliźniacy.

– Siema, K. – Przywitał się chyba Blane.

– Czego chcecie? – Mruknąłem i podniosłem głowę, żeby na nich spojrzeć.

– Co ci się stało z twarzą? – Zapytał ten drugi.

– Pogadać. – Odpowiedział ten pierwszy równocześnie z bratem.

– Przecież już wszystko wiecie – prychnąłem odkładając widelec i skrzyżowałem ręce na piersi.

– K my wcale nie...

– Proszę cię, całe MAO aż huczy, bo ktoś zobaczył F w kajdankach i sobie dopowiedział całą resztę – czułem jak ogarnia mnie złość, nad którą nie byłem w stanie zapanować. – Myślisz, że jestem głuchy i ślepy? Że nie widzę jak na mnie patrzą i szeptają za moimi plecami? Że nie wiem, po co tu przyszliście? Niby jako jedyni chcecie poznać moją wersję, ale widzę przecież, że co najmniej w połowie wierzycie plotkom.

– Spokojnie, K. My tylko chcieliśmy wiedzieć...

– Czy F mi to zrobiła? – Wtrąciłem zaciskając dłonie w pięści. – Nie była sobą, ale tak. On jej kazał. Udało nam się go zabić, ale...

– Nie znaleziono żadnego ciała – przerwał mi Blane.

– Zrobił z nas debili! – Uderzyłem pięścią w stolik. – Z F wariatkę, a ze mnie...

Nagle na blacie tuż koło mojej pięści usiadła agentka tyłem do chłopaków totalnie ich zlewając. Kto to, do cholery, jest? I jakim prawem nam przerywa? Spojrzałem na nią niezadowolony. Jasnoróżowe przechodzące w blond mniej więcej w połowie długości włosy związane w wysoki kucyk, a ten z kolei w warkocza, który sięgał jej prawie do pasa. Patrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami w bardzo znaczący sposób. Gdybym nie był taki wściekły, to może by mnie to ruszyło.

– Hej, K. – Zamruczała. – Jestem Tanya. Słyszałam, że szukasz nowej partnerki.

– Bzdura. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Skąd ona to wytrzasnęła?

– Ale F jest w więzieniu... – zaczęła zaskoczona.

– Z którego niedługo wyjdzie, bo jest niewinna. – Warknąłem.

– Przestań, K. Wszyscy wiedzą jaka jest. Zaraz znowu tam trafi – pochyliła się w moją stronę kładąc dłoń na mojej pięści. – A ja mogę ci pokazać, jaka potrafi być prawdziwa kobieta, która ma uczucia, a nie serce z kamienia. – Natychmiast zabrałem dłoń i wstałem mierząc ją wzorkiem.

– Nie jesteś nawet agentką specjalną. A przypadkiem nie masz już partnera?

– On nie jest ważny. – Odparła i machnęła ręką.

Nigdy więcej [zakończone ✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz