Rozdział 7

1.2K 84 174
                                    


Dwa dni. Nie widzieliśmy się tylko dwa dni, a ja nie mogłem przestać o niej myśleć. W głowie ciągle wracałem do momentu, w którym trzymałem ją w ramionach. Chciałem to zrobić jeszcze raz. Chciałem znów poczuć ciepło jej ciała przylegającego do mojego. I chciałem to czuć tak długo i tak często, jak tylko się dało.

Czekałem na F jak zwykle pod drzwiami szefostwa. Znowu się spóźniała. Zdążyłem już do tego przywyknąć, ale denerwowało mnie to. Chciałem ją zobaczyć jak najszybciej. A ona jakby wiedziała i specjalnie kazała na siebie czekać robiąc mi na złość. Tak, to zdecydowanie w jej stylu. Ale nie wiedziała. Nie mogła. No bo skąd?

Serce zaczęło tłuc mi się w piersi, a w brzuchu rozszalała się chyba setka motyli, gdy zobaczyłem ją na końcu korytarza. Szła szybkim krokiem, a jej kruczoczarny kucyk bujał się na boki. Na jej twarzy pojawił się uśmiech i to taki, od którego zmiękły mi kolana. Dobrze, że opierałem się o ścianę, bo byłoby źle. Nie odrywałem od niej wzroku, aż znalazła się tuż przede mną. Zobaczyłem, że jej oczy mają ten piękny, ciepły odcień brązu, który tak lubiłem i zacząłem zapominać, że stoimy pod drzwiami szefostwa MAO, gdzie każdy może nas zobaczyć.

– Hej – powiedziała tym swoim zachrypniętym głosem.

– No hej – odpowiedziałem z uśmiechem. – Spóźniłaś się, F. Znowu.

– Spóźniłabym się, gdybyś wszedł do środka – odparła zadziornie. – Ale jeszcze tego nie zrobiłeś, więc się nie spóźniłam.

– Ciekawe czy szefostwo ma takie samo zdanie na ten temat. – Zaśmiałem się i otworzyłem drzwi puszczając ją przodem.

Mina jej trochę zrzedła, ale weszła do środka, a ja zaraz za nią. Dowiedzieliśmy się, że czekała nas trudna i niebezpieczna misja. Jakoś nie przejąłem się tym za bardzo. Szefostwo miało tendencję do przesadzania, ale pewnego dnia mogą faktycznie ostrzegać nas całkiem na poważnie. Mieliśmy odebrać specjalną broń ze specjalnymi nabojami – jakiś nowy projekt MAO do walki z przestępcami o wyjątkowych umiejętnościach. A nasz dzisiejszy cel miał moc mieszania w umysłach. Niezwykle niebezpieczny przestępca poszukiwany chyba w całej galaktyce, ale jak na razie nieuchwytny. F stwierdziła, że pokonamy go bez problemu. Podzielałem jej zdanie, ale niedocenianie przeciwnika to bardzo duży błąd. Obyśmy o tym nie zapomnieli na miejscu.

Szefostwo pożegnało nas z dziwnymi wyrazami twarzy. Martwili się? Zack też miał nietęgą minę, kiedy wydawał nam broń przypominającą karabin snajperski i pociski, a dokładnie aż trzy. Założyłem karabin na ramię, schowałem naboje i ruszyliśmy do hangaru, gdzie czekał na nas nowy statek, który mieliśmy przetestować. Nowa broń, nowy statek. Co się dzisiaj dzieje? Ktoś ma urodziny? A może jakieś święto, o którym nie wiem? Przez to wszystko zaczynałem mieć niewielkie obawy.

Siadając za sterami czułem na sobie spojrzenie F, ale byłem zajęty myśleniem o misji. Może faktycznie powinniśmy potraktować to poważnie. Nie bez powodu dostaliśmy specjalną broń. Wystartowaliśmy i zupełnie zapomniałem o testowaniu statku zastanawiając się, dlaczego wszyscy mieli takie miny, jakby to miała być nasza ostatnia misja.

– Nie spinaj się tak, K. – Powiedziała F trącając mnie pięścią w ramię.

– A ty się nie denerwujesz? – Zapytałem zerkając na nią.

– Nie – odpowiedziała. – A przynajmniej jeszcze nie.

– Nie zauważyłaś, że wszyscy zachowywali się, jakbyśmy mieli nie wrócić z tej misji?

– Przesadzasz – odparła. – Chociaż faktycznie to trochę dziwne.

– Czyli przyznajesz mi rację?

Nigdy więcej [zakończone ✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz