- Wiesz.. - powiedziała zielonooka. - Życie jest do dupy. Chciałabym kiedyś chwycić paczkę kredek i pokolorować je tak, żeby nie było widać bieli.
- Zawsze można pomarzyć, Sam - odpowiedziałam.
- Naprawdę, umiesz pocieszyć człowieka. - odpowiedziała sarkastycznie.
- Wiem, Sam. - męczyła mnie już ta rozmowa.
- Coś się stało? - zapytała po czasie.
- Oprócz tego, że moi rodzice mają mnie kompletnie gdzieś - wspomniałam - Pomyślmy.. To nic. - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Czemu jesteś taka wredna? - zadała mi pytanie.
- Ludzie są wredni. - stwierdziłam. - Ach Sam, ty nic nie wiesz o życiu.
- Oświeć mnie - tym razem ona odpowiedziała opryskliwie.
- Abym cię oświeciła, musiałabyś przeżyć to, co ja. A to raczej niemożliwe.
- Nie powiedziałabym - dziewczyna pokazała mi nadgarstki.
- Ech, Samantho Brook. To jeszcze nic - podwinęłam rękawy do łokci.
- W sumie. Jesteśmy do siebie podobne.
- W sumie, to w bardzo małym stopniu. - odparłam - Nic o mnie nie wiesz. Nic, zero. Rozumiesz?
- Nie jestem dobra w „rozumowaniu" - zachichotała.
- No cóż, jednego człowieka los obdarował urodą, jednego rozumem, a jeszcze innego umiejętnościami fizycznymi.
- To mi żadnej z tych cech nie podarowano.
- Chodź. - złapałam dziewczynę za rękę i zaprowadziłam do publicznej łazienki. Na ścianach wisiały duże, modernistyczne lustra, obramowane czarną ramką.Odgarnęłam przyjaciółce czarną grzywkę i upięłam jej włosy w kucyka, tak aby mi nie przeszkadzały. Wyciągnęłam z torebki wacik i płyn micelarny.
- Stój! - wykrzyknęła Samantha - Co ty robisz?!
- Jesteś piękna. - odpowiedziałam - Po co ci ten makijaż?
- Mam swoje powody - odpowiedziała i już chciała wyjść, gdy ja chwyciłam ją dynamicznie za rękę i przyciągnęłam do siebie.
- Jesteś piękna - spojrzałam jej w oczy - Przeliterować?
- Jeszcze nikt o tym nie wie..
- W takim razie będę pierwszą.
Nalałam trochę płynu micelarnego na wacik i zaczęłam ścierać makijaż z twarzy Sam. Nagle ujrzałam na jej buzi siniaki.
- Sam! Kto ci to zrobił?
- Cicho! Jeszcze ktoś nas usłyszy!
- Tym lepiej. Odpowiedz na moje pytanie.
- Ech.. - odetchnęła - Mój ojciec..
- To dlatego nie zmywasz makijażu.. - przytuliłam dziewczynę, chciałam żeby poczuła się bezpieczna.
- Tak. - odwzajemniła uścisk.Stwierdziłam, że zakryję jej siniaki lekkim makijażem, tak aby nie zakryć jej urody.
- Dziękuję, Brie - odpowiedziała, gdy zobaczyła postać z wąską talią, czarnymi włosami do ramion i zielonymi oczami w lustrze.
- Powinnaś podziękować naturze, za to że obarczyła cię takimi pięknymi rysami twarzy, oczami, ustami. I w ogóle wszystkim!
- Pochlebiasz mi - zarumieniła się.
- Raczej, stwierdzam fakty.
- Dziękuję, że jesteś.
- To ja powinnam podziękować, bo tylko ty dajesz mi uśmiech każdego dnia.