Rozdział VIII

74 9 0
                                    

Denis opuścił swój „apartament". Czułam się wolna, jak ptak.

Zasiadłam skórzaną sofę i włączyłam telewizor. Johny Deep, Shakira, czy Justin Bieber. Wszędzie te same twarze. Mogli by choć raz odkleić się od rutyny i pokazać życie zwykłych, przeciętnych ludzi, a nie takich bogaczy, którzy są ustatkowani na całe życie. Czy w ogóle jeszcze kogoś interesuje ich życie?

Mój telefon się zapalił. Na ekranie pojawiło się połączenie przychodzące. To Cam.

- No hej, co tam skarbie? - zapytał.
- Wszystko jest dobrze, odkąd mieszkam u brata.
- Czekaj, czekaj. Mieszkasz u Denisa?!
- Dokładnie - uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Jesteś sama?
- Tak, jestem sama.
- Zaraz u ciebie będę. - rozłączył się.

Ekspresowo w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Wstałam niechętnie z wygodnej sofy i poszłam otworzyć.

- Dzień dobry, księżniczko - trzymał w rękach butelkę szampana.
- O, coś się stało? - gestem pokazałam mu, że ma wejść.
- No oczywiście, że tak.
- O czymś nie wiem? - zmarszczyłam brwi.
- Głuptasie. - postawił butelkę na podłodze, założył mnie na biodra. - Mieszkasz blisko mnie. - pocałował mnie.
- Ach, tak - przytuliłam go.

Poszliśmy do mojego pokoju, gdzie zaczęliśmy oglądać romanse. Siedziałam na jego kolanach pijąc szampana. Byłam w niego wtulona, jak to zawsze. Lubię go tulić, czuję się wtedy jak najszczęśliwsza kobieta na świecie.

- Kocham cię - szepnął.
- Ja ciebie też - zaczął całować mnie po szyi.
- Chcesz tego? - przełknęłam ślinę. Od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Chcę, ale boję się.
- J..jeszcze n..nie - siedziałam na jego kolanach wpatrując się w telewizor. Matko święta, ale się przy nim stresuję.
- Rozumiem Cię, jesteś jeszcze młoda - bawił się moimi włosami. - Poczekam na Ciebie. - widziałam kątem oka jak się uśmiechnął.

Denis jeszcze nie wraca, a ja siedzę z Cameronem dalej oglądając romantyczne seriale na Netflixie. Mogłabym spędzać tak dzień zawsze.

Po dwóch godzinach chłopak pożegnał się ze mną buziakiem w policzek, a ja przygotowałam sobie obiad. Trochę późny, jest już siedemnasta trzydzieści.

Tym razem czarna lodówka nie odbijała promieni słońca. Musiałam zapalić światło, inaczej „widziałabym ciemność".

Zjadłam. Usłyszawszy lekki, ale zarazem nie za cichy skrzyp drzwi, wstałam na równe nogi.

- Hej, braciak! - krzyknęłam uradowana. Uwielbiam się z nim droczyć.
- Przecież widzieliśmy się rano - był strasznie zmęczony.
- E tam - machnęłam ręką. - Jesteś głodny?
- Ta - pokiwał głową.

Nałożyłam makaron na biały, nietradycyjny talerz. Na niego polałam sos bolognese. Dołożyłam klopsiki i postawiłam mu przed twarzą.

- Smacznego! - uśmiechnęłam się.
- Dzięki - westchnął, bawiąc się widelcem. Obserwował jego ruchy w powietrzu.

Umyłam naczynia, wytarłam blaty i wszelakie dekoracje, a także wyrzuciłam stare pożywienie. Dawno tu nie sprzątał.

Po półgodzinie leżałam w łóżku. Chyba będę chora.

Last Time || C. D. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz