POV' Cameron
Siedzę koło Brittany. Jest cała zapłakana, trzęsie się ze strachu. Do tego obwinia się, że to jej wina. Nie mogła przecież tego przewidzieć, to stało się samo z siebie. Nic nie mogła zrobić.- Cameron - wtuliła się w moją klatkę - Boję się o niego - na mojej koszulce było widać plamy od łez.
- Nie bój się jestem z tobą - pocałowałem ją w głowę - I zawsze będę, pamiętaj księżniczko.
- Wiem, Cam - podniosła głowę i lekko musnęła moje usta. To było przyjemne.Znów przez hol szedł ten sam lekarz. Wziąłem sprawy w swoje ręce.
- Galvin - przycisnąłem go do ściany - Gadaj co jest z Denisem!
- Cameron przestań! - krzyknęła dziewczyna - To nic nie da, a tylko będziesz miał kłopoty - wstała i spojrzała mi w oczy. Ustąpiłem, a ludzie patrzyli się na mnie jak wryci. Zrobię dla niej wszystko..Po piątej godzinie w szpitalu zdecydowałem, że zabiorę Brie do swojego mieszkania. Musi normalnie funkcjonować. Rozumiem, że martwi się o brata, ale trzeba coś jeść, czy pić, Przede wszystkim musi odpocząć. To wszystko ją przerasta.
- Brie, chodź - złapałem ją za nadgarstki.
- Nie chcę Cam - opierała się - Zostanę tu, aż dostanę wyniki.Nie chcę się jej sprzeciwiać. Porozmawiam z tym lekarzem, może ustąpi.
Poszedłem w stronę pokoju lekarzy. Tam czekał doktor Michael. Zapukałem do drzwi i po usłyszanym „Proszę" wszedłem do pomieszczenia. Nikogo tam nie było, tylko ja i on.
- Doktorze?
- Słucham? - jego oczy analizowały tekst na papierach, zarazem lustrując moją postać.
- Co z tymi wynikami? - usiadłem na przeciw niego.
- Nie ma żadnych wyników. Pan Montrose jest w stanie krytycznym. Jedyne co mogę zrobić, to przyjeżdżać do domu pani Brittany i przekazywać jej wszelkie informacje.
- Wyślę panu adres esemesem - rzuciłem bezzastanowienia - Da mi pan swoją wizytówkę? - mężczyzna wręczył mi plakietkę.Po 5 minutach marszu przez długi, wprawiający w iluzję niekończącego się, korytarz stanąłem na przeciwko siedemnastolatki.
- Brie, zabieram cię do domu - złapałem ją za rękę, próbowała coś powiedzieć, ale jej przerwałem - Bez żadnego ale. Potrzebujesz odpoczynku, jak każdy człowiek. Siedzisz tutaj już ponad pięć godzin. - poddała się. Wie, że należę do osób z silnym charakterem, nie łatwo jest wygrać ze mną jakąkolwiek kłótnię.
W czarnym aucie leciały piosenki z radia. Za oknem, gdzie wpatrywała się dziewczyna, opierając swoje czoło o szybę, było już trochę ciemno, tylko i wyłącznie ze względu pory roku.
Drogi były strasznie ruchliwe, gorączka przed Bożym Narodzeniem już się zaczęła.
Nagle usłyszałem trzeszczenie skóry fotelu obok. Niebieskooka zaczęła kręcić się na siedzeniu, otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Nigdy nie spodziewałbym się, że będę w związku z siedemnastolatką.
- Cameron? - powiedziała, delikatnie i cicho.
- Słucham? - zerknąłem na nią kątem oka.
- Mogę dziś spać u ciebie? - nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Jasne, taki był plan od samego początku - na moment spuściłem wzrok z trasy i uśmiechnąłem się, odwzajemniła gest.Po piętnastu minutach drogi ze szpitala byliśmy w moim mieszkaniu.
- Ale pięknie - przytuliła się do mnie.
- Jak narazie to najwięcej uroku dodajesz tu ty - przejechałem jej po czubku nosa. Na jej policzki wlazł rumieniec.
- Kocham cię - patrzyła mi prosto w oczy, a brodę wkuwała w klatkę.
- Ja ciebie też - przejechałem dłonią po jej policzku.Brie oglądała telewizor w sypialni, a ja przygotowywałem kolację. W pewnej chwili usłyszałem dźwięk telefonu. Na zablokowanym ekranie pojawiła się wiadomość od Samanthy.
Samantha:
Kurwa, Cameron nie unikaj mnie. Kocham Cię, wiem że Brittany jest we wszystkim ode mnie lepsza, że to ją wybrałeś, spotkajmy się proszę. XoXoOna nic nie rozumie.
![](https://img.wattpad.com/cover/169242234-288-k238224.jpg)