Godzinna rozmowa poprawiła moje samopoczucie, na moich ustach pojawił się lekki uśmiech, czułem się jak nowonarodzony.
Prawie dochodziłem do wieżowca, w którym mieścił się mój apartament. Postanowiłem dojść do niego schodami, przemyśleć przez ten czas to, co kazał mi Jake.
Po chwili znalazłem się blisko drzwi, złapałem za klamkę i odetchnąłem, otwierając je. Na kanapie siedział doktor Michael i Brie. Przeraziłem się, bo znaczyło to, że mężczyzna ma wyniki.
- Dzień dobry.. - zamknąłem drzwi rozbierając się, podbiegła do mnie zapłakana nastolatka, wtulając się w moją klatkę.
- Witam pana, panie Dallas - wstał z kanapy.
- Ma pan wyniki? - zacząłem głaskać Brittany po głowie, co było dla mnie nawykiem.
- Niech pan usiądzie. - wskazałem Brie na drzwi od sypialni i poszła. Zająłem miejsce obok doktora Galvina.- W śpiączce?! - nie mogłem uwierzyć.
- Niech się pan uspokoi - patrzył na swoje buty. - jest plus tej sytuacji. Brat pani Montrose będzie żył.
- Nie może pan tego zagwarantować. - ironicznie zacząłem się śmiać i kręcić głową, wpatrując się w podłogę.
- Ale zrobię wszystko, żeby do tego doszło. - wstał z kanapy i wyszedł.Złapałem się za głowę. Może nie miałem z Denisem tak dobrego kontaktu, ale to i tak był mój najlepszy przyjaciel.
Przypomniało mi się jeszcze polecenie od Jake'a. Nie zrobię tego. Nie dziś.
- Cameron?
- Słucham? - spojrzałem na nią. Usiadła obok i się we mnie wtuliła.
- Denis będzie żył, prawda?
- Nie wiem, wszystko może się pokomplikować...Siedzieliśmy w ciszy, informacja od lekarza miała swoje jasne i ciemne strony. Z jednej zapewniała nam, że Denis ma szansę na przeżycie, a z drugiej, że w każdej chwili może się to zmienić. Nie wiedziałem co robić, nie mogę patrzeć gdy ona płacze, to mnie tak cholernie boli.
- Cam? - kąciki moich ust lekko zadrgnęły.
- Hm? - mruknąłem.
- Chciałabym się pogodzić z Samanthą... - moje oczy powiększyły się. Przecież ona może zepsuć wszystko pomiędzy mną, a Brie!
- Ale ty nic takiego jej nie zrobiłaś - zachowałem opanowanie.
- Ale czuję się winna - wzruszyła ramionami.
- To zależy od Ciebie, kochanie - przełknąłem ślinę.