Prolog

264 24 116
                                    

        Angielska pogoda słynęła z ponurych i deszczowych dni. Tego dnia lało wyjątkowo mocno. Smugi deszczu przetaczały się przez całe Brighton i wyglądało na to, że sytuacja nie poprawi się przez najbliższe kilka godzin. Drobna blondynka siedziała na skórzanej kanapie i patrzyła nerwowo przez okno. Od czasu do czasu stukała palcami w oparcie, drugą dłonią głaskała dwa mopsiki, które leżały koło niej. Marzia po raz kolejny czekała na Felixa, który jak zwykle całe dnie spędzał w swoim biurze na nagrywaniu kolejnych filmików na Youtube. Od kiedy jego kariera nabrała tempa, rzadko bywał w domu, a jeśli już, to zazwyczaj był zmęczony po całym dniu siedzenia przed komputerem. Często dochodziły do tego wywiady, sesje zdjęciowe i inne spotkania, które miały pomóc mu w promowaniu swojego kanału. Po chwili jeden z czworonogów zbystrzał i zerwał się z kanapy. Czarny mops stanął przy drzwiach i przekrzywiając zabawnie łepek nasłuchiwał zbliżających się kroków. Edgar dobrze wiedział, że jego pan wraca. Drzwi otworzyły się, a w progu stanął wysoki, tleniony blondyn.

- Edgar! - Nachylił się nad psiakiem i wziął go na ręce. Mops nie krył swojej radości. Po chwili u boku mężczyzny pojawił się drugi psiak. - Hej Maya...- Pogładził suczkę po łepku.

Marzia spojrzała w stronę przedpokoju. Wzięła głęboki oddech i powolnie wstała z kanapy, tak jakby chciała jak najdłużej przeciągnąć ten moment. Oparła się o futrynę i zaczęła przyglądać blondynowi. Ten wreszcie ją zauważył. Podszedł do niej i nachylił się, by ją pocałować. Dziewczyna jednak uchyliła się.

- Znowu piłeś...- Powiedziała z wyrzutem. - Obiecałeś, że nie będziesz.

- To tylko jedna szklaneczka whiskey. Przysięgam. - Pewds uśmiechnął się lekko, jednak Marzia pozostała niewzruszona.

- Obiecałeś, że wrócisz przed siódmą...Jest grubo po dziewiątej. Nie odbierasz telefonów...martwiłam się.

- Ale nie miałaś powodu. Wiedziałaś, gdzie byłem. Z resztą, gdybyś poszła ze mną...

- Nie miałam ochoty - Przerwała blondynka - Z resztą, ja nie mam takiego parcia na sławę, jak ty. - Odwróciła się i podeszła do okna. Patrzyła jak krople deszczu spływały powolnie po szybie.

- Hej...To dla dobra kanału. Wiesz, że to moja praca. Jedyne zajęcie jakie mam. Tylko tak zarabiam.

- Nie wystarczy już? Masz wszystko. Pieniądze, dom...sławę...Mam wrażenie, że ostatnio przedkładasz Youtuba nad nasz związek. - Spojrzała na niego z jeszcze większym wyrzutem w oczach.

- Hej! To nie fair...- Podszedł do niej. W jego oczach malowało się zdziwienie.

- A co jest fair? Hmmm? To, że wolisz chodzić na jakieś bankieciki niż zostać ze mną? To, że całe dnie siedzę sama z tymi dwoma mopsami?! Ciągłe skandale, artykuły w gazetach! - Uniosła głos- To jest według ciebie fair?! Powiedz mi, gdzie ja w tym wszystkim jestem? Gdzie my jesteśmy?

Felix spuścił wzrok. Nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Ostatnio rzeczywiście troszkę zaniedbał ich związek, ale to było jego "pięć minut", musiał je wykorzystać. Tak sobie przynajmniej tłumaczył.

- Przepraszam. Obiecuję, ze się zmienię. Postaram się ograniczyć to wszystko do niezbędnego minimum.

- Obiecywałeś już tyle razy...Nie wierze ci. - Powiedziała spokojnie ze smutkiem w oczach.

- Powiedz mi, czego ty tak właściwie chcesz?! - Pewds poczuł nagły przypływ złości.

- Czegoś, co jest już niemożliwe...Powrotu człowieka, w którym się zakochałam.

- Co ty mówisz?

Marzia spojrzała mu w oczy. Przez moment się wahała, ale w końcu z całą stanowczością w głosie powiedziała - Odchodzę.

Zero Deaths //Pewdiepie// 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz