Chłodne powiewy wiatru drażniły nieprzyjemnie moje policzki, przez co po całym ciele przebiegły mnie nieprzyjemne dreszcze. Czułam niepokój pomimo tego, że uliczki były puste. Zdawać by się mogło, że miasto na dobre pochłonął sen, było tu o wiele ciszej niż za dnia, mimo przejeżdżających aut, lub mijanych co jakiś czas przechodniów. Nikt nie zwracał na siebie większej uwagi, każdy szedł w swoją stronę, zatopiony w swoim własnym świecie i problemach w nich istniejących. Przeklinając w myślach popołudniową zmianę, chciałam znaleźć się jak najszybciej w ciepłym i przytulnym mieszkaniu, by móc zapomnieć o przeludnionej kawiarni, narastających górach naczyń do zmywania, czy nadgodzinach jakie dzisiaj wyrobiłam. Przez większy niż zazwyczaj ruch, rosnące kolejki i coraz to nowsze prośby klientów musieliśmy opóźnić zamknięcie lokalu. Dzięki temu zamknęliśmy jakieś dwie i pół godziny później, a ja musiałam czekać godzinę na ostatni autobus do domu.
Nie było takiej opcji. Byłam zdecydowanie zbyt lekko ubrana. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i przekonana, że uda mi się wrócić do domu w miarę szybko, nawet nie pomyślałam, by wziąć ze sobą coś cieplejszego. Wyzywając się w myślach, wybrałam jedną z mniej optymistycznych opcji powrotu, a mianowicie postanowiłam pójść pieszo do domu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim ciepłym mieszkanku, zapominając o nieprzyjemnej pogodzie i męczącej zmianie.
Wolałam przejść się przez miasto, skręcając jedną z dobrze mi znanych uliczek, którą zazwyczaj wracałam o normalnych porach. Oczywiście zaraz tego pożałowałam, bo okolica wydawała mi się teraz pięćdziesiąt razy bardziej straszna niż przed zachodem słońca. Nie było tu żywej duszy, w przeciwieństwie do głównej drogi, jaką chwilę temu szłam. Przez zmęczenie i chęć szybkiego powrotu do domu, nie przemyślałam, że pójście na skróty przez ciasne i słabo oświetlone uliczki między gęstą zabudową po zmroku, nie było zbyt mądrym posunięciem. No dalej Min So, sama tego chciałaś — pomyślałam starając się odgonić złe myśli. Przecież w większości były wytworem mojej wyobraźni − bo przecież nagle nie zaatakuje mnie psychopata i nie wbije noża w krtań − szłam szybkim marszem przed siebie. Uliczki były bardzo wąskie przez co i tak już słabe oświetlenie wdzierające się z głównej ulicy ginęło pod osłoną nocy. Nie dość, że było ciemno to musiałam nieźle wytężyć wzrok by nie potknąć się przez dziurawą asfaltową drogę. Z okien kamienic, które mnie otaczały wychodziło słabe światło, ale nawet ono nie pomagało w oświetlaniu drogi, a ja z każdym krokiem obawiałam się o swoje życie. No zaraz zaliczę glebę, jak nic! A wtedy to będę super łatwym celem dla jakiegoś zwyrola — spostrzegłam optymistycznie w myślach. Jednak migoczące światło w oknach sprawiało, że nie czułam się tak do końca osamotniona, bo w mieszkaniach przecież znajdowali się ludzie. Na pewno znalazłaby się jakaś dobra dusza, która w razie ataku na moją osobę, być może uratuje mi życie chociażby telefonem na policję, gdy jakiś psychopata mnie napadnie. Zgrabnie wymijałam poukładane przez mieszkańców worki ze śmieciami, gotowe na poranny wywóz. Byłam z siebie dumna, a latarka w telefonie pomagała mi nie stracić zębów. Nagle coś wyskoczyło zza jednego worka, przewracając go niemal przed moimi stopami. Serce stanęło mi w gardle. Po chwili mały kot, który pojawił się przede mną, zaraz zniknął z pola widzenia. Dotknęłam dłonią czoła, chcąc się szybko uspokoić. To tylko kot, tylko kot, nie żaden zabójca.
Resztę drogi pokonałam znacznie lepiej, bez psychopatycznych myśli i scen z kultowych horrorów, które lubiły powracać jak bumerang, zawsze w nieodpowiednim momencie. Starałam się zająć umysł czymś innym, więc skupiłam się na tym co zrobię po przekroczeniu progu mieszkania. Zrzucę z siebie wszystkie nieświeże ubrania, po drodze zgarnę kieliszek wina i udam się na kilkugodzinną ciepłą kąpiel. Tak, a potem w spokoju prześpię następne pół życia w ciepłym i wygodnym łóżku.
CZYTASZ
Pianist
Fanfic„Gdybym tamtej nocy zostawiła go na zimnej ulicy, prawdopodobnie sumienie nie dałoby mi spokoju na długo, a moje życie wciąż było by tak samo nudne i monotonne. Zabierając ze sobą bezbronnego człowieka, zaprosiłam do domu demona, który przekroczył n...