Nazywam się Liia Cullen i jestem wampirem.
Jestem córką Esme i Carlise Cullen oraz siostrą Alice, Jaspera, Rosalie, Emmetta i Edwarda. Bardzo kocham rodzinę, jednak najbliższy jest mi Edward, gdyż jestem jego prawdziwą siostrą... Na dodatek bliźnia...
Zaintrygowana jego zachowaniem złapałam go za rękę i równocześnie skoczyliśmy z klifu. Zaczęliśmy krzyczeć dla zabawy. A kiedy wyłoniliśmy się z wody, chłopak przysunął mnie do siebie jak kiedyś, oplotlam ręce na około jego szyi, i nogi na około bioder.
- Chcę tylko powiedzieć, że nie oddam cię żadnemu Aro! - Zawołał zagarniając mi mokre włosy za ucho. Uśmiechnęłam się promiennie, dał mi nadzieję, motywację i szansę.
Następnie pocałowaliśmy się namiętnie i dopłynęliśmy na brzeg, a tam Jake wygłosił:
- Nie oddam cię Aro, ani nikomu innemu. Jesteś całym moim światem. - Wyciągnął coś z kieszeni i wciąż trzymając moją dłoń uklęknął - zostaniesz moją żoną?
Światło księżyca lekko na nas przyświeciło, Jacob w drugiej ręce trzymał pierścionek zaręczynowy! Byłam w szoku, więc chłopak z uśmiechem powtórzył:
- Wyjedziesz za mnie?
- Tak! - Wyszeptałam cała w skowronkach, chłopak włożył mi na palec pierścionek. Dopiero po chwili do mnie to dotarło i to z taką siłą, że zaczęłam piszczeć i skakać. Wskoczyłam mu na ręce przewracając na ziemie i zarzucając włosami pochyliłam się nad nim i zaczęłam go namiętnie całować.
Po powrocie do domu odnaleźliśmy Alice.
- Alice, mamy do ciebie bardzo ważne pytanie. - Zaczął Jacob.
- O co chodzi? - Zapytała nie odrywając się od wykonywanej czynności, czyli układania kwiatów w wazonie.
- Ile potrzebujesz czasu, aby zorganizować ślub i wesele marzeń?
Na moje słowa znieruchomiała, wyczułam kroki innych, usłyszeli nas z innych pomieszczeń. Moja drobna siostra odwróciła się w naszą stronę z zaskoczeniem na twarzy.
- Chcecie abym zorganizowała wasze wesle? - Jej głos zadrżał, nieco zmieszało nas jej dziwne zachowanie, ale spokojnie pokiwałam głową. Dziewczyna zareagowała natychmiastowo, zaczęła piszczeć, skakać i cieszyć się jak dziecko.
- Dziekuję! Tak bardzo o tym marzyłam! - Piszczała i rzuciła mi się na szyję, zaśmiałam się, a Jacob odetchnął z ulgą, nie spodziewał się, że kiedy odsunie się odemnie, rzuci mu się w objęcia. Był nieco speszony kiedy moja siostra ściskała go, ale odwzajemnił deliaktnie przytulas.
- Aaaaaaa - szczebiotała piszcząc, brzmiało to jakby dzwoneczki elfów uległy destrukcji. - Mam tyle do roboty! Tyle planów i pomysłów - totalnie odpłynęła, za naszymi plecami stanęła już reszta. Alice nagle uspokoiła się i skoczyła do mojej ręki unosząc ją wysoko. Przyglądała się pierścionkowi z błyskiem w oku.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Idealny - zaszczebiotała. Zaśmiałam się lekko zawstydzona pod nosem i spojrzałam na Jacoba. - Jak to dobrze, że mój przyszły szwagier ma taki dobry gust!
Haha no tak. Alice i jej modne spostrzerzenia.
- Zaręczyliście się... - Zza naszych pleców usłyszeliśmy szept Esme, jej głos był taki dziwnie pusty.
Odwróciliśmy się do nich przodem nieco wystraszeni. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Obawialiśmy się reakcji mojej rodziny. Moja mama wpatrywała się we mnie ze łzami w oczach, jej ostatnia córka ma wyjść za mąż. Przefrunęła łączącą nas odeległość i poprostu przyciągnęła do swojego ramienia po jednej stronie mnie, po drugiej Jacoba.
- Moje kochane dzieci! - Wyszeptała głosem pełnym rozczulenia - tak się cieszę! - Pozowliła się nam wyślizgnąc z uścisku, spojrzała wpierw na mnie. - Liia, moja córeczko.
- Mamo - westchnęłam słodkim głosem.
- Będziesz piękną panną młodą - zaszczebiotała. Następnie spojrzała serdecznie na mojego narzeczonego. - Witaj w rodzinie synu... - Przytuliła go ponownie. Tata znalazł się przy nas drugi, tóż za swoją żoną, był bardzo ucieszony:
- A więc jednak przepowiednia się spełni. Quileuci i Cullenowie - zaśmiał się - witaj w rodzinie. - Patrzył się na mnie jak ojciec na córkę przy wydawaniu jej za mąż - będe mógł cię prowadzić do ołtarza? - Zapytał z nadzieją.
- Oh tato! - Zawołałam rozczulona - oczywiście, że tak! Bardzo was kocham - jeszcze raz uściskałam rodziców. Żadne z nas nie spodziewało się takiej reakcji, o dziwo, Rosali również nam pogratulowała, co prawda nie tak czule jak inni, z daleka ale liczy się nawet delikatny uśmiech, zależało jej na naszym szczęściu. Pogodziła się chyba z faktem, że mamy wilka w rodzinie. Emmett wyściskał mnie promiennie i już zaczął zagadywać do Jacoba (drugiego mięśniaka) o jakiś ćwiczeniach... Złoto. W końcu Alice zwróciła naszą uwagę na siebie.
- O nic się nie martwcie, wszystko załatwimy! To będzie wasz dzień! Esme! Rosalie! Mamy tyle pracy! - We trzy wyfrunęły z salonu. Zachichotałam pod nosem i spojrzałam pełna euforii na Jacoba, Emmett nie mógł powstrzymać się od nowych żarcików na temat naszego życia seksualnego, a Jasper w spokoju mnie przytulił mówiąc, że cieszy się z mojego szczęścia.
Na końcu w salonie zostaliśmy we trójkę, ja, mój narzyczony i Edward... Przez cały ten czas stał w milczeniu unikając naszego wzroku. Zastygnął niczym marmurowy posąg. Nastała krępująca cisza, nie wiedzieliśmy co powie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Myślałem, że chcesz jej szczęścia. - Powiedział w końcu z poważną miną.
- Nie rozumiem - mruknął Jacob nieco się spinając.
- Miałem nadzieję, że kiedy dowiesz się prawdy, jak bardzo jesteś w stanie ją skrzywdzić, że odpuścisz. Zostawisz ją w spokoju, cierpiała by, a ty z nią, odczuwając podwójny ból, swój i jej. Ale przynajmniej, nikt by nie polował na nią.
- Edward... - Zaczął Jake, jednak ten mu przerwał mówiąc dalej:
- Wolisz zaryzykować. Życie swojej rodziny, jej rodziny, jej... Jeśli ci się uda, wszyscy będą żyli w szczęściu, wy również. Koniec wojny i problemów, cudownie, ale co jeśli ci się nie uda. Pomyśl jaką cenę będziesz musiał zapłacić.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Od autorki - w tym tygodniu rozdział wcześniej, ponieważ weekend mam calutki zawalony... Miłej majówki kochani <3