1. Herosi

4.2K 163 23
                                    

Siedziałam w ostatniej ławce, czekając na lekcję mitologii w jakiejś szkole dla śmiertelników. Po chwili wpatrywania się w drzwi z nadzieją ujrzenia nauczycielki, westchnęłam i przeniosłam wzrok na blondwłosego chłopaka przede mną. To on był moim celem. Mam za zadanie przyprowadzić go do naszego obozu bez widocznego uszczerbku na zdrowiu chłopaka. Uśmiechnęłam się do siebie.

- W gruncie rzeczy to trudne zadanie - przemknęło mi przez myśl

Żeby gdziekolwiek go zabrać, trzeba najpierw uświadomić go kim jest. Rozglądając się po jasnej sali dostrzegłam jeszcze parkę półbogów z niewątpliwą grecką aurą. Interesowali mnie jedynie do tego stopnia, bym była ostrożna, bo sama ich obecność mogła sprowadzić mi na głowę kogoś z Obozu Herosów.
Zatopiłam się w rozmyślaniach, przypominając sobie dom. Obóz Nuntius. Miejsce dla tych, którzy są bogami w 3/4 swojego jestestwa. Miejsce dwunastu nastolatków, po równo chłopców i dziewcząt. Posłańców bogów, którzy są dla mnie prawdziwą rodziną. I mimo, że nie nigdy w Obozie nie ma wszystkich, bo najwyżej 10 z nas, są dla mnie najważniejsi, tylko dlatego, że są.
Jesteśmy potrzebni. Bo kto odszuka Słoneczny Rydwan Apolla, gdy ten zapomni, gdzie go zostawił? A gdy Tanatosowi zwieje jakaś niewiele znacząca duszyczka, kto inny stawi się na wezwanie boga, by ją odszukać? Kiedy Afrodyta chciała przekazać wiadomość mężowi, również wezwała Posłańca i wyprawiła go w drogę. Każdy z bogów czasem był tak leniwy, lub aż tak "zapracowany", iż potrzebował pomocy jednego z Nuntius.
Ale dziś działałam tylko i wyłącznie dla swojego Obozu. W jakże bohaterskim akcie pewnej mantikory zwolniło się jedno miejsce w naszych szeregach, a siedzący przede mną Ben spełniał wszystkie warunki.
W tym momencie drzwi do klasy otworzyły się i wszystkie twarze niemal w tej samej chwili zwróciły się w stronę nauczycielki prawiącej kazanie trzem uczniom, których widziałam pierwszy raz w życiu. Dostrzegłam jednak, że oprócz mnie nikt nie przejawia zainteresowania przybyszami, więc opuściłam głowę, oczy nadal mając utkwione w tej trójce. Skupiłam umysł i użyłam swej mocy po boskim przodku. Błogosławieństwo Apolla potwierdziło moje dotychczasowe przupuszczenia.

- Siadajcie już - poleciła w końcu pani Adams półbogom

Percy Jackson wraz ze swoją dziewczyną od razu ruszyli do wolnej ławki, natomiast towarzyszący im syn Hadesa zawahał się chwilę, po czym usiadł obok mnie.

- Mgła - pomyślałam - To przydatny sprzymierzeniec.

W tym czasie nauczycielka rozpoczęła lekcję o herosach ze starożytnej Grecji. Kątem oka zauważyłam zaskoczenie i obawę na twarzach przybyszów, a ja doskonale wiedziałam o co im chodzi. Byli tu z powodu półbogów, a gdyby oni wypowiedzieli nazwę któregoś z potworów, ten niechybnie by się tu pojawił.
Pani Adams zaczęła swoją opowieść, najpierw mówiąc o Achillesie, później przechodząc do Heraklesa i Tezeusza. Nie słuchałam jej prawie wcale, bardziej skupiając się na wyglądaniu przez okno, jakby lada chwila w bramie szkoły miał pojawić się Minotaur, albo Hydra. Obserwowałam też klasę, rejestrując prawie każde zachowanie obecnych tu półbogów i rozmyślając nad powagą sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy.

- Panno de Gurney? - zwróciła się do mnie nauczycielka z naganą w głosie - Co finalnie stało się z Herkulesem?

- Heraklesem - poprawiłam ją, wiedząc, że rozmawiamy o herosach starożytnej Grecji - Został bogiem i poślubił Hebe.

Kobieta kiwnęła głową i zwróciła się z kolejnym pytaniem do następnego nieuważającego.

- Skąd wiedziałaś? - zapytał czarnowłosy chłopak o oliwkowej cerze, siedzący obok mnie - Nie mówiła o tym

- Ja, w przeciwieństwie do ciebie się uczę Nico - odpowiedziałam, uśmiechając się

Di Angelo prychnął i wzruszył ramionami, ale intuicja mówiła mi, że zacznie mnie obserwować.

                                  ***

Kiedy dwa dni później zobaczyłam, jak Ben wychodzi ze szkoły, podbiegłam do niego i złapałam go pod rękę, dając prowadzić się do jego domu. Chłopak zaśmiał się.

- Zamierzasz iść do mnie? - zapytał uśmiechając się szeroko

- Mhm! - odparłam krótko

Po raptem 10 minutach doszliśmy do domu Belby'ego. Od razu rzucił mi się w oczy wypielęgnowany trawnik i kwitnący ogród, a kiedy weszliśmy do środka, przywitało mnie obfitujące w rośliny wnętrze. Usiedliśmy razem z mamą Ben'a w kuchni i zaczęłam swój wykład, a kobieta raz po raz dopowiadała coś od siebie.

- Więc... Jestem herosem? - wydusił w końcu chłopak, ale ja już kręciłam przecząco głową

- Heroską jest twoja mama, a ty, jako, że twój ojciec to... -

- Ares - wtrąciła pani Belby

- To Ares - kontynuowałam - Jesteś Posłańcem Bogów.

Niemal widziałam trybiki w głowie chłopaka, jak próbował uwierzyć w słowa ukochanej matki i dziewczyny, która znienacka wyskakuje ze słowami: Bogowie istnieją, a ty jesteś synem jednego z nich. Idziemy na lody?
Wiedziałam, że ciężko mu przyswoić tą wiedzę jako prawdziwą. Wolał wierzyć, że obie jesteśmy pokręcone. Pamiętam moją reakcję, która wyglądała dość podobnie. Olśniło mnie i nagle wiedziałam już. Potrzeba mu dowodu. Wyjęłam z rękawa swojej ciemnobordowej koszuli dobrze wyważony sztylet i nacięłam nim wewnętrzną część dłoni i pokazałam Ben'owi, po czym polałam ranę wodą z kranu. Zarówno chłopak, jak i jego matka byli pod wrażeniem tego co zrobiłam, ale to pani Belby otrząsnęła się szybciej.

- Wiedziałam, że to możliwe, ale nigdy nie spotkałam potomka Posejdona - szepnęła

- Neptuna - odezwałam się, a kobieta skinęła głową przepraszająco - Dasz radę się szybko spakować? - zwróciłam się do rówieśnika - Tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wypadałoby się stąd ewakuować.

Chłopak potaknął i zniknął w swoim pokoju, żeby zaraz wyjść z niego z niewielkim plecakiem.

- Ahoj przygodo! - zawołał

                                ***

Po odstawieniu Ben'a do Obozu wróciłam do tej śmiertelnej szkoły, by obserwować poczynania greckich herosów. Już po pierwszych zajęciach dostrzegłam, jak Percy marszczy brwi, gdy profesor nie wyczytał nazwiska Belby'ego.

- Angel! - usłyszałam wołanie Annabeth, więc odwróciłam się od swojej szafki, stając twarzą w twarz z blondynką, jej morskookim chłopakiem i wiecznie ubierającym się na czarno synem Hadesa

- Co jest? - zapytałam niezobowiązująco

- Kojarzysz Ben'a Belby'ego? - zapytał Nico

Spojrzałam na niego z udawanym zaskoczeniem.

- Belby'ego? - powtórzyłam, udając zamyślenie, jakbym szukała tego nazwiska w pamięci. W końcu pokręciłam głową - Chyba nie spotkałam nikogo takiego - powiedziałam przepraszającym tonem - Idziecie na obiad?

Półbogowie kiwnęli głowami, więc ruszyliśmy korytarzem, rozmawiając głównie o szkole. W sumie gadało nam się dość przyjemnie, choć mogło ich irytować to, że nie mogą otwarcie mówić o swojej misji. Po kilku minutach marszu dotarliśmy przed drzwi stołówki. Zdecydowanie nie spodziewałam się tego, co ujrzałam po wejściu do jadalni. Poprzewracane stoły, połamane ławki, resztki jedzenia na podłodze i wrzeszczący uczniowie, a pośrodku tego wszystkiego oni...

Deputy of Gods 𝓝𝓲𝓬𝓸 𝓭𝓲 𝓐𝓷𝓰𝓮𝓵𝓸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz