7. Zagubiony czas

1.7K 110 26
                                    

Te oczy... 

Hipnotyzujące tęczówki wpatrywały się we mnie i czułam, jak w moje ciało wstępuje pewnego rodzaju paraliż. Wydawało mi się... nie, ja WIDZIAŁAM w nich umierających ludzi. Od tych oczu nie potrafiłabym się oderwać... gdyby nie Nico. 

Chłopak zrzucił mnie z siebie, a Piper pomogła mi wstać. Di Angelo patrzył na mnie z wyrzutem, w czasie kiedy ja starałam się dojść do siebie.

- ...dku, chica? - dobiegł do mnie głos Leo, ale wydawał się taki odległy, jakby za mgłą

Indiańska dziewczyna również coś mówiła, ale moje zmysły odmawiały posłuszeństwa. Słyszałam dźwięki. Mnóstwo brzęczących, małych, piskliwych dzwoneczków. Opadłam na kolana, nie przejmując się niczym, co działo się wokół mnie. Niemal nie zarejestrowałam, jak trójka zaniepokojonych herosów klęka wokół mnie, zapewne pytając co się dzieje. Nie potrafiłam im odpowiedzieć. Głowa stała się ciężka. Moje oczy przestały rozpoznawać obrazy. Przestrzeń, która mnie otaczała, była teraz tylko pustą, białą kartką. I ten dźwięk dzwoneczków...

Nagle wszystko ucichło. W otoczeniu przerażającej, bezdźwięcznej, białej przestrzeni zdołałam dźwignąć się na nogi.

- Angel de Gurney - usłyszałam szept, który w tej wszechogarniającej ciszy brzmiał co najmniej nienaturalnie - Angel de Gurney

- Kim jesteś? - zapytałam i niemal krzyknęłam, zdziwiona barwą mojego głosu-był nieco niższy, bardziej kobiecy

- Moja mała Angel de Gurney - ochrypły szept powrócił - Wiem czego szukasz... szukacie. - głos roześmiał się, a ja kręciłam się powoli wokół własnej osi, próbując odnaleźć jego źródło

- Szukajcie, a znajdziecie, jak to mówią - odparłam lekceważąco, mając nadzieję, że Szeptacz-jak postanowiłam go nazwać, pod wpływem jakiejś drwiny, wreszcie się pokaże

- W tym wypadku... Nie macie szans - roześmiał się diabolicznie - Ale możesz przyłączyć się do mnie...

- A kim jesteś i co zamierzasz zrobić? - zapytałam, marszcząc brwi, za co w chwilę później się skarciłam.

Nie należało uświadamiać Panu Nastraszę-Cię-Swoim-Głosem, że nic o nim nie wiem. A przynajmniej mogłam spróbować wyciągnąć od niego informacje podstępem, a nie pytaniem wprost.

- Ja, droga Angel de Gurney jestem twoim głosem prawdy - odrzekł, nadal rechocąc - Pomogę ci przejść na właściwą drogę... Bo czy bogowie choć raz wynagrodzili ci twoją służbę? W jakiś sposób? Czy okazali wdzięczność? Nie... Zaczęli od ciebie wymagać wypełnienia coraz większej ilości, najtrudniejszych zadań. Co masz ze służby im? Nic, oprócz strachu przed kolejną misją. Nic, oprócz obaw o swoje życie. Nic, oprócz nowych ran, blizn i trucizn. Zastanów się dobrze Angel de Gurney... Czy nie lepiej byłoby ci ze mną? Pomyśl tylko... ci pasożytniczy bogowie oddani nam w służbie. Ich moc, wykorzystywalibyśmy my. Nuntius byliby władcami. Prawdziwymi bogami... 

- Nie - odpowiedziałam krótko - Nie, kimkolwiek jesteś - wyciągnęłam swój miecz i obróciłam go w dłoni, po czym przybrałam pozycję gotową do walki 

- To błąd, Angel de Gurney - głos Szeptacza wciąż był spokojny, choć podejrzewam, że pod tą maską skrywa się gorycz, zawód i wściekłość-czyli najgorsza mieszanka uczuć - Masz jeszcze szansę... O tak... masz dużo CZASU na przemyślenie swojej decyzji.

Nie podobał mi się zaakcentowanie tego "czasu", ale zanim zdążyłam się odezwać, znów usłyszałam dzwoneczki, głowa zaczęła mnie cholernie boleć. Przymknęłam powieki, a kiedy znów je uniosłam, byłam... w Obozie Nuntius?

Deputy of Gods 𝓝𝓲𝓬𝓸 𝓭𝓲 𝓐𝓷𝓰𝓮𝓵𝓸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz