- Cóż... Teraz naszą największą nadzieją jest Leo, choć analogicznie do jego wzrostu, to raczej mała pociecha - westchnęłam, opierając się o kraty celi, w której nas zamknięto
- Mhm - mruknął Nico, stojąc w najciemniejszym kącie pomieszczenia
Piper z kolei siedziała na rozklekotanym krześle, zakrywając twarz dłońmi.
- Dlaczego tak się dałam? - zapytałam samej siebie, analizując wydarzenia uprzednich dwóch dni
Po tym, jak usłyszeliśmy głos sprawcy tego całego zamieszania, udało mi się zairyfonować do Kairosa, boga szczęśliwego losu, czy też łutu szczęścia, prosząc o błogosławieństwo na naszą dalszą wyprawę. I zgodziłby się! Gdyby nie Pan Leon Co-To-Za-Debilny-Facecik Valdez. Później, jak to było do przewidzenia po zatargu z bożkiem od losu, nastąpiło pasmo nieszczęść. Najpierw harpie próbowały wykraść nam żarcie, potem jakieś centaury omal nas nie stratowały, krzycząc coś o imprezie, potem jeszcze - nie mam pojęcia jakim cudem - drogę zagrodził nam drakon. Ostatecznie udało nam się dać złapać przez cyklopy, które zamknęły nas w tej celi. Wszystkich, oprócz syna Hefajstosa. Może wzięli go za jednego ze swoich? Kto ich tam wie. W każdym razie fakt pozostaje faktem, że jesteśmy tu uwięzieni.
- Musimy opracować jakiś plan - odezwała się Piper, podnosząc się z krzesła
- Podziwiam twoją pomysłowość - odparłam nieco zgryźliwie - Ale jeżeli nadal będziemy tu uwięzieni, to mamy marne szanse na wykonanie tego planu, jakikolwiek by nie był.
- Więc stąd wyjdźmy - wzruszył ramionami di Angelo, a ja spojrzałam na niego spod była
- Jeśli któreś z was przenika przez ściany, to nie mam nic przeciwko temu, by mimo tym powiedział - stwierdziłam, a syn Hadesa wniknął w ścianę
Zaraz, co? Di Angelo cofnął się tak, że cała jego postać stała w cieniu, a potem... No, zniknął!
- Co, na Zeusa? - momentalnie stanęłam prosto
Piper gestem nakazała mi się odwrócić. Kiedy to zrobiłam, moim oczom ukazał się Nico, mocujący się z zamkiem. Po chwili szczerego zdumienia odzyskałam profesjonalizm. No... prawie odzyskałam.
- Ekstra, ktoś jeszcze ma jakieś przydatne moce, o których nie wiem? - mój wzrok nieustannie wędrował od Nica do Piper
- Znam czaromowę i jestem w posiadaniu Katriopisa, a Leo swego czasu nosił smoka w walizce - córka Afrodyty machnęła ręką, jakby było to niewarte wspominania
Zacisnęłam usta, kiwając głową. Z niewiadomych przyczyn miałam ochotę się roześmiać. Cóż, zostawmy to na kiedy indziej. Nicowi właśnie udało się (jestem pewna, że fartem) otworzyć naszą celę.
- Musimy znaleźć naszą broń - powiedział Nico
- Słusznie - mruknęła, obmacując swoje rękawy, ale nie znalazłam w nich żadnego sztyletu
Przeklęte cyklopy.
- I wypadałoby nie wpaść znowu w ich ręcę... No i znaleźć Leo - dodała Piper
Wyprostowałam się. Racja, jeszcze nasza żywa zapalniczka...
- Dobra, chodźmy - odparłam - Jeśli będziemy trzymać się razem, nic nam... No tak, jasne, rozdzielmy się i dajmy zjeść potworom. Raz się żyje, nie? - prychnęłam, widząc, jak herosi ruszają w dwie przeciwne strony korytarza
Po chwili ruszyłam za synem Hadesa. Usiłowałam zapamiętać drogę, a jednocześnie zastanawiałam się, dlaczego właściwie cyklopy nas złapały. I dlaczego mieszkają w tej metalowej puszce. Budynek, cóż nazwałabym to raczej magazynem, albo hangarem, albo, no nie wiem, wielkim metalowym pudełkiem z celami? Nieważne, grunt, że przemierzaliśmy te korytarze w ciszy, od czasu, zatrzymując się, po usłyszeniu jakiegoś bliżej nieokreślonego dźwięku. Na pierwszym rozstaju dróg, oddzieliłam się od do Angela i powoli ruszyłam korytarzem, który ku mojemu zaniepokojeniu stawał się coraz bardziej gorący. Dotknęłam ściany po mojej prawej stronie i natychmiast z cichym sykiem oderwałam dłoń. To cholerstwo parzyło! Szłam dalej, wmawiając mojemu organizmowi, że jest chłodno, zimno, wręcz lodowato, ale jakbym się nie starała, temperatura się podwyższała.
CZYTASZ
Deputy of Gods 𝓝𝓲𝓬𝓸 𝓭𝓲 𝓐𝓷𝓰𝓮𝓵𝓸
FanficUWAGA! ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ ZASTANÓW SIĘ, CZY NA PEWNO ZNIESIESZ POZIOM ZAGMATWANIA TEJ OPOWIEŚCI (A W PEWNYM MOMENCIE JEST NAPRAWDĘ WYSOKI). JEŚLI UWAŻASZ, ŻE DASZ SOBIE Z TYM RADĘ - 𝓩𝓪𝓹𝓻𝓪𝓼𝔃𝓪𝓶! Bycie Posłańcem Olimpijskich Bogów nie jes...