Miałem ochotę przenieść się cieniem gdzieś bardzo daleko, stracić przytomność, przespać z rok... Zrobiłbym wszystko, żeby choć na chwilę przestać czuć się jak ostatni przegryw. Ale co może zrobić syn Hadesa w sprawach miłości? Odpowiedź jest prosta: nic. Afrodyta mnie ewidentnie nie lubi. Sprawiła, że zakochałem się w tak niesamowitej dziewczynie, która najwyraźniej nie odwzajemnia moich uczuć, choć przez chwilę, kiedy Angel oddała pocałunek... wydawało mi się, że to może mieć sens. Że może będę mógł być szczęśliwy. Z nią. A potem się skończyło. Szybko i bardzo boleśnie.
- Nico... - szepnęła Angel
Chciałem pocałować ją znowu, ale odwróciła głowę, przymykając oczy.
- Nie mogę - powiedziała cicho, a ja usłyszałem, jak moje serce rozpada się na maleńkie kawałeczki.
Czułem się, jakbym znów wpadł do Tartaru, pełen przygnębienia i strachu. Wróciłem na swoje miejsce, na przeciwko niej, ale nie odważyłem się już na nią spojrzeć. Znowu byłem tylko małym, zawiedzionym chłopcem ze złamanym sercem. I nienawidziłem tego uczucia.
Odrzucone uczucie nie jest czymś przyjemnym. A najgorszy w tym wszystkim jest ból, który dokucza bardziej niż jakikolwiek ból fizyczny. Nie potrafię zdefiniować tego, co teraz czuję. Jestem teraz mieszanką emocji i to w większości tych przygnębiających, smutnych, złych.
- Nico? - głos Piper wyrwał mnie z zamyślenia, kiedy dziewczyna usiadła obok mnie. Nie odpowiedziałem. Nie miałem ochoty na żadne idiotyczne pogawędki, które nie dotyczyły bezpośrednio naszej misji. Gdyby udało nam się ją niedługo zakończyć, rozeszlibyśmy się każdy w swoją stronę i nie musiałbym łamać sobie serca za każdym razem, kiedy spoglądam na Angel. - Co się stało?
- Nic. Daj mi spokój - powiedziałem tylko, mając nadzieję, że zrezygnuje.
- Nie, dopóki nie powiesz o co chodzi z tobą i Angel. Zachowujecie się inaczej. - Mclean trwała przy swoim postanowieniu wyciągnięcia ze mnie informacji.
- Dlaczego nie zapytasz Angel? - popatrzyłem w stronę ogniska, wokół którego Leo odprawiał jakieś indiańskie tańce. Wszystko, żeby tylko na nią nie spojrzeć.
- Już pytałam - odpowiedziała spokojnie - A teraz chcę znać twoją perspektywę.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale w końcu myśli wirujące mi w głowie znalazły upust w wyżalaniu się Piper. I opowiedziałem jej o naszej wyprawie, o tym całym trenerze Nuntius, który uznał nas za parę, o wypadzie do Maca, o pocałunku... o moich uczuciach. Mój wzrok mimowolnie powędrował do samotnej postaci spacerującej koło Willi Deus i przypatrywałem się jej nawet kiedy Piper zaczęła znowu do mnie mówić.
- A może jest jakiś powód, dla którego nie możecie być razem? - zasugerowała
- Jasne, po prostu nic do mnie nie czuje - odparłem trochę gniewnie
- Tego bym nie powiedziała... - powiedziała cicho, jakby do siebie, moja towarzyszka, co sprawiło, że błyskawicznie odwróciłem się w jej stronę z pytającą miną - Oh, Nico, jestem córką bogini miłości, nie? Wiem że was oboje do siebie ciągnie.
Westchnąłem tylko. Co z tego, że nas "do siebie ciągnie" skoro Angel mnie nie chce? Może nie kocha mnie w ten sposób co ja ją? Albo ma kogoś? Moje życie jest do kitu. Poczułem, jak Piper kładzie mi rękę na ramieniu i szepcze "Po prostu z nią porozmawiaj", i odchodzi skarcić Leo za włażenie do ogniska dla zabawy. Oparłem się wygodniej o kamień i uniosłem głowę do góry, przyglądając się gwiazdom.
Sen przyszedł zdecydowanie zbyt szybko. Byłem w sali tronowej ojca, a on sam chodził w te i z powrotem kilka metrów ode mnie, mrucząc coś do siebie.
CZYTASZ
Deputy of Gods 𝓝𝓲𝓬𝓸 𝓭𝓲 𝓐𝓷𝓰𝓮𝓵𝓸
FanfictionUWAGA! ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ ZASTANÓW SIĘ, CZY NA PEWNO ZNIESIESZ POZIOM ZAGMATWANIA TEJ OPOWIEŚCI (A W PEWNYM MOMENCIE JEST NAPRAWDĘ WYSOKI). JEŚLI UWAŻASZ, ŻE DASZ SOBIE Z TYM RADĘ - 𝓩𝓪𝓹𝓻𝓪𝓼𝔃𝓪𝓶! Bycie Posłańcem Olimpijskich Bogów nie jes...