- Czy to nie wyczerpujące? - zapytałam Nica, kiedy szliśmy obok siebie, przemierzając ulice dość ruchliwego miasteczka.
- Czasem, jeśli odległości są duże i przenoszę się w małych odstępach czasu - odparł, zerkając na mnie.
Podróże cieniem może nie należały do mojego ulubionego środku transportu, ale były fascynujące. Ostatecznie wchodziło się w cień i przenosiło o dowolną odległość w ciągu kilku sekund!
- Ciekawi mnie, jak to właściwie działa - powiedziałam z lekkim uśmiechem, patrząc w sklepową witrynę z wystawą jesiennych ubrań.
- To trochę jak labirynt - odpowiedział Nico, co sprawiło, że ponownie na niego spojrzałam - W ciemności jest wiele dróg i łatwo się zgubić, jeśli nie wie się którą wybrać.
- Zgubiłeś się kiedyś? - zapytałam
- Raz. Wylądowałem w Chinach. - niekontrolowanie parsknęłam cichym śmiechem.
- Cóż mnie najdalej wywiało, kiedy szłam na trzecią misję - uśmiechałam się, wspominając tamte stare, dobre czasy - Nie byłam pewna, gdzie mam zacząć i prosto z Obozu wyszłam do jakiegoś miasta w Europie.
- Musiałaś być zdziwiona - rzucił syn Hadesa, schodząc z drogi kolejnemu przechodniowi. Zdaje się, że robił wszystko, byle tylko przypadkiem nie otrzeć się o kogoś.
- I byłam - westchnęłam, wciąż mając w pamięci, jak jako kilkuletnia dziewczynka weszłam do całkowicie obcego mi miasta, pełnego całkowicie obcych mi ludzi, mówiących całkowicie obcym mi językiem. Przygoda życia. Nie wiedziałam gdzie jestem i co właściwie tam robię, a wręcz znalazłam się na granicy życia i śmierci. Byłam w Niemczech, które kiedyś były ogromną potęgą i gdzie kiedyś urzędowali bogowie, co nie wróżyło dla mnie zbyt dobrze. Półboskim (lub półtoraboskim, jak to lubimy sobie żartować my, Posłańcy) dzieciom nie wolno odwiedzać takich miejsc, bo są pełne potworów, z którymi moglibyśmy sobie nie poradzić. - Miałam wtedy niezłego farta, że udało mi się wrócić do Ameryki.
Nico tylko pokiwał głową w milczeniu. Nie chciałam mu się przyglądać, ale wydawało mi się, że był inny, że wyglądał inaczej. Jakby pewniej, bardziej zdecydowanie. I być może po niedawnych słowach Aarona zaczęłam się zastanawiać, czy ludzie mogliby nas uważać za parę, i czy uważam, że di Angelo jest przystojny. Cóż... owszem, uważam. W pewnym momencie chłopak zatrzymał się, więc zaczęłam się niepokoić i rozglądać za jakimś potworem, ale kiedy nie zauważyłam niczego podejrzanego, zwróciłam się do mojego ponurego towarzysza z pytającą miną.
- Zjemy coś? - zapytał Nico cicho, patrząc tęsknie w stronę McDonalds'a
Nico POV
Angel de Gurney zdecydowanie nie była typową dziewczyną. Nie nosiła kolorowych ubrań, nie bała się połamać paznokci, nie chodziła w rozpuszczonych włosach i wciąż chciała ze mną rozmawiać, nawet po tym jak warknąłem na nią zamiast podziękować za uratowanie życia. No i poszła ze mną do McDonalds. Będąc pośród śmiertelników nie mogliśmy zbytnio rozmawiać o misji i przeżyciach związanych z bogami, więc głównie siedzieliśmy w ciszy. Przyglądałem się jej, choć właściwie wolałbym nie zwracać na nią uwagi, bo z doświadczenia wiedziałem, że to nie może skończyć się dobrze. Już raz się tak czułem przy kimś, a potem ten pieprzony bożek kazał mi to wyznać, z resztą Percy miał dziewczynę, a Angel na sto procent ma chłopaka. Starałem się myśleć o misji, ale to znowu prowadziło do Angel.
- Było smaczne, prawda? - zacząłem, kiedy wyszliśmy znowu na ulicę i skierowaliśmy się na zachód, czyli tam, gdzie według Piper i Angel miałaby być Willa Deus.
CZYTASZ
Deputy of Gods 𝓝𝓲𝓬𝓸 𝓭𝓲 𝓐𝓷𝓰𝓮𝓵𝓸
FanfictionUWAGA! ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ ZASTANÓW SIĘ, CZY NA PEWNO ZNIESIESZ POZIOM ZAGMATWANIA TEJ OPOWIEŚCI (A W PEWNYM MOMENCIE JEST NAPRAWDĘ WYSOKI). JEŚLI UWAŻASZ, ŻE DASZ SOBIE Z TYM RADĘ - 𝓩𝓪𝓹𝓻𝓪𝓼𝔃𝓪𝓶! Bycie Posłańcem Olimpijskich Bogów nie jes...