6. Zagadka Sfinksa

1.9K 118 33
                                    

Leo PoV

- Daleko jeszczeee? - jęczałem, wpatrując się w plecy Angel z nadzieją, że tym razem odpowiedź będzie inna

Nadal szliśmy lasem, wszędzie było raczej ciemno, a Piper zaczęła się dziwnie zachowywać. Bo kto normalny patrzy co chwilę na syna Hadesa, kiedy tuż obok stoi takie ciacho jak ja?

- Właściwie... Już jesteśmy - brązowowłosa Nuntius zatrzymała się, w końcu odwracając się do nas twarzą

Zdecydowanie miała śliczną buźkę (nawet mimo uciążliwości tej wędrówki!). Ciemne włosy miała związane z tyłu, a jej oczy niemal biegały, wciąż obserwując teren.

- Już? Gdzie ta ścieżka? - dopytywała Mclean, rozglądając się dookoła

Di Angelo wyjął swój miecz ze stygijskiego żelaza, czekając na słowa naszej przewodniczki.

- Jakieś dwadzieścia metrów w tamtą stronę - wskazała kierunek, którym podążaliśmy - Jest wejście-

- Ale? - przerwało jej zniecierpliwione Hadesiątko

- Żeby przedostać się na ścieżkę, trzeba odpowiedzieć na pytania sfinksa - odpowiedziała z westchnieniem de Gurney

- Trudne są? - odezwałem się z cwaniackim uśmieszkiem - Bo mogę gościa podpalić

Angel POV

Zgodnie z przewidywaniami mapy, kilkanaście metrów dalej naszym oczom ukazały się dwa głazy stojące naprzeciw siebie, tworząc coś jakby portal. Pomiędzy nimi siedziała skulona postać, a gdy podeszliśmy bliżej, od razu było wiadomo, że to-

- Pan Sfinks? - zapytała grzecznie Piper, podchodząc do jegomościa

A stał przed nami niezbyt wysoki, siwy mężczyzna z długą aż do pasa brodą. Miał bystre, przenikliwe szare oczy, długi, zakrzywiony nos i zaciętą minę. Ubrany był w starą, postrzępioną, ciemną (nie potrafię stwierdzić jednego koloru) togę, a bose stopy pokrywała w całości trawa.

- Jeśli to jest sfinks, to ja nazywam się Afrodyta - mruknął di Angelo

- Cięcia budżetowe - puściłam do niego oko, tłumiąc śmiech

- Możecie się wyśmiewać- obruszył się staruszek - Ale wówczas nie poznacie tajemnicy nici oplatających świat!

- Jest trochę stuknięty, nie? - odezwał się Leo - Przecież my wcale nie-

- Chodziło mu o drogę - wyjaśniłam niecierpliwie półgłosem i zwróciłam się do mężczyzny, który właśnie oparł się o jeden z kamiennych słupów - Czy raczysz nas przepuścić, panie? Chcielibyś-

- Okraść sprytnego Hermesa? Wygrać ze zwariowaną Nike? Zapolować na czujną Artemidę? A może przelecieć-

- Daj spokój - lekko zrezygnowana przerwałam bogowi, stróżującemu przy tym przejściu

Już zdarzyło mi się go spotkać. Nigdy nie chciał wyjawić swojego imienia, ale przy wejściu każdej ze ścieżek, jeżeli komuś przyjdzie do łba taki pomysł, by ją przemierzyć - pojawia się właśnie od, jako strażnik. 

- Musimy tędy przejść - powiedział Valdez, szczerząc się do staruszka, który teraz zaczął przerzucać wzrok, na każde z nas po kolei

- Musicie? - zapytał- Wy będziecie MOGLI tędy przejść, jak odgadniecie rozwiązanie.

- Poprosimy tą zagadkę - odezwała się Piper, a wtedy strażnik wyprostował się i niemal przerażającym, grobowym tonem zaczął recytować:

Niegdyś byłem wesołkiem

Deputy of Gods 𝓝𝓲𝓬𝓸 𝓭𝓲 𝓐𝓷𝓰𝓮𝓵𝓸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz