Zaletą przynależenia do Obozu Nuntius jest fakt, że gdziekolwiek (oczywiście w granicach rozumu i Ameryki) by się nie było, brama do obozu zawsze jest na zachodzie, widoczna dla każdego samotnego półboga i wszystkich wiedzących, gdzie jej szukać Posłańców. Dlatego też, po chwili nie dłuższej niż dziesięć minut, ja i Nico mieliśmy przed sobą typowe chaszcze okalające Obóz, będące jednym z punktów obronnych, ostatecznie większa armia nie ma szans się przez nie przedostać.
- Ostrożnie - mruknęłam do chłopaka - Jeśli chcemy wejść do archiwum nikt nie może nas zobaczyć, a tu może się ktoś kręcić.
Di Angelo skinął głową i zaczęliśmy naszą przeprawę przez las. Może i to nie było zbyt trudne dla pojedynczych osób, ale i tak obawiałam się, że któryś z Posłańców mających wartę przy bramie nas zauważy. Wszystkich pewnie teraz zastanawia...dlaczego nie dbałam o to, kiedy to Leo zapuścił się do mojego Obozu. Otóż... Nuntius zazwyczaj nie mogą tu wracać, póki nie skończą swojej misji. To po prostu ryzykowne, bo kto wie? Może przez do środka wedrą się potwory? Podczas misji trzeba radzić sobie samemu. ...Ale nie zaszkodzi napaść na obozowe archiwum, prawda?
- To jest ta brama? - zapytał cicho Nico, a ja podążyłam za jego wzrokiem.
Patrzył na wysoką, kamienną, pokrytą winoroślą, de facto, bramę, na środku otwartej przestrzeni.
- Z bykołaka spadłeś? - miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale nie pora teraz na to. - Nasza brama jest tam.
Wyciągnęłam rękę i wskazałam na miejsce, gdzie rósł krzak czegośtam. Zawsze się wyłączałam, jak dziewczyna od Demeter zaczynała rozwodzić się nad tą stertą badyli, ale wiedziałam to, co było w nim najważniejsze - był magiczny, a właściwie pobłogosławiony przez Olimpijczyków, żeby nie przepuszczał wrogów. Aby bez problemu i w dodatku niezauważenie dostać się do Obozu (chociażby, żeby odpocząć, bo Nuntius mają w zwyczaju po udanej misji imprezować długo i głośno), należało po prostu przejść po krótkim "moście" z liści, co oczywiście jest raz trudniejsze, a raz łatwiejsze.
- Chodź za mną - szepnęłam, rozglądając się ostrożnie
Kairos najwyraźniej szedł z nami, bo udało nam się dostać do krzaka, bez okrzyków ze strony Obozu, lub lasu i wejść na teren Nuntius. I tak, jak zazwyczaj powrót do Obozu jest dla mnie wyczekiwaną chwilą wytchnienia, poczucia spokoju, powrotem do domu, tak teraz zaczęłam się niepokoić.
- Wszystko fajnie, ale trochę zbyt łatwo to idzie - powiedziałam cicho, prowadząc di Angela drogami najmniej rzucającymi się w oczy
- Nie narzekaj - mruknął w odpowiedzi
Budynek, w którym mieściło się archiwum, jako jedyny był jednopiętrowy i przypuszczalnie prosto było się do niego dostać. Tak naprawdę było to jednak znacznie trudniejsze. Wiedziałam, że było strzeżone, ale nikt nie wiedział w jaki sposób. Trener zanim wprowadził któregokolwiek z Posłańców do środka, zdejmował wszystkie "zabezpieczenia" jakiekolwiek by one nie były. Odwróciłam się do syna Hadesa, chcąc mu o tym powiedzieć, ale on miał zamknięte oczy i był bledszy niż zwykle.
- Nico?
- Śmierć - szepnął - Tutaj są zmarli.
- Jak to, zmarli? - zmarszczyłam brwi
Nie odpowiedział, tylko wyprostował się i wyciągnął miecz ze stygijskiego żelaza. Jeżeli w tym momencie pomyślałam, że przejdzie na przód budynku, machając mieczem, czy coś w tym stylu, to bardzo się myliłam. Nico po prostu wbił broń w ziemię. Tak zwyczajnie. Nawet nic wielkiego się nie stało, żadnego wybuchu, trzęsienia ziemi, nic.
- Przeniosę nas do środka - powiedział cicho di Angelo i złapał mnie za rękę zanim zdążyłam zaprotestować, po czym osunęliśmy się w cień budynku, lądując po drugiej stronie.
Oparłam się o ścianę, przymykając oczy, żeby uspokoić wirowanie w głowie. Dlatego, drogie dzieci, pamiętajcie: Podróże cieniem sprawiają, że w twoim łbie nagle zaczyna się roić od nadpobudliwych myśli, którym się wydaje, że wsiadły na karuzelę.
- W porządku? - zapytał Nico po chwili, a ja potaknęłam cicho - I tak nieźle to zniosłaś.
- Cieszę się - odparłam i w końcu rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Po mojej prawej stronie całą ścianę zajmowały szuflady, na środku stało kilka regałów z teczkami, a po lewej biurko, całkowicie kryjące się pod dokumentami.
- Cóż... - zaczęłam - Jest tego trochę więcej, niż zapamiętałam.
- Czego szukamy? - zapytał Nico, podchodząc do biurka
- Raczej wąska teczka, stara, trochę zniszczona. Jest na niej jego imię i nazwisko... - zawahałam się - Tu gdzieś jest katalog...
Dostrzegłam go właściwie kątem oka - katalog leżał na jednym z regałów. Wzięłam go do rąk i zaczęłam przewracać strony, szukając litery R. Znalazłam, szuflada numer 30. Oddałam katalog Nico i niemal rzuciłam się do ściany szuflad i szufladek, próbując wypatrzeć odpowiednią, jednocześnie co jakiś czas zerkając w stronę drzwi. Teczka Ricardsa znajdowała się w 5 rzędzie trzeciej kolumny, pełnej po brzegi w identyczne teczki. Szczerze mówiąc znalezienie odpowiedniej zajęło mi chwilę, ale przecież nie było niemożliwe. Widziałam, jak di Angelo zagląda do jakiejś innej szuflady po chwili wyciąga z niej nowszą, ale dość grubą teczkę. Właściwie nie miałam czasu się tym przejmować, bo w tym momencie otworzyły się drzwi archiwum i stanął w nich Aaron z założonymi na piersi rękami. Nie to, że nie ufam trenerowi, albo nie mówię mu wszystkiego... ale i tak schowałam teczkę za plecami i powoli zasunęłam szufladę.
- Ładny dzień, prawda? - zagadnęłam, uśmiechając się niewinnie (a przynajmniej w moim mniemaniu), za co Nico spiorunował mnie wzrokiem.
- Oczywiście, Angel, oczywiście - odparł trener, jakby zupełnie nie był zdziwiony naszą obecnością w miejscu, które... cóż... było zakazane. - Uroczy kawaler, choć muszę przyznać, że to dość osobliwe miejsce na randkę.
O, doprawdy? Musiałam przyznać, że jego spokój i brak pośpiechu był zastanawiający i nieco przerażający. Szczególnie, że według reguł powinien teraz wypowiedzieć tradycyjną formułkę wygnania, w końcu:
a) powinnam być na misji
b) bez pozwolenia wtargnęłam do archiwum, czym złamałam rozkaz
oraz c) przyprowadziłam ze sobą herosa.
Wszystkie te zarzuty sprawiają, że Aaron powinien odebrać mi Posłańczy naszyjnik (co jest równoznaczne z pozbawieniem broni, która jest z nim bezpośrednio związana) i wykluczyć z Nuntius. To, że tego nie zrobił (a do tej pory zawsze był bardzo sumienny i upierdliwy, jeśli chodzi o zasady i polecenia) było co najmniej niepokojące.
- Zamierzaliśmy wybrać się do wesołego miasteczka, ale archiwum było bliżej - uśmiechnęłam się nerwowo, zastanawiając się w jaki sposób dać jakiś sygnał Nico, żeby na miarę swoich możliwości nas stąd zabrał.
Okazuje się, że ten syn Hadesa też jest domyślny, bo podszedł do mnie, objął delikatnie ramieniem i pociągnął za sobą w cień. Ostatnim, co zobaczyłam, zanim ciemność mnie pochłonęła, była tylko lekko zdezorientowana mina Aarona i jakaś dziwnie znajoma postać za nim.
CZYTASZ
Deputy of Gods 𝓝𝓲𝓬𝓸 𝓭𝓲 𝓐𝓷𝓰𝓮𝓵𝓸
FanfictionUWAGA! ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ ZASTANÓW SIĘ, CZY NA PEWNO ZNIESIESZ POZIOM ZAGMATWANIA TEJ OPOWIEŚCI (A W PEWNYM MOMENCIE JEST NAPRAWDĘ WYSOKI). JEŚLI UWAŻASZ, ŻE DASZ SOBIE Z TYM RADĘ - 𝓩𝓪𝓹𝓻𝓪𝓼𝔃𝓪𝓶! Bycie Posłańcem Olimpijskich Bogów nie jes...