How happy we could be [grindeldore]

632 46 8
                                    

- A pan, panie profesorze? Co pan widzi w zwierciadle? - zapytał Harry.

Przeszłość, Harry. Coś, co mogłoby się wydarzyć, ale nie wydarzyło, bo byłem zbyt ślepy, by dostrzec, że ktoś, kogo kocham, zmienia się w potwora i nie zrobiłem nic, aby mu pomóc, póki miałem czas.

Stary profesor Dumbledore kątem oka zerknął na magiczne lustro i szybko z powrotem skupił wzrok na zaciekawionej twarzy małego, czarnowłosego chłopca. Harry patrzył na niego lekko mokrymi, iskrzącymi oczami. Siedział na zimnej podłodze pustej klasy, a obok niego zmięty kłębek materiału migotał blado. Profesor poprawił w zamyśleniu okulary połówki. Od lat nie spoglądał w zwierciadło. To, co pokazywało było zbyt bolesne i po prostu nierealne. Zatracanie się w ułudnych fantazjach, gdy po świecie szalał szaleniec, nie należało do bezpiecznych.

- Widzę siebie... - powiedział. - Z parą ciepłych skarpet. Od dawna o takich marzyłem, a wszyscy zawsze dają mi na święta książki.

Oprócz niego. On zawsze dawał skarpety, sweter, szalik... Robił je po nocach, mugolskim sposobem, bez odrobiny magii. Wychodziły brzydkie, krzywe, za małe lub za duże, z nierównymi oczkami, ale właśnie to było najbardziej urzekające- bo się starał.

Uśmiechnął się ciepło do Harry’ego.

- Uważaj Harry. To lustro daje tylko ułudę rzeczywistości. Patrzenie w nie niczego nie zmieni ani nie naprawi. Tylko pogłębi żal, gdy trzeba będzie się od niego oderwać.

Uwierz, wiem o tym lepiej niż ktokolwiek inny. To lustro sączy w serce słodką truciznę, którą przyjmujesz z radością, ale potem nie jesteś w stanie znaleźć antidotum i to cię powoli zabija.

Harry skinął głową, ale znów spojrzał w lustro. Potem otarł policzki rękawem i podniósł pelerynę niewidkę z podłogi. Przystanął na chwilę w drzwiach.

- Dziękuję, panie profesorze. Dobranoc.

- Dobranoc, Harry.

Chłopiec zniknął. Drzwi się przymknęły, poruszane niewidoczną ręką.

Dumbledore westchnął.

- Tylko przez chwilę- szepnął.

Powiódł palcem po dobrze znanym napisie.

AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄ WTE IN MAJ IBDO.

ODBIJAM NIE TWĄ TWARZ ALE TWEGO SERCA PRAGNIENIA.

Skarpety... Prychnął. Mimo upływu lat zwierciadło zawsze pokazywało mu to samo i bynajmniej nie była to para ciepłych, wełnianych skarpet jak powiedział Harry’emu.

Wiedział, że to, co robi, jest głupie, lekkomyślne i nic mu nie da, ale nie potrafił się powstrzymać. Przymknął oczy, a kiedy je otworzył, nie zobaczył w zwierciadle siebie, lecz młodą, szczerze uśmiechniętą twarz blondwłosego młodzieńca z lekkimi dołeczkami. Młodzieniec stał na polu pszenicy oświetlany z góry przez popołudniowe słońce. Gdzieś z tyłu widać było również murowany dom. Do blondyna od tyłu podszedł inny chłopak. Nieco niższy, choć w podobnym wieku. Objął blondyna ramionami w pasie, a ten odwrócił się i...

Dumbledore zamknął oczy. Odwrócił się. Nie chciał więcej na to patrzeć.

A mogliśmy być szczęśliwi... Naprawdę mogliśmy... Gdybym tylko... Tylko nie był tak ślepy... Przepraszam Gellercie, że nic nie widziałem. Byłem głupcem.

Under the Moon |ᴍᴜʟᴛɪғᴀɴᴅᴏᴍ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs ᴠᴏʟ.2|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz