Abnormality [Jerome Valeska x OC]

557 15 2
                                    

Dedykuję HQ3333

Mrucząc przekleństwa pod adresem kierowcy, który ochlapał błotem jej szary płaszcz i ołówkową spódnicę Lila Donnell przemierzała ulice Gotham City, chwiejąc się na zdecydowanie zbyt wysokich obcasach. Młoda kobieta nie wyglądała kwitnąco. Trudno orzec, czy przez to, że jej jasne, kręcone włosy były potargane przez wiatr i dawno przestały udawać, że układają się według początkowego upięcia, czy zawiniły ściągnięte gniewem brwi i wykrzywione w grymasie złości usta. Może wina również częściowo leżała w brudnym błocie roztartym na jej policzku albo nawet rozmazanej, czerwonej szmince. Niemniej, wreszcie zawsze przesadnie schludna postać Lila Donnell wpasowała się w aurę mrocznego, brudnego miasta przeciętnych obywateli. Cały ten dzień był dla niej pasmem niepowodzeń i przykrych zrządzeń losu, do tego stopnia, że nie zdziwiłaby się, gdyby nagle wpadła na jakiegoś nieobliczalnego psychopatę.

Obcasy stukały o mokry chodnik. Kolorowe neony odbijały się w przybrudzonych szybach niszowych kafejek i sklepów. Lila rozglądała się nerwowo na boki, do jej domu nie było daleko, ale zalegające w bocznych uliczkach cienie i pomiaukiwanie bezdomnych kotów wywoływało niepokój. Coś szurnęło tuż za nią.

Odwróciła się, ale zobaczyła jedynie pustą uliczkę.

- Oj, Lila. Zaczynasz odpływać- zganiła samą siebie i ruszyła dalej.

Przeszła kilka metrów i wiedziona przeczuciem zawróciła. Spojrzała w najbliższą, ślepą uliczkę, tyły jakiejś restauracji z kontenerami na śmieci i parą szarych, odrapanych drzwi na końcu. Zasłoniła usta dłonią, ale mimo to ledwo stłumiła wrzask.

Oparty o ceglaną, brudną ścianę siedział okaleczony mężczyzna. Wokół twarzy biegła gruba, poszarpana blizna, podobnie wokół oczu, a jego usta... Boże, jego usta całe opuchnięte, czerwone i poparzone, pobrudzone zielonym, gęstym czymś. Może zupą? Mężczyzna miał rude, nastroszone włosy, nosił spodnie w pasiak i biały podkoszulek. Byłby nawet przystojny, gdyby nie blizny i oparzenia. I, Boże, Lila znała tego mężczyznę. Bawili się razem za dzieciaka. Przed nią, znudzoną, spracowaną dwudziestokilkulatką, siedział poszukiwany morderca i psychopata, jej przyjaciel z dzieciństwa Jerome Valeska.

- Jerry? - wyszeptała zduszonym głosem. - Co ci się stało?

Nie potrafiła myśleć o nim w kategorii matkobójcy i psychola. Nie potrafiła sobie wyobrazić jak chłopiec, którego znała, nawet jeśli nienawidził swojej okrutnej matki, która tak często go biła, mógłby kogokolwiek zabić. Jednak media nie kłamały, zdjęcia ofiar nie kłamały. Przed Lilą Donnell siedział seryjny morderca, a ona w całej swojej racjonalności myślała tylko, jak zabrać go do domu i opatrzeć.

Jerome spojrzał na nią z furią, ale jego złość wyparowała równie szybko, jak się pojawiła, zastąpiona niedowierzaniem.

- Lila? - Imię matki od lat wzbudzało w nim jedynie pogardę, lecz w odniesieniu do tej jednej, konkretnej Lilii nigdy. Bo to była jego Lila. Córka poskramiaczy lwów, która jako jedyna sama chciała z nim rozmawiać, której podarował kwiatki na szóste urodziny, ta, która pozwalało mu chować się przed pijaną matką we własnym pokoju.

- Czekaj, czekaj... Już... już ci pomagam... Zadzwo... Nie mogę zadzwonić po karetkę. Boże, Jerry, co ja mam zrobić? - zaczynała panikować.

Jerome uśmiechnął się boleśnie.

- Pomóż mi wstać.

Lilii z trudem, ale w końcu udało się postawić Jerome do pionu i opierając go lekko na własnym ramieniu podprowadzić do wskazanego przezeń samochodu. Nierzucający się w oczy, srebrny samochód, którego właścicielem mógłby być każdy. Od studentki po prezesa w średnim wieku czy starsze małżeństwo.

Jerome wyciągnął kluczyki.

- Ten stary cap powinien lepiej chować takie rzeczy- rzucił z satysfakcją.

Lila tylko uniosła brwi.

Valeska usiadł za kierownicą, ona na miejscu pasażera i dopiero kiedy silnik zaskoczył, a samochód zręcznie włączył się do ruchu na głównej ulicy, dotarło do niej, że właśnie popełniła prawdopodobnie największe głupstwo w swoim życiu. Uciekała z mordercą. Jeśli ją z nim zobaczą, zostanie uznana współwinną w zbrodni. Spędzi resztę życia w więzieniu. Nigdy nie wyjdzie za mąż, nigdy nie założy normalnej, spokojnej rodziny.

Zacisnęła mocno dłoń na podłokietniku. To było głupie, niewyobrażalnie wręcz głupie, ale może... może miało szansę się powieść.

- Jerry... - Odetchnęła. - Jerry, zatrzymaj się, proszę.

Valeska spełnił prośbę. Zaparkowali przed losowym budynkiem mieszkalnym. W oknach wisiały firanki, w części świeciło światło. Chyba jej ufał, przez co czuła się jeszcze gorzej, ale była na tyle rozsądna... Nie, nie była. Była chyba szalona, zastanawiając się nad wydaniem go na łaskę policji. Schowała twarz w dłoniach.

- Jedź. Nie pytaj- poprosiła.- Po prostu jedź.

Jerome pogłaskał ją po głowie i znowu włączył się do ruchu. Jechali długo, bardzo długo, aż kolorowe neony Gotham stały się tylko jaśniejszym punktem na różowiejącym horyzoncie.

...

- O Jeromie Valeska słuch zaginął. Były pacjent Azylu Arkham uciekł z zakładu ponad cztery lata temu i choć władze zapewniają, że wciąż pracują nad pochwyceniem zbiega brak postępów oraz aktywnej działalności kryminalisty wydają się prowadzić śledztwo do martwego punktu. Czy usłyszymy jeszcze o Jeromie Valeska? Więcej o tym opowie nasz dzisiejszy gość specjalny, komisarz... - Ekran telewizora zgasł, a kobieca dłoń ze świeżo pomalowanymi paznokciami ze złością odłożyła pilota na niski, drewniany stolik.

- Znowu oglądasz te bzdury? - zapytała ostro Lila Valeska- Dziecko patrzy, Jerry- dodała już spokojniej, ale wciąż z naganą.

Dwuletni chłopiec wtulił się mocniej w ojca i uśmiechnął szeroko do matki. Na ten widok kobieta ujęła się pod boki i pogroziła mu żartobliwie palcem. Jego jasne loczki złociły się w słońcu wpadającym do domu przez kremowe żaluzje.

Lila Valeska nie żałowała. Nie miała czego żałować.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Było to dla mnie wyzwanie, gdyż starałam się sprostać wymaganiom, a jednocześnie nie zrobić z Jerome, którego nawiasem mówiąc w ogóle wcześniej nie znałam, ale od razu polubiłam, totalnie ooc, ale chyba przy tej fabule, jeśli ich rodzina nie miała być kompletnie patologicznym szambem, nie udałoby się to nikomu. Więc tak, Jerome Valeska jest mocno ugrzeczniony, ale czy coś w tym złego? Myślę, że nie. Co do Lilii była trudna z zupełnie innego powodu. Nie chciałam popadać w sztampę, co jest, przynajmniej dla mnie, niezwykle trudne przy pisaniu oc (szczególnie takich, które mam shippować z antagonistami/postaciami ze skrzywioną psychiką), bo z jednej strony niby postaci są od siebie różne, ale z drugiej wszystkie przemawiają moim głosem.

Mam nadzieję, że się spodobało i sprostałam oczekiwaniom ;)

Under the Moon |ᴍᴜʟᴛɪғᴀɴᴅᴏᴍ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs ᴠᴏʟ.2|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz