Blizzard [snk frozen au]

157 16 3
                                    

Dedykuję karilola033

Śnieg siekł zaciekle, wiatr targał ubraniem, smagał policzki lodowymi kryształkami, jakby chciał je rozchlastać. Wokół była biel. Przerażająca, kłębiąca się biel, od której nie można było uciec. Nie było gdzie się schronić, widoczność kończyła się na odległości metra, może dwóch. Już nawet nie wiedział, czy zbliża się, czy oddala od miasteczka, ledwie godzinę wcześniej widocznego jak na dłoni u stóp góry. Kręta ścieżka zniknęła pod zaspami.

Nie czuł już palców, stopy zaczynały mu grabieć. Miał wrażenie, że zaraz zaśnie, ból odsuwał się na dalszy plan i malał do tępego pulsowania. Szedł chwiejnie, zataczając się jak pijany i modląc w duchu do jakichkolwiek bóstw zdolnych go usłyszeć o wystającą skałę, grotę, nawet dziurę w ziemi, byleby dostatecznie dużą, aby się schronić. Nie miał już sił, iść dalej. Miasteczko wydawało się nieosiągalne i dalekie, zupełnie jak sen tuż po przebudzeniu.

Potknął się i upadł z chrzęstem. Wpadł w sypki śnieg aż po łokcie. Wiedział, że powinien wstać, że musi wstać, ale ta senność... Ten ciężar... A co gdyby... po prostu... zasnąć...?

...

Levi biegł szybko i przeklinał wcale nie cicho. Śnieżyca wokół hulała potężnie, bębniąc w szczelnie pozamykane okiennice i drzwi, skutecznie powstrzymując kogokolwiek przed opuszczeniem bezpiecznego, ciepłego domu. Każdego, oprócz niego - wściekłego, przerażonego, nabuzowanego adrenaliną i ubranego w tę idiotycznie przewiewną koszulę nocną. Cóż, wyszedł w pośpiechu.

Wiatr rozwiewał czarne włosy, ale biała kurzawa rozstępowała się wokół, jakby onieśmielona, a jemu trzęsły się ręce.

Gdy się obudził, od razu zauważył, że coś jest nie tak. Nie przeszkadzał mu chłód, jednak Eren zawsze pilnował ognia. W domu było zimno i ciemno. Erena nie było, a na zewnątrz szalał żywioł.

Biegł długo i krzyczał, wrzeszczał, aż zachrypł. I kiedy zaczynał tracić już nadzieję, dostrzegł coś w śniegu - przebłysk brązu, tak nikły, że ledwo dostrzegalny.

Rozedrganym ruchem odgarnął śnieg i przypadł do wychłodzonego ciała. Skóra chłopaka była lodowata, usta zsiniałe. Oddychał, ledwo, ale oddychał. Żył.

Levi nigdy nie czuł tak wielkiej ulgi. Przycisnął dłonie do policzków Erena i mamrocząc pod nosem, czekał, czarował, jak to lubił mawiać Jaeger.

Chłopak drgnął. Zielone, zamglone oczy spojrzały na Levia zdezorientowane.

- Czemu masz na sobie sukienkę? - zapytał słabo Eren.

Levi uniósł w niedowierzaniu brwi.

- Naprawdę to cię teraz najbardziej interesuje?

Eren uśmiechnął się słabo.

- Księżniczka ratuje księcia...

- Sam jesteś księżniczka - fuknął Levi.

Był zły, wściekły wręcz - ten nieodpowiedzialny, porywczy, boleśnie uroczy dzieciak... - ale... Eren żył. I tylko to się liczyło.

- Dasz radę wstać? - zapytał. - Nie dam rady jednocześnie cię taszczyć i odpędzać śniegu.

- Chyba tak - mruknął Eren.

- Mam nadzieję.

Under the Moon |ᴍᴜʟᴛɪғᴀɴᴅᴏᴍ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs ᴠᴏʟ.2|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz