The end?

107 12 6
                                    

Wyjątkowo obudziłam się wcześnie rano. Wykonałam poranną rutynę. Na dworze padało i było chłodno, więc postanowiłam nałożyć coś cieplejszego niż zwykły t-shirt, czyli ukradzioną wcześniej bluzę Torda. Gdyby nie śmierdziała dymem to pewnie częściej bym ją nakładała, bo jest wygodna i  ciepła. Już wiem dlaczego chłopaki cięgle noszą te swoje kolorowe bluzy...

W każdym razie postanowiłam dokończyć sprzątanie przed przyjazdem Liz. Trochę mi to zajęło, bo wczoraj ogarnęłam tylko salon i kuchnie. Rada na przyszłość: Podczas sprzątania nie włączaj seriali...

Podczas wrzucania brudów do pralki zadzwonił mój telefon. Polka powiedziała, że niedługo będzie lądować i poprosiła mnie o przyjechanie po nią. Oczywiście zgodziłam się i od razu pojechałam na lotnisko. Na znienawidzonym prze zemnie miejscu musiałam trochę zaczekać na przyjaciółkę. W czasie tej krótkiej przerwy postanowiłam napisać do chłopaków.

Hel:Hej, co tam?

Tord:Hej, nic Jak zwykle nuda :/ A co tam u ciebie?

Hel: czekam na Liz... Samolot, którym leci powinien być już kilka minut temu Nudzie się

Tord: to zdejmij ubrania i ich pilnuj

Hel: ha ha, bardzo śmieszne.

Tord: Kropka nienawiści? na mnie? Osz ty! Foch!

Hel: Nie, ty wiesz od czego jest to skrót?

Tord: tak (͡° ͜ʖ ͡°)

Hel: ಠ_ಠ... Muszę kończyć widzę Liz, pa!

Tord: Szkoda, pa ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Wstałam z krzesełka i podeszłam do przyjaciółki. Przywrzałyśmy się, poprzytulałyśmy się, poplotkowaliśmy i tak dalej...

- Dobra, może w końcu wsiądziemy do auta? - zaproponowałam, bo zauważyłam ja ochrona zaczęła nam się przyglądać... Staliśmy na środku sali i darłyśmy się. Nie mówię nic o tym, że czasem Polka nie znała jakiegoś słowa i zastępowała go Polskim. Brzmiało to dość śmiesznie, ale wracając...

W samochodzie i tak kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Po drodze napotkaliśmy kilka przeszkód, zwanymi sklepami. Co by o nas nie mówić nadal jesteśmy kobietami i lubimy chodzić po sklepach. Ale to nie nasza wina, że w sklepie była promocja z słodyczami zza granicy! Obkupiłyśmy się jak szalone. Pocky, wiele rożnych Kit Katów o nietypowych smakach, oreo o smaku zielonej herbaty, ostre cukierki, lizaki z robakami jak i same robaki i wiele innych... Dodatkowo Liz przywiozła też trochę słodyczy z swojej ojczyzny.

Potem poszłyśmy do McDonalda, a potem prosto do domu. Już w moim mieszkaniu zabrałam Liz siaki z słodyczami i zaprowadziłam ją do pokoju. W czasie kiedy Polka zaczęła się rozpakowywać ja wypakowałam WSZYSTKIE słodycze na stolik w salonie. Było ich naprawdę sporo, nie było widać ani centymetra stołu.

A gdyby tak zrobić recenzje na bloga? W sumie dawno nic nie dodawałam... Postanowione! Zrobiłam kilka zdjęć słodkości i kiedy przyszła Liz zaczęłyśmy jej jeść. Najwięcej zabawy miałyśmy przy robakach i lizakach z nimi.

Wyobraźcie sobie gigantycznego pająka. Już? To teraz zatopcie go w lizaku. Gotowe? Na koniec dodajcie dziewczynę, która boi się najmniejszego pajęczaka. Świetnie! Oto koniec poradnika "Jak stracić wszystkich przyjaciół część 1".

A tak na serio, sama miałam problem z niektórymi przekąskami... Były dobre, ale moim daniem trochę za słodkie...  Po spróbowaniu wszystkich słodyczy zaczęłyśmy oglądać jakieś filmy. Oczywiście w między czasie rozmawiałyśmy i jedliśmy słodkości.

W czerwony ci do twarzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz