-Wow! Ale tu ładnie... - siedzieliśmy razem na małej górce niedaleko wesołego miasteczka. Zaczęło się ściemniać, więc wszystkie atrakcje były przepięknie oświetlone. Staliśmy kilka minut oglądając powoli zachodzące słońce i coraz bardziej widoczne rozświetlone wesołe miasteczko.
- Wracamy już? Chyba nie chcemy, aby chłopaki nas zostawili, nie? - zaśmiał się rogaty
- Tak, robi się już późno. - powiedziałam nadal zaczarowana widokiem.
Podeszliśmy pod mapkę i czekaliśmy na przyjaciół. Spóźniali się. Pięć minut, dziesięć, dwadzieścia, godzinę.
- Tord zadzwoń i spytaj się gdzie są. - Może czekają w jakiejś kolejce? Myślałam patrząc na zegarek.
- Zostawiłem telefon w domu, ty zadzwoń. - No to mamy problem...
- Nie mogę, rozładował mi się.
Trochę trwało zanim udało nam się pożyczyć od kogoś power banka. Niestety baba, która nam go pożyczyła była typowym plastikiem. Szpachla na ryju, bluzka z dekoltem do pępka i kawałek materiału, który, powinien być spódnicą. Dodatkowo próbowała poderwać Torda, a temu się podobało. Co mężczyźni widzą w takich plastikach!
Kiedy tylko mój telefon naładował się wystarczająco, aby się włączyć oddałam plastikowi pożyczone urządzenie. Podziękowałam i jak najszybciej oddaliłam się od tego czegoś. Oczywiście musiałam ciągnąć za sobą szarookiego.
- Ej! Zostaw mnie. Co się z tobą dzieje? - chłopak wyrwał się tuż przy tabliczce z mapą parku.
- Wkurzał mnie ten plastik i tyle. Podrywała cię, a ty śliniłeś się na jej widok! - wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Edda.
- Ona mnie nie podrywała, a ja się nie śliniłem! Zazdrosna jesteś?
- Ta... Jasne. - Chciałam się kłócić dalej, ale w po drugiej stronie usłyszałam głos w telefonie. - Hej Edd, gdzie jesteście? Spóźniacie się już godzinę.
- Spóźniamy na co? Jesteśmy w domu, więc jak chcesz do przychodź. - Zaraz gdzie?
- Czekaj. Powtórz gdzie jesteście? - Zapytałam mając nadzieje, że się przesłyszałam. Miłośnik coli powtórzył, a ja musiałam się powstrzymać aby nie nawrzeszczeć na niego
- Gdzie są? - prawie zapomniałam o obecności Norwega.
- Zapomnieli o nas... Są w domu. - Zanim zdążyłam dokończyć Tord wyrwał mi telefon i zaczął drzeć się na cały głos do telefonu.
Cały mój wysiłek, aby ludzie nie patrzyli na nas jak na dziwaków poszedł na marne. Oczywiście próbowałam uciszyć chłopaka, ale wszystkie moje próby spełzły na niczym. Ledwo udało mi się uratować mój telefon od randki z chodnikiem. Posłałam Rogaczowi mordercze spojrzenie i schowałam urządzanie do kieszeni.
- I co? - zapytałam nadal trochę zła za próbę morderstwa mojego telefonu.
- Nico. Chłopakom nie chce się przyjechać. Chyba musimy iść na piechotę. - Wyszliśmy z wesołego miasteczka w niezbyt wesołych humorach.
Początek naszej drogi spędziliśmy w niemiłej ciszy. Zastanawiając się jak oni mogli o nas zapomnieć. Ale już po kilku metrach zaczęliśmy rozmawiać. A potem wspominać dzieciństwo.
- Pamiętasz jak rzucaliśmy kamieniami jakiś chłopaków?
- Oczywiście! Miałam potem niezłe kłopoty. - zaśmiałam się na wspomnienie tego wydarzenia. Miałam tygodniowy szlaban na wychodzenie z domu. - A pamiętasz jak prawie spaliliśmy plac zabaw przy szkole?

CZYTASZ
W czerwony ci do twarzy
FanfictionJestem pewna, że w dzieciństwie miałaś pełno przyjaciół. Nie? Tak jak Hel. Zawsze wszystkie dzieci się z niej śmiały. Dziewczynka miała tylko jednego przyjaciela. Takiego samego "dziwaka" jak ona sama. Razem byli nie do powstrzymania, a zawsze byli...