#17

127 6 0
                                    

Mój spokojny sen przeszkodziło pukanie do drzwi. Z niechęcią wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi, w nich stał Puszek.

-Co cię do mnie sprowadza? -Byłem zaskoczony jego wizytą.

-Mamy mały problem. -Zaczął niepewnie.

-O co chodzi?

-Pamiętasz nasz ostatni wyjazd do Afryki?

-No w tedy poznałem Angelike. Ale przejdź do rzeczy.

-To na prawdę nie za dobra wiadomość. David (taki jeden z którym miałem się rozprawić) jednak przeżył i wysłał kogoś kto ma cię zlikwidować.

-Nie za bardzo mnie to obchodzi bo nikomu się to nie uda. Jedyna osoba która mogła by mnie zabić to Blanka ona jedyna wie gdzie jest moje słabe miejsce i wie gdzie uderzyć.

On jedynie kiwnął głową i odszedł. Ja przebrałem się. Po czym ruszyłem na dół. W kuchni nikogo nie było więc musiałem liczyć sam na siebie.
Na śniadanie zdecydowałem się na sałatkę z kurczakiem. Z śniadaniem ruszyłem do salonu, włączyłem telewizor i zacząłem degustować sałatkę którą sobie nałożyłem. W telewizji nie leciało nic ciekawego, więc skakałem z kanału na kanał.

Po tym jak zjadłem śniadanie które było na prawdę dobre przyszedł do mnie SMS. Nie miałem za bardzo humoru na cokolwiek.

Nieznany numer:

"Jesteśmy na podjezdzie, czekamy jak się nie boisz przyjdź, jeżeli nie spalimy twój dom i szpital w którym spoczywa twoja córeczka."

Bez wahania wyszedłem z domu, oczywiście wziąłem pistolet ze sobą. Jak jeden z idiotów chciał się odezwać, bez zmrużenia oka wyciągnąłem pistolet i strzeliłem najpierw w jednego z nich a potem w drugiego. Z powrotem wróciłem do domu. Rzuciłem się na sofę. Już miałem zasypiać, ale coś mi przeszkodziło, dokładniej ktoś.

-Szefie może pojedziemy dzisiaj wcześniej do Blanki?

-No okej. To jedziemy od razu chyba że czegoś potrzebujesz?

-Nie.

Poszliśmy na dół. Otworzyliśmy auto wsiedliśmy do niego i odjechaliśmy z piskiem opon.

W szpitalu było większe zamieszanie niż zazwyczaj. Podbiegła do nas siostra ta sama co wczoraj.

-Pańska córka się obudziła.

-Przepraszam, to musi być pomyłka jak wczoraj. Moja córka nie żyje.

-Ee... pewnie tak, przepraszam za zawracanie głowy. -Podbiegła w inną stronę ja skierowałem się do pokoju mojej zmarłej córki.

Otworzyłem drzwi, pierwsze puściłem Puszka. Któremu spadły róże, które przynieśliśmy. Przez chwilę zastanawiałem się co takiego się stało,  że opuścił kwiaty. Po chwili sam bym tak samo zareagował ponieważ zobaczyłem uśmiechającą Blanke. Rozmawiała z lekarzem, a kiedy spojrzała w naszą stronę jej uśmiech się poszerzył.

-B..B..Blanka?

-Cześć tatusiu. Tęskniłam.

Nie mogłem w to uwierzyć, powolnym krokiem zmierzałem w jej kierunku. Przytuliłem ją i zacząłem płakać. W moje ślady poszedł Puszek.

-Brakowało nam ciebie.

Przytulaliśmy się tak dwadzieścia minut.

-Kiedy Blanka będzie mogła wyjść ze szpitala?

-To zależy od jej samopoczucia. Bo ja mogę ją wypuścić dopiero jutro, jeżeli źle się czuję a jak nie to kiedy chcecie. To ja was zostawię.

Iniemamocni i ja [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz