7

1.7K 90 5
                                    

Budzik rozbrzmiewa w moim salonie. Rozciągam dłonie i ziewam wciąż czując się jeszcze zmęczoną. Camila leży na mojej klatce piersiowej kompletnie naga. Jej rozczochrane włosy gilgoczą mnie w twarz, dlatego pozwalam sobie na zaczesanie ich ręką. Usuwam swoje ciało nie budząc jej. Zakładam na siebie bluzkę i spodenki leżące na podłodze. Ostatni raz zerkam na dziewczynę, jej twarz wygląda na spokojną. Przykrywam ją kocem i ruszam do łazienki. 

Po chwili stoję pod prysznicem i pozwalam, żeby woda po prostu spływała po moim ciele. Patrzę się w jeden punkt uświadamiając sobie ostatnie wydarzenia. Moje serce bije szybciej wspominając jej nagie ciało wijące się pod moim każdym dotykiem. Desperacje w jej głosie i to spojrzenie. Nie chciałam tego, nie mogłabym jej wykorzystać, ale w tej całej sprawie to ja czuję się wykorzystana. Nie mogłam się jej oprzeć a ona dobrze o tym wiedziała. Czułam, że wie że darzę ją uczuciem, nad którym nie potrafię zapanować. Nie umiem wyobrazić sobie tego, że zaraz będę musiała się z nią zmierzyć. Namiętność to idealne pasujące słowo, która grała główną rolę dzisiejszej nocy. Wiem, że skłamałam, ponieważ ją kocham, ale to nie chciało i nie mogło opuścić moich ust. To było najłatwiejsze.

Wycieram się ręcznikiem i ruszam do sypialni po świeże ciuchy. Słyszę, jak Camila już kręci się po kuchni, ale strach nie pozwala mi jeszcze do niej zejść. Co mam jej powiedzieć? Co ona mi powie? Jak mam to odebrać? Czy to był tylko przyjacielski pocałunek a następnie przyjacielski seks? Wzdycham biorąc głęboki oddech. Schodząc po schodach wiem, że jestem niezauważona. Camila siedzi z rękoma ułożonymi na swoim czole. Jest załamana? 

- Hej. - brzmię, jak idiotka. 

Dziewczyna podnosi głowę, jej policzki są zaczerwienione. Spoglądam na stół i leżącą szklankę z colą, którą musiała sobie nalać. Podchodzę i popijam ją. 

- Dlaczego w tym jest wódka? - pytam z wyraźnym grymasem. 

- Nigdy nie piłam drinka o dziesiątej rano. Czas spróbować, nie sądzisz? - pyta zerkając na mnie przelotnie. 

- Ta, ale nie dziś. - wylewam do zlewu zawartość. - Zrobię Ci kawy. 

- Nie trzeba, zaraz będzie Matt. - odpowiada.

Okej, więc gramy w taki sposób. W jej oczach robię się najgorszą, kiedy chciała tego tak samo, jak ja. To jest jej kolejna wada, jest hipokrytką. Uświadomienie sobie tego sprawia, że mam ochotę rozbić jej szklankę na głowie. 

- Świetnie. - mówię pełna entuzjazmu. - Idę oglądnąć telewizję, pozdrów go gdy cię odbierze. - mówię przez zęby. 

Po kilku minutach słyszę, jak jej telefon brzęczy. Camila klnie pod nosem i trzaska drzwiami wychodząc z mojego mieszkania. Moja postawa jest stoicka, nie przejmuje się tym ani nie mam tego w dupie. Ona zachowuje się dokładnie tak samo za każdym razem. Skupiam się na filmie a godzinę później zasypiam na kanapie wciąż czując jej perfumy.  

***

Dzień rozpoczyna się koszmarnie, ponieważ mam nawał roboty do tego mój telefon ciągle wydzwania pokazując na przemian imię Lucy i Tyrona. Obładowana papierami ruszam do windy, gdzie spotykam Dinah. Dziewczyna pomaga mi i opowiada, jak skończyły się jej urodziny. 

- Matt pocałował tą rudą z czwartego piętra, dlatego Camila tak pośpiesznie wyszła i nie odzywała się do niego aż dwa dni. - mówi a moja szczęka opada. 

- Jesteś pewna? Niedawno wzięli ślub. - mówię nie pokazując żadnych emocji. 

- Ta, ale dziś mu wybaczyła. Była u ciebie prawda? - pyta dziewczyna. 

- Nie, znaczy nie cały czas.. - kręcę. 

- No tak. - Dinah śmieje się. - Twoje piętro. - mówi więc kiwam głową i ruszam przed siebie. 

Czuję, jakby ktoś przebił mnie sztyletem, siadam na swoim krześle i biorę kilkanaście głębokich oddechów. Odegrała się na nim wykorzystując mnie? Pieprzona manipulantka. Skupiam się na papierkowej robocie, ale pod koniec dnia nie jestem zadowolona. Czuję się nie najlepiej, dlatego piszę do szefowej o dzień wolnego, na co od razu się zgadza ze względu na moje dotychczasowe nadgodziny. Następnie wysyłam Lucy wiadomość, w której przepraszam za nieodbieranie i zapraszam ją na kolację. Zajeżdżam do chińskiej knajpki i zamawiam jedzenie na wynos. W domu czeka mnie bałagan po wczorajszym dniu, ale zajmuje mi chwilę aby to ogarnąć. 

Kiedy Lucy pisze, że dojedzie za kilka minut, wrzucam jedzenie do mikrofali a później nakładam na talerz. Nawet nie zorientuje się, że to nie moja chińszczyzna. Camila by to wiedziała, od razu nawet po głupim zapachu.

- To co było takie ważne, że nie odbierałaś cały dzień? - jej wejścia zawsze są spektakularne, rzadko zaczynają się od 'hej co u ciebie'.

- A co było takie ważne, że dzwoniłaś praktycznie cały dzień? - pytam. 

- Chciałam opowiedzieć Ci o Camili! Jak tu ślicznie pachnie. - zachwala wchodząc do kuchni. 

Podaję jej jedzenie i siadam naprzeciwko. 

- Co takiego o Camili? - pytam wkładając pałeczki do ust. Jedzenie jest przeciętne, ale jestem zbyt głodna by narzekać. 

- Na tych urodzinach, Matthew całował tą rudą, dlatego wybiegła i zniknęła na dwa dni a dziś ponoć wlazła załamana po dwóch dniach i stwierdziła, że grzechy zostały wybaczone. Mmm, jakie to pyszne, postarałaś się. - uśmiecha się w moją stronę. 

- Skąd ty to wiesz? - pytam zaciekawiona. 

- Dinah mówiła, że Normani przy tym była. - mówi a ja wzdycham. - Ponoć wszędzie ją szukał. - dodaje. 

- Nie szukał jej. - informuje ją. - Gdyby ją szukał, zadzwoniłby do mnie a nie zrobił tego ani razu. - mówię. 

- To nie wiem, pokręcone to wszystko. Z resztą oni w ogóle do siebie nie pasują i prędzej czy później to i tak się rozsypie. Nawet się założyłam z Normani o pięć stów - dziewczyna mówi rozkoszując się jedzeniem.  

- Boże. - śmieję się z nich. - Jesteście głupie. - kręcę głową. 

- Głupie czy nie, wiem że mam rację. 

- Dobra, zjadaj szybko. - uśmiecham się. - Chcę ci pokazać nową pościel. - wystawiam język w jej stronę a ona wybucha śmiechem. 

Po chwili wstaje i siada na moje kolana obdarowując mnie pocałunkami, które odwzajemniam. 

- Kanapa? - pyta filuternie.

Zerkam na wskazaną rzecz i przypominam sobie Camilę. Przeczę głową i ciągnę ją do gościnnego pokoju. 

fascination camren pl (gp) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz