Lucy budzi mnie bawiąc się moim włosami. Otwieram oczy i przyznaję, że wygląda dziś na wypoczętą, ładnie jej w rozpuszczonych włosach, mimo to mam zamiar się jej szybko pozbyć.
- Jesteś głodna? - pyta mnie a ja uśmiecham się szeroko.
- Oczywiście, że jesteś. Ja też więc rusz swoją dupę. - mówi a ja przewracam oczami, ale podnoszę się i ruszam do kuchni.
Zaparzam kawę a Lucy wstawia grzanki. Prowadzimy krótkie i zwięzłe dialogi, przyłapuję się na marzeniu żeby już ją odprawić. Myślę o Camili cały poranek w sumie myślę o niej w każdy poranek więc nie robi to żadnej różnicy. Po śniadaniu zamykam drzwi za Lucy i wzdycham zrezygnowana. Zerkam na swój telefon i widzę nieodebrane połączenie od Dinah i Camili. Oddzwaniam tylko do pierwszej z nich i opowiadam historię o nagłej chorobie, która mnie dopadła.
- Okej, w piątek jest przyjęcie urodzinowe Matt'a. Idziesz? - pyta.
- Wiem, zaprosił mnie, ale raczej nie wyzdrowieje. - odpowiadam.
- Proszę Cię, chodź. Normani odpada, bo jedzie do swojej mamy. - narzeka.
- Zobaczę, co da się zrobić. - odpowiadam.
- Dzięki! - piszczy. - W Piątek przyjadę. Po prostu leż i się nie wysilaj! Kończę, idzie ruda z czwartego, boże jak ja jej nie lubię! - wzdycha i rozłącza się.
Biorę do serca to, co Dinah mówi i do Piątku nie robię nic specjalnego. Udało mi się porozmawiać z moją matką dwie minuty, bo bardzo śpieszyła się do koleżanki na kawę. Przeglądałam stare albumy i przypominałam sobie miłe chwile, niekoniecznie związane z brunetką, ale jednym z nich był dzień, w którym się poznałyśmy. Wylałam na nią całą kawę spiesząc się na wykład, przez co kłóciłyśmy się całą drogę. Byłyśmy zdenerwowane pierwszym dniem a okazało się, że i tak go odwołali. Nie miałyśmy, co robić przez cholerne dwie godziny. W ramach przeprosin zaprosiłam ją na kawę i tak już nam zostało. Myśląc o miłych chwilach zazwyczaj do mojej głowy samoistnie wkraczają te najbardziej żenujące. Pewnego wieczoru szykując się do pubu Camila zmieniała koszulki, jak szalona. Jej koronkowy, czerwony stanik ukazywał się moim oczom trzydzieści razy. Dziewczyna spojrzała na moje kroczę, które wyraźnie uwypuklało.
- To jest gorące. - powiedziała wciąż patrząc w dół.
- Przestań. - zawstydziłam się.
- To jest bardzo gorące. - odpowiedziała.
W Piątek Dinah podjeżdża pod bramę i razem udajemy się na zakupy po prezent oraz ciuchy na dzisiejszy wieczór. Wybieram czarne spodnie i top w kwiatki. Rozpuszczam włosy i zakładam buty na wysokim obcasie. Czuję się świetnie w pełnym makijażu po całym tygodniu chodzenia w tych samych ciuchach.
- Dziś jesteś jako moja osoba towarzysząca więc proszę się nie migdalić z Lucy. - mówi mi przed wejściem. - Swoją drogę, pieprzysz ją. Dlaczego nie możecie być razem? - pyta na co przewracam oczami.
- Nic do niej nie czuję. - odpowiadam. - Poza tym skąd wiesz, że wciąż to robię?
- Ponieważ moja droga kilka dni temu byłam z Camilą na obiedzie. Spotkałyśmy ją i o ironio wracała od ciebie. Następnie przysiadła się i zaczęła opowiadać o romantycznej kolacji jaką jej przygotowałaś. - odpowiada.
Nie chciałam, żeby Camila się o tym dowiedziała, ale jeżeli już tak się stało to nie mogę nic na to poradzić.
- Kupiłam chińszczyznę i wrzuciłam jej na talerz. - odpowiadam na co Dinah zaczyna się śmiać.
- Ona jest taka zapatrzona w tobie! Chodźmy, alkohol wypiją. - ciągnie mnie do środka.
Podchodzę do Matt'a, który stoi w objęciach Camili. Oplata ją w pasie a ona chichoczę. Odwraca się i dostrzega nas. Matt dziękuje nam za przyjście i tłumaczy, że zaniesie prezenty do góry. Camila wita się z Dinah pocałunkiem w policzek, nie liczę na to, ale mylę się bo bierze mnie w objęcia i całuje mnie w kącik ust. Śmieję się przy tym i dopiero po momencie stwierdzam, że jest podpita. Wywracam oczami na nią. Jest dwudziesta a ona już mruży oczy.

CZYTASZ
fascination camren pl (gp)
قصص عامةLauren jest zafascynowana Camilą od kiedy pamięta. Gdy z czasem lepiej poznaje dziewczynę dowiaduje się, że ciągle idealizowała ją na potrzebę własnych uczuć.