15

1.5K 95 8
                                        

Lucy napina się i staje na przeciwko Camili mrużąc oczy i rzucając jej gniewne spojrzenie.

- Idziemy do domu, Lauren. - zwraca się do mnie przez zęby.

Zapinam kurtkę i ruszam w jej stronę. Powinnam jej posłuchać, ponieważ gdybyśmy zamieniły się miejscami i to ona nie odbierałaby przez całą noc telefonu też byłabym wściekła.

- A może ona nie ma zamiaru wychodzić? - unosi się Camila dolewając oliwy do ognia.

- Uspokój się. Przecież miałam już wracać. - mówię do niej dając jej wymowny znak aby nie robiła niepotrzebnych scen.

- A co jest tym powodem dla którego chciałaby z tobą zostać? - pyta Lucy krzyżując ręce.

- Sama jej spytaj skoro nie było jej z tobą w klubie i wolała spędzić czas ze mną. - Camila prycha i mierzy dziewczyne.

Nie mija moment, w którym Camila dostaję w twarz od Lucy. Matt i ja rzucamy się aby je rozdzielić, ale udaje im się poszarpać zanim  je ostatecznie od siebie odciągamy.

- Kim ty myślisz, że jesteś?! - wydziera się Lucy. Jej oczy płoną w gniewie. Szarpie się, kiedy trzymam ją za kurtkę. Łzy zbierają się w kącikach jej oczu.

- A ty?! Pieprzoną przylepą! Żerujesz na niej! Nie zasługujesz na nią! - wydziera się Camila. - Puszczaj mnie! - zwraca się do Matta i uderza go w twarz.

- Uspokuj się, proszę. - mówię do Lucy. - Idziemy do domu, przepraszam. - dodaję i wtedy dopiero zyskuję jej uwagę.

- Wytłumaczysz się od a do z. Nie będzie mnie ta suka obrażać. - podnosi głos tak aby Camila ją usłyszała.

- Dobrze, po prostu chodź. - chwytam dłoń Lucy i ciągnę ją na ulicę, z której mam zamiar zadzwonić po taksówkę.

Lucy przeklina całą drogę, wcale jej się nie dziwie, ale jestem padnięta i mam zamiar zasnąć w przeciągu chwili. W drodze do domu prawie się nie odzywamy, Lucy patrzy w szybę i wygląda jakby nad czymś się intensywnie zastanawiała. Kładę rękę na jej dłoni, ale wyszarpuje się i odsuwa.

- Masz zamiar ze mną porozmawiać czy będziesz się tak zachowywać przez cały czas? - pytam, gdy przekraczam próg mieszkania.

- Jutro o tym porozmawiamy. - mówi bez krzty emocji i wkracza do łazienki.

Ruszam do kuchni po wodę a następnie poprawiam łóżko i wyciągam z szafy świeżą pidżamę. Czekam aż Lucy wróci z łazienki, ale to nie nastaje. Kiedy mija dwadzieścia minut postanawiam sprawdzić, co się z nią dzieje. Otwieram delikatnie drzwi i widzę, jak siedzi ubrana już na toalecie. Jej dłonie znajdują się na twarzy.

- Wszystko w porządku? - pytam delikatnie. Spogląda na mnie, jej oczy są czerwone od płaczu.

- Co zrobiłam źle? Staram się aby było nam idealnie, nie żeruje na tobie, opłacam połowę czynszu i rachunków. Daję Ci prywatność jakiej potrzebujesz.

- Ona powiedziało to w przepływie emocji. Wcale tak nie myśli i ja tym bardziej. - kucam przed dnią.

- Nie chodzi o to, co myślisz. - mówi mi. - Tylko to, co robisz. Nie widzisz, że ona jest okropna dla ciebie? Zostawiła Cię, zerwała kontakt a teraz wraca i udaje twoją wielką przyjaciółkę. To ona nie zasługuje na ciebie. - mówi.

- Wiem.

- Więc, dlaczego pozwalasz jej się całować? - pyta. Cała się spinam i podnoszę po czym w nerwowym geście poprawiam swoje włosy.

- Co?

- Dinah was widziała. Powiedziała mi. - mówi smutno i patrzy na mnie z dołu.

- Nie wiem, co jej strzeliło do głowy. To nic, nie musisz się tym przejmować. Przepraszam za to. - kłamię ją. Mam wrażenie, że nie kupuje tego.

fascination camren pl (gp) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz