3

1.8K 109 6
                                    

Razem ze świtem udało mi się pomóc zanieść ostatniego gościa do hotelowego pokoju. Zmęczona chwiejnym krokiem ruszyłam korytarzem po ostatni drink.

Kładąc się do łóżka, ściągam swoje niewygodne szpilki i nie kłopocząc się z prysznicem zwijam się w kłębek. Niemy krzyk opuszcza moje gardło i znów podnoszę się do przysiadu aby dopić alkohol. Mogę wyjechać, moja mama jest sama w Kanadzie a ja mam dość tego cholerstwa. Powinnam powiedzieć jej o swoich uczuciach, gdy po raz pierwszy myśli powędrowały w złym kierunku. Pamiętam, kiedy ją pokochałam. Na trzecim roku studiów, kiedy położyła swoją głowę na moje ramie i uroczo zaczęła się śmiać. Spojrzałam w jej oczy i fala ciepła rozpłynęła się po moim całym ciele. Kochałam ją, kiedy była zła, smutna a nawet nieznośna. 

Pukanie roznosi się po pokoju i dziwie się, kiedy widzę Tyrona. Chłopak wchodzi i kładzie się na moje łóżko. Unoszę brwi z ciekawskim uśmiechem. 

- Daj mi tu spać, mój pokój jest obok pary młodej i mam dość tych krzyków. - mówi z uśmiechem. 

Świetnie. Wydmuchuję powietrze i odwracam wzrok od Tyrone'a. Układam się na krawędzi łóżka i zamykam oczy. Staram się unormować mój szybki oddech, ale nie mogę, mam pieprzone wrażenie, że się duszę. Wstaję i otwieram okno, słońce wschodzi, ale na dworze ciągle jest zbyt zimno. Po prostu muszę wyjechać. 

- Tyron? - pytam.

- Chodź tu Lauren. - klepie ręką miejsce obok siebie.

- Zaraz wrócę.

Zakładam kurtkę i buty. Korytarz jest pusty więc ruszam do windy. Prześpię się i zabukuję bilety - powtarzam w myślach czekając na dźwig. Mijam się w przejściu z Camili matką i samą Camilą. Przez moment zostaje niezauważona, dlatego przyśpieszam kroku i odwracam się plecami, tak aby mnie nie spostrzegły. 

- A ty gdzie się wybierasz? - Camila zawraca do wnętrza windy. - Zaraz wracam, mamo. - zwraca się do Sinu, na co kobieta skina głową i rusza przed siebie. 

- Idę po napój i zapalić. - odpowiadam jej i widzę, że mi nie wierzy. 

- Chowałaś się, jak intruz jakiś. - mówi podejrzliwie.  

- Nie chciałam Ci przeszkadzać. - opieram się o zimną ścianę windy i przyglądam się jej idealnej twarzy. 

- Matt zasnął. - zaczyna. - Dobrze się bawiłaś? - pyta. 

- Tak, to było świetne przyjęcie. - odwracam wzrok od jej wypalającego spojrzenia. 

- Jestem zmęczona, dopiero wniosłyśmy wujka do pokoju. Mówił, że jesteś bardzo zabawna i ułożona. - uśmiecha się wspominając. 

- To bardzo miły człowiek. Tyron wpadł do mojego pokoju i zasnął. Powiedział, że byłaś za głośno z Mattem. - mówię z uśmiechem udając, że to nie rujnuje mnie od środka. 

- Co? Kłamał! Matt zasnął o trzeciej i jest nieprzytomny do tej pory. Pieprzony Tyron. - marszczę brwi na dobór jej słów. 

- Spokojnie. Idę po ten napój. Nawet nie wcisnęłam guzika. - łapię się za czoło i zaczynam się śmiać. 

- Pójdę z tobą, na sali jest jeszcze martini. - szczerzy się więc, kiedy drzwi się otwierają ruszam za nią. 

Przyglądam się każdej partii ciała Camili, kiedy nalewa sobie trunek i wrzuca do niego oliwki. Wiem, że robię to zbyt ostentacyjnie, ale pod wpływem alkoholu nie obchodzi mnie to aż tak bardzo. Dziewczyna dostrzega mój palący wzrok i przez kilka sekund widzę jej zaczerwienione policzki. Jest taka piękna. Zastanawiam się, jakby zareagowała gdybym oznajmiła, że nie widzę poza nią świata. 

- O czym tak myślisz? - pyta podchodząc do mnie. 

- O niczym szczególnym. Też mam ochotę na martini. - moje spojrzenie robi się zamglone, czuję, jak alkohol dochodzi do mojego organizmu. 

- Poleję Ci. - znów się szczerzy. 

Po kilku drinkach i nudnej rozmowie z dziewczyną dotyczącą szczegółów przyjęcia i gorących plotek ciotek i koleżanek z pracy zaczynamy toczyć się do pokoju. Toczyć to idealnie pasujące słowo, ja ciągnę ją, ona mnie, mylimy pokoje aż w końcu docieram pod numer sto. Na drzwiach wisi wianek, który przypomina mi o tym, że nie jest już wolną dziewczyną. Jej dłoń niespodziewanie łapię moją a ja krzywię się na widok jej obrączki. 

- Wejdziesz? - pyta z przekrwionymi oczami.

- Pewnie. - odpowiadam. 

Przepuszcza mnie w drzwiach a brak Matta na wielkim łóżku dziwi mnie, ale Camila uprzedza moje myśli i wyjaśnia mi, że jest łazience, dokładnie na kafelkach przy toalecie, ponieważ duża ilość alkoholu mu zaszkodziła. Robię mu zdjęcie i proponuję dziewczynie pomoc w przeniesieniu go do łóżka. 

- Wytrzeźwieje i tu wróci. - odpowiada niewzruszona. - Kładź się. - mówi. 

- Co? Nie! Pójdę do siebie. - ruszam w stronę drzwi speszona jej propozycją. 

- O nie! Nie pójdziesz do tego dupka, kładź się. - mówi przez zęby ciągnąc mnie za kurtkę. 

Szczerze, nie stawiam większego oporu i już po kilku chwilach leżę na krawędzi jej łóżka. Bawi mnie fakt, że śpię z nią podczas nocy poślubnej, ale nie mogłabym bardziej szczęśliwa niż teraz. Dziewczyna wchodzi do łazienki i ściąga swoją sukienkę. Widziałam ją nie raz w bieliźnie, ale za każdym razem wprawia mnie to w zachwyt. Jest taka otwarta dla mnie i pewna siebie, kiedy ja nie potrafię złożyć pełnego zdania będąc tak oczarowaną jej osobowością. Wraca lekko dysząc po czym zerka na mnie i kładzie obok butelkę wody. 

- Jestem taka pijana! - narzeka łapiąc się za głowę. 

Pada na łóżko niebezpiecznie blisko mnie, na co cała się spinam. Jej palce bawią się moimi włosami i przyrzekam, że jest to najlepsze uczucie, jakie dziś doświadczyłam. 

- Rozluźnij się. - szepcze. 

Biorę głęboki oddech, jej ciało znów przybliża się w moją stronę. Praktycznie na mnie leży a jej głowa wędruje do mojej szyi. Oddech jest gorący na mojej skórze, przesuwam ręką na jej ramię i delikatnie je masuje. 

- Cieszę się, że tu jesteś. - mówi cicho, jakbyśmy były w bańce, która rano pęknie i tą miłą chwilę po prostu zapomnimy. 

- Cieszę się, że mogę tu być. Jesteś taka szczęśliwa. - raduję się, na prawdę. Nie ma nic lepszego od widzenia jej szczęśliwej i rozpaczam, że nie u mojego boku, ale mimo wszystko to lepsze niż widzenie jej przygnębionej. 

- Lauren. - szepcze ponownie. Jej oddech jest taki gorący, czuję jakbym się roztapiała. - Moja Lauren. - dopowiada. 

Wzdycham, chcąc powiedzieć jej, że jestem jej w każdym znaczeniu tego słowa. 

- Kręci mi się świat w około. - mówi dziewczyna, na co zaczynam chichotać. Jest to wymuszony i nerwowy śmiech z powodu jej bliskości.

Podnosi się na jednej ręce obserwując moją twarz. 

- Coś Cię bawi? - pyta mrużąc jedno oko. 

- Kompletnie nic. - odpowiadam z uśmiechem zerkając szybko na jej różowe usta. 

- Dobranoc Lauren. - mówi cicho i prawie niewyczuwalnie muska ustami moje wargi.

Przytula mnie jedną ręką wzdłuż mojego brzucha a ja nie potrafię złapać wystarczającą ilość powietrza w płuca. Zamykam oczy delektując się jej obecnością. Moje postanowienie o opuszczeniu jej legło w gruzach i nie potrafię być szczęśliwsza z tego powodu. Kocham ją, jak jeszcze nikt nigdy nikogo nie pokochał.

fascination camren pl (gp) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz