Rozdział 6

10.5K 281 11
                                    

Obudziłam się sama w wielkim łóżku, obok na szafce była taca ze śniadaniem, różą w wazonie i leżała mała karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam treść należącą do Matta.

             " Kochanie musiałem jechać do firmy a ty tak słodko spałaś, że nie chciałem Cię budzić. Zostawiam Ci śniadanie i moją kartę kredytową, wiem, że nie będziesz jej chciała użyć ale proszę cię użyj jej, kup sobie coś na przykład na niedzielny obiad u mojej rodziny. Jest ona twoja i się nie przejmuj niczym, jest tam kilkanaście tysięcy, wydaj ile tylko chcesz. Wrócę około 17. Miłego dnia skarbie. Całuję Twój Matt"

Kochany, nie mogę użyć jego karty ale znając go będzie zły, że jej nie użyłam i nic sobie nie kupiłam. Zobaczę później czy wpadnie mi coś w oko na niedzielny obiad i poznanie rodziny Matthewa. Zjadłam śniadanie, zrobione przez mojego mężczyznę i postanowiłam,że zacznę się szykować do wyjścia. Chciałam pójść dzisiaj do kawiarni w której pracowałam. Mam nadzieję, że mnie przyjmą z powrotem. Wiem, że jak Matt się czegoś uprze to to osiągnie. Ale nie chce siedzieć sama w mieszkaniu kiedy Matta nie ma.  Byłam gotowa do wyjścia ale postanowiłam wyjść jeszcze na dwór z psem. Matt miał rację dotyczącą domu. Przydał by mu się dom. Wtedy by nie było takiego problemu z psem. Puściło by się go na podwórko i mógłby być sam cały dzień. Wróciłam z psem do mieszkania, uzupełniałam mu miski, żeby psiak miał co jeść i pić. Sprawdziłam wszystko czy jest wyłączone i wyszłam z mieszkania. Miałam własne klucze bo jak to Matt stwierdził, to nasze mieszkanie i muszę mieć swoje klucze jak chce gdzieś wyjść. Tak więc ruszyłam do wyznaczonego celu jakim była mała, przytulna kawiarenka.

Wchodząc do pomieszczenia od razu poczułam zapach kawy unoszący się w powietrzu i świeżo wypieczonych ciasteczek. Za ladą stała moja przyjaciółka, która właśnie obsługiwała starsze małżeństwo, które często tu przychodzą na kruche ciasteczka z owocami.

- Camilla - krzyknęła moja przyjaciółka i pomachała mi z lady. Starsze małżeństwo uśmiechnęło się na mój widok. Często z nimi rozmawiałam i dodawali mi otuchy. Wiedzieli co mnie spotkało. Oni sami dużo mi opowiadali o sobie, opowiadali mi o wnukach i prawnukach swoich. Mówili, że chcieliby, żeby ich wnuk Matthew znalazł sobie kobietę w końcu i założył rodzinę. Powiedziałam im, że na pewno znajdzie odpowiednią kobietę, która da mu miłość i potomka.

- Camilla chodź, szef czeka - z moich rozmyśleń wyrwała mnie Martina. Poszłam w stronę biura szefa. Zapukałam i weszłam do środka. Uśmiechnął się na mój widok.

- Camilla jak dobrze Cie widzieć, już myślałem, że od nas odeszłaś na zawsze.

- Ja właśnie w tej sprawie, chciałabym wrócić do pracy.

- Kochana ale ty pracujesz tutaj cały czas. W dniu w którym zniknęłaś, zadzwonił do mnie twój chłopak, jest to mój dobry znajomy poznaliśmy się kiedy potrzebowałem dobrego prawnika a on polecił mi swojego brata i dzięki niemu wygrałem sprawę a wracając do tego Matt do mnie zadzwonił i opowiedział mi w skrócie jaka jest sytuacja, powiedziałem mu, żeby się nie martwił i znalazł mi moją najlepszą pracownicę. I się nie myliłem. Dla miłości zrobi się wszystko. Znalazł cię w końcu a ty wróciłaś do pracy. - byłam zaskoczona. Tym bardziej tym, że mój szef zna się z Mattem.

- Jestem zaskoczona ale miło mi to słyszeć. Kiedy mogę wrócić do pracy? - zapytałam.

- W każdej chwili ale odpocznij sobie jeszcze, zasłużyłaś na to a do pracy wróć dopiero w poniedziałek co ty na to?

- Oczywiście szefie, dziękuję - uśmiechnęłam się co szef odwzajemnił. Pożegnałam się i udałam się jeszcze do Martiny. Chwilę rozmawialiśmy ale przybywało coraz więcej klientów i Martina musiała ich obsłużyć. Pożegnałam się i wyszłam kierując się do centrum handlowego, które było niedaleko

Nigdy więcejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz