Epilog

14.3K 348 35
                                    


„Miłość cier­pli­wa jest, łas­ka­wa jest. Miłość nie zaz­drości, nie szu­ka pok­lasku, nie uno­si się pychą; nie jest bez­wstyd­na, nie szu­ka swe­go, nie uno­si się gniewem, nie pa­mięta złego; nie cie­szy się z nies­pra­wied­li­wości, lecz współwe­seli się z prawdą."

św. Paweł z Tarsu

Mówią, że nic nie dzieje się przypadkiem. Wszystko ma jakiś sens. Jest początkiem czegoś lepszego. Moje życie zmieniło się w ciągu dwóch lat. Od momentu, w którym moja osoba przekroczyła próg małej kawiarenki. To tam spotkałem swoją miłość. Miłość mojego życia. Dwa lata. Tyle czasu minęło gdy spotkałem Ją.Rok temu. Tyle czasu, gdy na świat przyszedł mój syn i oświadczyłem się kobiecie moich marzeń. Kobiecie, która jednym słowem zmieniła moje życie. TAK. To słowo, które zostanie mi w pamięci na zawsze. Tak kiedy wyznałem jej miłość i zapytałam czy będzie moja. Tak gdy zgodziła się zostać moją żoną. A dzisiaj po raz kolejny powie TAK. Tym razem powiemy je oboje, składając przed Bogiem przysięgę naszej miłości. Długo czekałem na to, ale trzeba uzbroić się w cierpliwość. Nic nie przychodzi jednym pstryknięciem. Ja swojego doczekałem i gdy mam to, nie oddam tego nigdy w życiu. Może i jestem egoistą, ale to co moje jest nietykalne. Każdy dzień to nasza wspólna droga. Droga do szczęścia. Ja jestem tylko fragmentem tego szczęścia. Moja druga połowa znajduje się w naszym domu. Zobaczę Ją dopiero za kilka godzin. A ja jestem w moim rodzinnym domu z praktycznie samymi facetami. Jest tutaj mój ojciec i dziadek, bracia oraz Mike. Mike jest moim świadkiem, a świadkową jest Martina - przyjaciółka Camilli. Jest ze mną też mój syn, który ma już prawie roczek. Stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej i będę mogli na spokojnie przygotować moją narzeczoną. Ja nie potrzebuje tyle czasu co ona, dlatego teraz bawię się z synem, który próbuje stawiać pierwsze kroki, ale upada na pupę.Już za trzy godziny moje szczęście dopełni się do końca. Niecierpliwie siedzę na kanapie, nie mogąc doczekać się widoku mojej żony w sukni ślubnej. Nie widziałem jej. Dzisiaj zobaczę po raz pierwszy. Wiem o jakiej marzyła i mogę ją sobie tylko wyobrazić. Na razie muszę się uspokoić i powoli zacząć się szykować. Moja jeszcze narzeczona za pewne siedzi przed lustrami już od kilku godzin. Kobiety moich braci, Alice, Martina oraz mama i babcia zapewniły mnie, że nie poznam własnej kobiety. Wierząc im, że sprawią, iż Camilla w tym szczególnym dniu będzie wyglądać jak księżniczka oddałem ją w ich ręce. Dzisiaj z samego rana zostałem wyrzucony z własnego domu. Przyjechałem tutaj tak jak mi kazano i od godziny 8 rano czekam niecierpliwa na ten odpowiedni moment gdy będę mógł wraz z synem i całą resztą pojechać do kościoła stanąć przed ołtarzem czekając na tą JEDYNĄ i móc ją zobaczyć w pięknej bieli. Siedziałem na kanapie karmiąc syna. Trzymałem butelkę przy jego buzi. Kiedy skończył, położyłem jego główkę na moim ramieniu, aby mu się odbiło. Wcześniej położyłem pieluchę tak, aby mnie nie ubrudził. Kiedy mu się odbiło, na szczęście mnie nie ubrudził, do salonu weszli wszyscy moi bliscy. Spojrzeli na mnie z uśmiechem.

- Już czas - odezwał się mój tata. Spojrzałem na zegar. Wybiła 14, czas jechać do kościoła. Nareszcie. Sprawdziłem czy wszystko mam i wyszedłem z domu. Zapiąłem syna w foteliku i sam wsiadłem do samochodu. Razem ze mną jechał ojciec i dziadek. Reszta pojechała swoimi samochodami. Po ceremonii w kościele jedziemy do pałacu nad jeziorem, w którym odbywają się właśnie takie przyjęcia. Wszystko jest idealnie zrobione na ostatni guzik. Po pół godzinie zaparkowałem samochód pod kościołem. Przed nim stała już mama i babcia. Dziewczyn nigdzie nie widziałem, nie widziałem mojej narzeczonej. Wyciągnąłem syna z samochodu i wszyscy skierowaliśmy w stronę mamy.

- Wszystko gotowe? Gdzie Camilla? - pytałem, nie ukrywając swojego zdenerwowania.

- Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Camillą też się nie martw. Za pięć minut będzie razem z dziewczynami. Spokojnie synu, nie ucieknie Ci - trochę się uspokoiłem, ale moje ręce trzęsły się. Mama zabrała ode mnie mojego syna i wszyscy weszli już do kościoła. Ja też miałem wchodzić.

Nigdy więcejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz