Rozdział 7

10.4K 279 9
                                    

Dzisiaj zaczynam pracę w kawiarni, właściwie to do niej wracam a nie zaczynam. Matt powiedział, że mnie podwiezie bo i tak jedzie do pracy i ma po drodze. Więc w ten sposób siedzie w kolejnym samochodzie Matta a dokładniej BMW X6. Jak się dowiedziałam to tym jeździ do pracy zazwyczaj.  On to kocha samochody. Mógłby kupić kolejne ale nie ma gdzie je trzymać. Biedaczek. W pracy byłam 15 minut przed otwarciem a otwieramy o godzinie 9. Tak więc poszłam na zaplecze aby się już przebrać i przygotować na pierwszych klientów. Punktualnie o 9 Martina otworzyła drzwi do małej kawiarenki, a klienci z uśmiechem na twarzach składali swoje zamówienie. Zazwyczaj jest to mocna kawa, aby postawiła ich na nogi przed kolejnym dniem pracy i użerania się z ludźmi oraz kawałek jakiegoś ciastka dla osłody.

***

Czas w pracy, mijał mi bardzo szybko. Na zegarze wiszącym na jednej ze ścian kawiarni wybiła 15 a to znaczyło, że jeszcze 2 godziny i mój dzień pracy dobiegnie końca. Siedziałam za ladą i obserwowałam ludzi, którzy przychodzili - jedni w pośpiechu zamawiając kawę lub coś innego dla swoich szefów a drudzy na spokojnie,którzy chcieli pobyć chwile w spokoju, bez tego gwaru, który panuje na ulicach Nowego Jorku. Przepych. To dobre określenie. O tej porze dnia, ulice miasta były przepełnione ludźmi, którzy wracali do domu tak sama jak rano, którzy pędzą do pracy aby nie podpaść swojemu szefowi. Nowy Jork ma swoje plusy i minusy. Jednym z minusów jest właśnie to. Ludzie pędzą jakby od tego zależało ich życie. Czy nie wystarczy nastawić budzik 10 minut wcześniej, wyjść 10 minut wcześniej z domu aby w spokoju dotrzeć do pracy?  Pędzą jak by się paliło albo przez to ich szef miał ich zwolnić. Chyba aż tacy źli nie są szefowie największych korporacji? Ehh. Przecież właśnie Matt jest jednym z takich szefów a nawet jeszcze większej korporacji niż tych co się znajdują tutaj. Firma Matta znajduje się dalej od mojej pracy. Jest to jeden z największych budynków, ale co się dziwić. Firma Matthewa jest rozpoznawalna w całych stanach. 

Do kawiarni weszło właśnie dobrze mi znane starsze małżeństwo. Przelecieli wzrokiem po kawiarence a gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy uśmiech im się poszerzył i ruszyli w moją stronę. Wyszłam z za lady aby się przywitać.

- Witaj kochaniutka. - przytulili mnie obydwoje.

- Dzień dobry Państwu. To co zawsze? - zapytałam.

- Oczywiście kochanie a nawet podwójnie. Wybieramy się do Matta do firmy, ponieważ musimy z nim porozmawiać.

- Stało się coś?

- Nie kochana, spokojnie. - poszłam złożyć zamówienie, czekając na kawę i ciasteczka myślałam o czym chcą porozmawiać z Mattem. 

-Proszę o to kawa i pyszne kruche ciasteczka. - uśmiechnęłam się i pomachałam dziadkom mojego chłopaka. 

Reszta czasu w pracy minęła spokojnie, nie było dużego ruchu, więc spokojnie mogłam wyjść parę minut przed 17. Wzięłam swoją torebkę i uprzednio żegnając się z przyjaciółką wyszłam z kawiarni. Miałam się kierować w stronę przystanku autobusowego, gdy na parking wjechał dobrze mi znany samochód a z niego wysiadł bardzo dobrze mi znany mężczyzna. Elegancko ubrany w garnitur od Armaniego z chabrowym krawatem. Uśmiechnęłam się na ten widok. Stałam na środku a on podążał w moją stronę z łobuzerskim uśmiechem na ustach. 

- Witam moją panią. - powiedział przyciągając mnie do siebie.

- Witam. - pocałował mnie na przywitanie- Co tu robisz?

- Przyjechałem po Ciebie, nie będziesz się przepychała w tych autobusach.

- Matt poradziłabym sobie, nie będziesz codziennie po mnie przyjeżdżał.

- Wiem, dlatego mam dla Ciebie mały prezent. - mały to się okaże.

Wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się w stronę mieszkania. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu po zakupy na kolacje. Matt oczywiście przeszedł się na dział z alkoholem w poszukiwaniu jakiegoś wina nadającego się do kolacji. Ja maszerowałam z wózkiem między sklepowymi półkami, dodając do kosza potrzebne produkty. Wzięłam jeszcze produkty potrzebne kobiecie na te ciężki dni czyli okres. Matt przyszedł do mnie i wsadził do wózka butelkę czerwonego wina. Chyba jego ulubione. Będąc przy kasie, Matt ogłosił, ze to on płaci i mam się z nim nie kłócić bo i tak nie wygram. W tym miał rację. Z nim nie wygram, zwłaszcza jeśli o pokazanie swojej męskości i szacunku do kobiet. Milioner ale dżentelmen. Inny miał by to w dupie. Nie którzy sądzą, że jak są bogatsi i mają kilka, kilkanaście zer na koncie to wszystko im wolno i pokazywać swoją wyższość na każdym kroku. Matt jest inny, nie próbuje udowodnić jaki to on jest bogaty, próbuję raczej pomóc tym słabszym. Większość z tych bogatych osób mają wszystko oprócz serca. Nie raz przechodziłam obok bogatych osób. Słyszałam za plecami śmiechy, że nie mam kasy na nowe ubrania czy kosmetyki. Takie słowa za twoimi plecami, są przykre zwłaszcza, gdy nie znają Cię, nie wiedzą co Cię spotkało a oceniają Cię jak z okładki. Tacy ludzie nie mają serca i szacunku do tych biedniejszy ludzi. Matt mógłby mi nie pomagać,zostawić mnie wtedy tam i odejść do swojego świata. Nie zrobił tego. To uczyniło, że w moich oczach nie był on tylko milionerem, który ma miliony na koncie i super auta a mężczyzną o dobrym sercu i szacunku do ludzi, nie przejmował się tym, że znajdował się w obskurnej kamienicy, z której wydobywał się nie przyjemny zapach a w okolicy czaiło się od pijaków i zboczeńców, którzy czekali na swoją kolejną zdobycz. Matt mnie uratował od tego życia. Od bycia popychadłem w oczach przechodzących obok ludzi. Zastanawiam się co się dzieję z matką. Nie wybaczę jej tego co zrobiła ale to moja mama, to ona zajmowała się mną kiedy ojciec nas zostawił dla młodszej kochanki. Czy nadal pije? Czy nadal chodzi do klubów na hazard? Czy nadal sprowadza do domu facetów na jedną noc. Muszę porozmawiać z Mattem, czy pojedzie tam ze mną. Muszę się dowiedzieć co się u niej dzieje mimo tych całych wydarzeń. Nie chce, żeby jechał ale samej mnie nie puści w tamte okolice i ja sama się boję tam pójść. Nie raz zdarzały się sytuacje jak wracałam późno z pracy i zaczepiali mnie starsi faceci, od których śmierdziało alkoholem i chcieli tylko jednego. Zazwyczaj udawało mi się uciekać, ale gdybym tam została to prędzej czy później by mnie dorwali.

Nigdy więcejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz