Rozdział 19

288 14 8
                                    

Pojawiłam się w Świątyni. Od razu moją uwagę przykuł fakt, że obok stołu siedzi tylko Płomienna. 

- Dlacze - chciałam spytać, ale Mistrzyni przyłożyła palec do ust na znak, że mam zachować ciszę. Złapała mnie za rękę i pociągnęła do sali ze sztyletami.

- Właściwie inni Mistrzowie zabronili mi ściągać tutaj kogokolwiek bez uprzedniego pozwolenia, ale co mnie to obchodzi. Mam dla ciebie pewną ofertę i zapewniam cię, że jest stuprocentowo nielegalna. 

- Buntujesz się, bo jesteś najmłodsza... - przypomniałam sobie.

- Och, wiesz już o tym? 

- Kiedyś byłam w Świątyni bez waszego wezwania - kobieta popatrzyła na mnie z podziwem. - Przeszukiwałam freski, żeby znaleźć jakąś wskazówkę do skontaktowania się z tobą. 

- Taa, widzisz, my jesteśmy uosobieniami żywiołów, które reprezentujemy. Jak opowiadałam ci o sztyletach, nie bez powodu wspomniałam o mocy pierwszego smoczątka. Ogień na ziemi pojawił się jako ostatni, więc twierdzą, że jestem ostatnia z "rodzeństwa". Wcześniej istnieliśmy w formie bez formy, nie mieliśmy określonych kształtów. Byłam ciekawa życia, które najczęściej niszczyłam. Przybrałam ciało. Ze względu na moją naturę, stałam się smokiem, nie człowiekiem. Inne żywioły poszły w moje ślady aby mnie powstrzymać. Jednak takiej zmiany nie można cofnąć. Przyglądałam się ludziom i w końcu udało mi się zmienić w istotę skrajnie do nich podobną. 

- To niesamowite - wymamrotałam zafascynowana. - A o jaką ofertę ci chodzi?

- Pamiętasz, jak przetransformowałaś się tylko do połowy? Bolało, nie? Ale mogę sprawić, że będziesz mogła na chwilę pokrywać łuskami który chcesz, kawałek ciała. Genialne do obrony. Abym mogła to zrobić musisz poświęcić jeden ze swoich żywiołów. - Nie do końca zrozumiałam, o co chodziło, ale przystałam na to. Mistrzyni tylko popukała mnie pięścią w głowę.

- To wszystko? 

- Tak. Wybrałam żywioł, który najmniej się przydaje. Aha,  jeszcze jedno. Osoba posiadająca twój sztylet pochodzi z Asgardu.  

Pierwszy dzień szkoły w nowym roku jest dziwny. Na przykład dziewczyny gadają coś o swoich żelaznych noworocznych postanowieniach, których i tak nie spełnią. Właśnie w taki dzień do naszej klasy dołączyło dwoje uczniów, bliźniaków. Nauczycielka na pierwszej lekcji poprosiła ich o wyjście na środek i przedstawienie się.

- Nie powinno was obchodzić jak się nazywamy i kim jesteśmy - warknęła dziewczyna. Miała czarne, długie  włosy, trupio bladą cerę i niesamowicie zielone oczy. Tuż za nią stał chłopak, nieco od niej niższy, o takich samych włosach i oczach, z tą różnicą, że on wyglądał na skrajnie niewyspanego i ledwo trzymającego się na nogach. Oboje byli ubrani bardzo luźno i mieli hipsterskie czapki na głowach. Od razu usiedli z tyłu klasy, położyli głowy na ławkach, opletli je rękami i pozostali tak przez resztę lekcji. 

- Nie podobają mi się - usłyszałam, jak Parker zwraca się do swojego przyjaciela.

- Ja wiem, że ty jesteś hetero, ale ona jest całkiem ładna.

- Ned! Nie o to chodzi! Mój ... nieomylny zmysł wykrywa jakiś podstęp.

Na przerwie zauważyłam, jak ktoś wpada na tę nową, dziwaczną dwójkę. Miałam wrażenie, że coś koło nich zamigotało, ale stwierdziłam, że to po prostu skutek niewystarczającej ilości snu. W pewnym momencie odnalazłam wzrokiem Parkera. Zacisnęłam pięści.


~Peter~

Gadałem z Nedem na przerwie, kiedy zauważyłem idącą w naszą stronę Locker. Jej uśmiech był co najmniej złowrogi i już samymi oczami rzucała mi wyzwanie. Stanęła centralnie przede mną, a wokół nas zaczął już się tworzyć zaciekawiony krąg. Zapadła względna cisza. 

- To co, Parker. Może rewanżyk? - znowu miała jakiś napad wściekłości i musiała się wyżyć akurat na mnie. Widziałem to pod perfekcyjnym, maskującym uśmieszkiem. Musiałem to rozegrać jak najbardziej pokojowo i nie odnieść przy tym większych obrażeń. Nie mogłem znów skompromitować się przed tłumem i siedzieć potem nie wiadomo ile w kozie.

- Pokonałaś mnie. Naprawdę szacun za to - spróbowałem.

- Ten swój szacun zostaw dla tego frajera Flasha - spodziewałem się tego. Natomiast gapie zaczęli prześcigać się w zakładach. " Dwadzieścia dolarów, że Locker wygra!", " Dwa nieprzygotowania z fizyki na Locker!"  i tym podobne.

- To czego ty chcesz? - podjąłem ostatnią, rozpaczliwą próbę. 

- Ozdobić twoją twarz swoją pięścią! 

I zaczęło się. Ledwo uchyliłem się przed pierwszym uderzeniem. Już po chwili walki spostrzegłem, że jej ciosy nie są wyćwiczone, tylko wściekłe. 

- Walcz, jak facet! - rzuciła sfrustrowana, wciąż nie mogąc mnie trafić. Widownia wydawała rozemocjonowane okrzyki, zachęcając nas do dalszych zmagań. W końcu postanowiłem to zakończyć. Walnąłem pięścią w jej brzuch z przepraszającym spojrzeniem. Rozległ się głośny jęk. Tylko że, mój. Chyba połamałem sobie knykcie o coś, co miała na brzuchu. Wtem wpadła jakaś nauczycielka kategorycznie zabraniając dalszej bójki oraz wysłała Ruby do dyrektora po lekcjach i mnie do pielęgniarki.  


~Ruby~ 

Po wyjściu od dyrektora zastałam szkołę chyba całkiem pustą. Skierowałam się do wyjścia, gdy nagle ktoś wciągnął mnie do pustej sali lekcyjnej. Był to nie kto inny, jak upiorne bliźniaki. 

- Pokażę ci coś - oznajmiła dziewczyna z przerażającym uśmiechem.

Nagle zobaczyłam ciemność. Poczułam, że osuwam się na ziemię i lecę gdzieś w przepaść. Wtem, z tej ciemności wyłoniła się zielonkawa postać. Była nią moja mama, obok zjawił się mój tata i siostra. Ucieszyłam się na ich widok, ale było w nich coś innego, niepasującego do ich wizerunku, jaki zapamiętałam. Byli tacy straszliwie zimni. Stali tak przez chwilę, świdrując mnie wzrokiem.

- Dlaczego nas zostawiłaś? Martwych w tym samochodzie? Mogłaś zadzwonić na policję, pogotowie, kogokolwiek - odezwała się mama.

- Gdybyś nam też dała te twoje cudowne zegarki, może też byśmy żyli. Dlaczego tylko ty go miałaś? - Agnes.

- Nawet nie przyszłaś na nasz pogrzeb - i tata.

W ich głosach było tyle żalu i oskarżenia.


~Peter~ 

Zerwałem się z kółka z hiszpańskiego pod pretekstem pilnej sprawy. Tak naprawdę chciałem już iść do domu. Nagle z pomocą pajęczego słuchu do moich uszu dotarł czyiś szloch. Udałem się  w stronę źródła dźwięku i trafiłem do sali lekcyjnej. Ukazał mi się szokujący widok. Locker siedziała na podłodze pod ścianą, zwijając się w kulkę. Nad nią stała ta dziwna nowa dziewczyna z naszej klasy i z zamkniętymi oczami przykładała jej rękę do czoła. Obok stał brat czarnowłosej, również nie patrząc, szeptał jakąś mantrę. Zauważyłem jeszcze, że z oczu Ruby płynęły całkowicie czarne łzy. 

 Szybkim ruchem odepchnąłem trupio bladą dziewczynę. Ona jakby się rozbudziła, łapała swojego brata za nadgarstek i wybiegła z sali. Zostałem sam na sam z brunetką, która jeszcze kilka godzin temu nienawidziła mnie całym sercem. A teraz widząc jej słabość i nie bardzo wiedząc, co robić usiadłem obok niej i przytuliłem ją. Ona, uspokoiła się, a łzy przybrały normalny kolor. Wyglądało to, jakby obudziła się z transu. 

- Peter?


~W międzyczasie~

Wanda i Vision wrócili z sylwestra u Starka o późnej godzinie. 

- Ktoś tu jest - odezwał się android, zanim zdążyli zapalić światło. W ciemności dało się słyszeć świst, cichy brzęk i głośne stuknięcie. Wtedy Wanda dopadła włącznika. Vision stał z dziurą w imitacji klatki piersiowej, a tuż za nim w ścianę był wbity sztylet. Loki z nieludzką zwinnością wyciągnął ostrze ze ściany, złapał wiedźmę, przejechał ostrym przedmiotem po jej odkrytym ramieniu i przykładając je do kobiecego gardła bardziej stwierdził niż zapytał:

- Ty wiesz, gdzie ona jest.

 Jest ważne pytanie: Co ten Loki? I o co chodziło temu upiornemu rodzeństwu? ~Blackberry

MAM W SERCU ŻYWIOŁ//spiderman, Iron Man, Dr Strange, LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz