Rozdział 1

823 34 6
                                    


~Ruby~

Wystawy Naukowej w mojej szkole wyczekiwałam z utęsknieniem. Najbardziej na Konkurs Młodych Naukowców, na którym uczniowie mogli zaprezentować swoje dzieła. Miał on się odbyć pierwszy raz od dwudziestu lat, więc nauczyciele przedmiotów ścisłych byli uradowani.  Niestety wpadli również na genialny pomysł, żeby dwa tygodnie przed konkursem zrobić nam mnóstwo kartkówek. Jakby to miało pomóc w jakikolwiek sposób. Nad swoim wynalazkiem pracowałam prawie miesiąc i byłam z siebie bardzo dumna.

Dzień przed Wystawą, dyrektor zarządził apel na jednej z przerw. Ustawiliśmy się klasami w holu, razem z wychowawcami.

- Dzieeeeeeń doooooooobryyyyy - przywitaliśmy go, jak zwykle znudzonymi głosami, przekonani, że zacznie nam przypominać o zasadach bezpieczeństwa podczas konkursu, zebraniach rodziców,czy czymś równie nieinteresującym i marnującym naszą cenną przerwę.

- Witam, witam. Mam dla was wspaniałą wiadomość, ale proszę nie krzyczcie - wśród zgromadzonych przeszedł zaciekawiony szmer. - Pewien niesamowity człowiek zgodził się, nie tylko odwiedzić naszą szkołę, ale też sędziować w konkursie i jako nagrodę dla zwycięscy dać jeden ze swoich wynalazków - napięcie sięgało zenitu - pan Anthony Stark! - Okrzyk radości prawie zmiótł budynek szkoły z powierzchni ziemi. Entuzjazm, jakby miliarder miał pojawić się zaraz na środku holu. Nauczyciele na próżno próbowali nas uciszyć.

- CIIIIIIISZAAAAAA - krzyknął dyrektor przez megafon, zapewne przyniesiony przez panią woźną. - UCZNIOWIE ROZEJŚĆ SIĘ DO KLAS. KONIEC PRZERWY.

Reszta lekcji ciągnęła się w nieskończoność. Nawet ja, choć rzadko mi się to zdarzało, położyłam głowę na ławce, czekając tylko na ten zbawienny, cudowny odgłos dzwonka. Po powrocie do domu jeszcze raz przetestowałam wynalazek. Wszystko musiało wyjść idealnie.

Następnego dnia, przemierzając szkolny korytarz mogłam wyczuć podniecenie i niecierpliwość uczniów oczekujących na przybycie niecodziennego gościa. Sama aż gotowałam się z narastających emocji.

Kilka zaprzyjaźnionych osób mówiło mi, że wygram. Niestety większość zawodników... A nie, przepraszam, wszyscy patrzyli na mnie z pogardą. A w szczególności....

- Co tam przytargałaś, Locker? - zaczepiła mnie na korytarzu dziewczyna z mojej klasy, Bethany, wskazując na pudełko, które niosłam przed sobą. Nie lubimy się.

- To niespodzianka. - odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając. - Ty też bierzesz udział?

- Co to za pytanie! Oczywiście! Zrobiłam wybuchający wulkan - odwróciła się na pięcie. - Życzę szczęścia, bo ci się przyda - zerknęła jeszcze na mnie przez ramię i odeszła w stronę swoich koleżanek. No ludzie! Przecież to nie przedszkole! Jeśli u wszystkich poziom jest ten sam, to wygraną mam w kieszeni.

Na auli, wszystkie krzesełka przyniesione z sal lekcyjnych były już zajęte przez uczniów i nauczycieli. Brakowało tylko głównego sędziego...

- EJ LUDZIE! ON TU JEST! - wrzasnął jakiś chłopak. Wszyscy, nawet nauczyciele zaczęli się przepychać na łeb, na szyję do okien, żeby tylko go zobaczyć. Należę do osób niskich, więc stanęłam na krześle, aby cokolwiek zobaczyć.

Iron Man wylądował efektownie na środku boiska, zdjął, czy raczej schował swoją zbroję pozostając w garniturze, i tak po prostu wszedł przez główne drzwi szkoły. Ech, cały on. Od dawna śledzę jego poczynania w telewizji. Jego i innych Avengers, oczywiście. I motyw wielkiego wejścia pojawiał się za każdym razem. Nie to, żeby mi jakoś to przeszkadzało...

Po minucie w auli nie było już nikogo. Wszyscy tłoczyli się, tworząc wianuszek dookoła mężczyzny. Całe szczęście dopchałam się do pierwszego rzędu.

- Ej, ty - spojrzał prosto na mnie. - Jak nasz na imię?

- R-Ruby.

- Więc Ruby, ty wyglądasz mi na naukowca. Masz w sobie... to coś. - Wtedy kompletnie mnie zatkało. Wydało mi się również, że mówił to w każdej szkole, którą odwiedził, żeby podgrzać atmosferę. Kiedy wracaliśmy do auli, uczniowie patrzyli na mnie z zazdrością albo nienawiścią, trudno mi było stwierdzić.

Miałam prezentować swój wynalazek jako ostatnia, choć wydaje mi się, że nauczycielka fizyki, specjalnie mieszała w kolejności, by zostawić mnie i moje dzieło na "deser". Zawodnicy po kolei prezentowali swoje lepsze lub gorsze wynalazki czy eksperymenty, a widownia głosowała. Na potrzeby tego konkursu powstała specjalna aplikacja na telefon,  w której klikało się "tak" lub "nie" w zależności czy występ się podobał. Chyba nie muszę mówić, kto ją wymyślił i stworzył, a do tego ma nazwisko na S. Oczywiście, ostateczny głos należał do sędziów. Przede mną była ta dziewczyna, która wcześniej zaczepiła mnie na korytarzu. Stark wyglądał na coraz bardziej znudzonego. Po występie koleżanki rozległy się trochę niemrawe brawa.

- A teraz czas na naszą ostatnią zawodniczkę. Zapraszamy Ruby Locker z jej... wynalazkiem - ogłosiła entuzjastycznie prowadząca całe wydarzenie, nauczycielka fizyki. Wyszłam na scenę. Tony poruszył się na swoim miejscu patrząc na mnie z zaciekawieniem. Za mną stał wielki ekran, na którym wyświetlano tła do występów. Teraz pojawiło się tam zdjęcie mojego wynalazku. Przeszłam na środek sceny.

- To jest Emergency Watch - podniosłam rękę z dużą, srebrną bransoletą. - Ma za zadanie chronić człowieka jak najdłużej, aż do przybycia pomocy. Mierzy puls, zgrany z aplikacją w telefonie, może wskazać miejsce złamania lub innego obrażenia ciała albo wstrzyknąć odpowiednią dawkę leków przeciwbólowych. Posiada jedną małą racę, którą można wystrzelić na wysokość około 10 metrów. Poza tym, może wygenerować lekkie elektrowstrząsy, mające na celu pobudzenie organizmu. - Puściłam im filmik, na którym odpalam racę w moim ogródku i symulację komputerową wszystkich funkcji wynalazku. Wśród zebranych panowała cisza, żadnych szeptów, ziewania. Wszystkie oczy zwrócone były na ekran. Zauważyłam, że Bethany siedzi blada jak ściana z otwartą buzią. Szach Mat.

Uśmiechnęłam się niepewnie, kończąc mój wywód. Zapadła grobowa cisza. Nie podobało im się? Może pomysł z wystrzeleniem konfetti jako racy nie był taki zły? Spojrzenia zszokowanych nastolatków po prostu mnie miażdżyły. Niech chociaż wybuczą... Wszyscy, jak jeden mąż zaczęli klikać coś w komórkach. Na szczęście, pewien przebywający na tej sali superbohater wstał i rozpoczął owację na stojąco. Wtedy klaskali już wszyscy.

- Sędziowie wybrali. Poproszę o wielkie brawa dla naszego zwycięscy! - Fizyczce udało się przekrzyczeć aplauz. Pan dyrektor, matematyczka i Anthony Stark po kolei wyszli na scenę i uścisnęli mi rękę. Wręczyli mi również duży, złoty puchar. A ja stałam tylko, uśmiechając się jak głupi do sera.

MAM W SERCU ŻYWIOŁ//spiderman, Iron Man, Dr Strange, LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz