Rozdział 7

579 26 7
                                    

Wyszłam ze szpitala jeszcze tego samego dnia. Na szczęście, moje ubrania nie były bardzo zniszczone. Jedynie duża, krwawa plama na dole koszulki. Dostałam jakąś szarą bluzę, żeby nie straszyć ludzi na ulicy. Podczas jazdy luksusowym autem pana Starka, w milczeniu podziwiałam uroki wielkiego miasta. Byłam na Manhattanie tylko na wycieczce szkolnej, ale poza tym tutejsze życie było mi zupełnie obce.

Już z daleka poznałam Stark Tower. Jego wielkie logo nawet za dnia, świeciło niezwykle jasno. Zaczęłam się zastanawiać czy okno, przez które wleciałam zostało już naprawione.

- Happy, każ wnieść zbroję panny Ruby na górę - milczący dotąd miliarder zwrócił się do naszego kierowcy, gdy dojechaliśmy do celu. 

- Oczywiście - ten człowiek mówił, jakby nudziło go dosłownie wszystko.

Idąc przez główny hol u boku pana Starka, z ekscytacją małego dziecka rozglądałam się po największym pomieszczeniu, jakie w życiu widziałam. Mnóstwo szyb, na środku duże biurko, przy którym siedziała drobna kobieta, o blond włosach. Rzuciła swojemu szefowi entuzjastyczne "dzień dobry", do mnie uśmiechnęła się sztucznie, po czym wróciła do rozmowy z jakimś mężczyzną w garniturze, stojącego po drugiej stronie biurka. Po obu stronach holu stały skórzane, czerwone kanapy przeznaczone dla interesantów. Po pomieszczeniu krzątało się dużo osób. Pracownicy się gdzieś spieszący, zniecierpliwieni klienci i jacyś ludzie, którym nie zdążyłam się przyjrzeć.

Minęliśmy biurko recepcjonistki i poszliśmy w kierunku (również szklanej) windy, której drzwi strzegli dwaj ochroniarze w czarnych garniturach i ciemnych okularach. Gdy wsiadaliśmy, jeden z nich spojrzał na mnie tak groźnie, że ciarki przeszły mi po plecach.

- Rogers mówił, że bez zasad nie ma zabawy. Ja osobiście się z tym nie zgadzam, ale nie ważne. Zasada numer jeden, masz osobny pokój z łazienką, kuchnia i salon jest raczej wspólna. Główne wejście, przez które zaraz wejdziemy, ma czujnik ruchu i czytnik twarzy, jeśli przejdziesz przez nie, będę o tym wiedział. Więc nie możesz opuszczać apartamentów i wieży bez mojej zgody. Zasada numer dwa, nie organizuj tu żadnych imprez i nikogo nie zapraszaj, to chyba jasne. Zasada numer trzy, chcę, żebyś pracowała ze mną w warsztacie, ale jak ci nie pozwolę, to raczej tam nie wchodź. Zrozumiano?

- Tak, proszę pana.

- Będziesz chodzić do Midtown School of Science and Technology. To dobra placówka. Szofer będzie cię codziennie zawoził i przywoził. Sama nigdzie nie chodź.

- A dlaczego akurat tam?

- Znam stamtąd takiego jednego. Myślę, że wkrótce go poznasz.

Krótki dźwięk oznajmił nasze przybycie na najwyższe piętro. Stark przyłożył dłoń do czytnika na ścianie windy, a drzwi posłusznie się otworzyły.

- Dzień dobry, proszę pana - odezwał się męski, robotyczny głos. Od razu rozpoznałam komputer domowy.

Z ulgą dostrzegłam, że zniszczenia, które spowodowałam, zostały już naprawione. Wyszłam na balkon, okalający prawie całą, najwyższą część wieży. Rozpościerał się z niego przepiękny widok na miasto, a ludzie wyglądali stąd jak mrówki.

- Ruby, zostań tutaj - mężczyzna zawołał mnie z wnętrza, wskazując na wielką, czerwoną, półokrągłą kanapę przed telewizorem, po czym wyszedł. Usiadłam na kanapie. Czułam się strasznie nieswojo wśród tych wszystkich bardzo drogich rzeczy, w apartamentach gwiazdy i jednego z najbardziej rozpoznawalnych superbohaterów na świecie. Poza tym, nadal nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. 

- Co panna chciałaby obejrzeć? - spytał ten sam głos.

- Wiadomości z mojego miasta.

(patrz: rozdział 6)

MAM W SERCU ŻYWIOŁ//spiderman, Iron Man, Dr Strange, LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz