Rozdział 23

206 13 10
                                    

~Peter~

Do wyjścia z krypty prowadziło kilka schodków wykutych w kamieniu. Tylko one dzieliły nas od nieuniknionej walki z Lokim, tą dziewczyną i nie wiadomo kim jeszcze. Mógł się z tego zrobić niezły bałagan. 

Tego samego dnia, kiedy wysłałem panu Starkowi nagranie, na którym dokładnie widać, co Ruby zrobiła z przestępcą, nie mogłem opanować ciekawości i zakradłem się na wiszący taras, aby podsłuchać ich rozmowę. Wyglądała ona mniej więcej tak:

- Ruby, to, że jesteś teraz superbohaterką i w ogóle, nie znaczy zaraz, że możesz zabijać, kogo chcesz. Twoim zadaniem jest chronić niewinnych ludzi, który sami nie potrafią się obronić.

- A co, jeżeli jedyną możliwością na ochronę jest zabijanie?

- Boże, ty mnie kiedyś wykończysz. Tak a'propos twojego zachowania. To nie może być tak, że ty robisz bajzel, a my musimy po tobie sprzątać. 

Potem F.R.I.D.A.Y. zakomunikowała mojemu mentorowi, że coś dziwnego znajduje się na balkonie. Wiałem stamtąd jak mogłem najszybciej.  

Kiedy szliśmy korytarzem, zauważyłem pewną rzecz. Locker kompletnie nie wiedziała, co robić i ten fakt ją przerażał. Zestresowana, trzymała zaciśnięte pięści w gotowości, trochę za wysoko. Pewnie starała się wykorzystać jak najlepiej wiedzę zdobytą z filmów. Gdy niedaleko nas przebiegł jakiś szczur, szybko odwróciła się w jego kierunku, a dłonie do nadgarstków, błyskawicznie pokryły się łuskami. Zacząłem wątpić w powodzenie naszej misji i nasze szanse na przeżycie. Ruby była oczywiście silną dziewczyną i posiadała potężne moce, jednak zupełnie nie znała się na walce. A sam, z Lokim na pewno nie dam sobie rady. Pomyślałem o tym, co się stanie, jak się stąd wydostaniemy. Naraz przypomniała mi się jedna z naszych rozmów.

- Co zamierzasz zrobić, jak skończysz szkołę?

- To proste, zostanę Avengerem. A potem się zobaczy. 

Zauważyłem wtedy, jak Locker zgrzyta zębami na widok jakiejś kobiety z wózkiem. A może nie na to?

- Czemu tak na nią patrzysz?

- ... Co? A, tak. Nie będę mogła mieć dzieci. Kiedyś kula rozwaliła mi tam na dole trochę za dużo.

Spojrzałem na nią ze współczuciem, ale już wtedy wydało mi się, że nie do końca o to chodzi. 


~Ruby~

Serce waliło mi jak młot, kiedy szliśmy przez ten korytarz. Miałam wrażenie, że nie ma on końca, bo już za tymi drzwiami, czeka na mnie starcie z moim byłym nauczycielem. Jak mógł być tak zuchwały czy naiwny, że uwięził mnie przy pomocy tak tandetnych łańcuchów?

Ostrożnie wyjrzałam przez otwarte drzwi. Prowadziły one do tej sali, gdzie nas pozbawiono przytomności. Tym razem jednak, światło padało na miejsce, gdzie powinien stać ołtarz. Znajdował się tam teraz pozłacany fotel, chyba imitujący tron. Siedział tam nie kto inny niż Loki, w dziwnie kobiecej pozie. Założył nogę na nogę i delikatnie podpierał się na łokciu. Nigdzie nie było widać strażników. Odwróciłam się do niewidzialnego Spider-mana, czekając aż położy mi rękę na ramieniu, na znak, że stoi obok. 

Wyszliśmy oboje z kryjówki dość blisko wyjścia. Laufeyson uśmiechnął się, widząc mnie samą. Na skinienie jego dłoni, spod nieoświetlonych ścian podeszli do mnie Avengers, otaczając mnie i blokując wszelkie możliwe drogi ucieczki. Brakowało wśród nich Hulka i Thora. Patrzyłam prosto na Lokiego, mrużąc oczy, żeby wyglądać groźniej. 

- Skoro jesteś sama, to możemy od razu przejść do planu B - stwierdził bożek.

Mściciele zostawili mnie w spokoju i ustawili się w kółku, grożąc sobie nawzajem bronią. Stark celował w Kapitana, Kapitan w Czarną Wdowę, Czarna Wdowa w Hawkeye'a, Hawkeye w Zimowego Żołnierza, a on w Starka. Mimo braku sensu takiego zachowania pozostali niewzruszeni. 

- Są pod moją kontrolą. Jeden twój ruch, a rozkażę im zabić. Nie zawahają się. Nikomu nawet nie drgnie ręka. W końcu to profesjonaliści, prawda? - Spokojny i drwiący głos Lokiego doprowadzał mnie do szału.

- Czego chcesz? - warknęłam. Bożek przez dłuższą chwilę po prostu na mnie patrzył.

- Jak może wiesz, jestem prawowitym królem Jotunheimu. Jeżeli zostaniesz moją żoną, przyozdobię twoje skronie koroną Mroźnego Królestwa. A oni przeżyją.  

Totalnie mnie zatkało. Nie wiedziałam, jak zareagować. Loki był oczywiście nieludzko przystojny, jak na boga i księcia przystało. Chyba każda dziewczyna bez chwili zastanowienia przystałaby na to. Ale coś mi tu nie pasowało. Poza tym, czułam na plecach wzrok Petera.

- Że co? - zdołałam tylko wykrztusić. W tym momencie Lokiego otoczyła jakby zielona mgiełka, która szybko rozmyła się, odsłaniając prawdziwą postać. Moim oczom ukazała się kobieta koło czterdziestki, bardzo podobna do upiornej siostry. Dosyć długie, całkowicie czarne włosy, trupio blada cera i jadowicie zielone oczy przewiercające mnie na wylot. To  jej odbicie widziałam w kielichu, nie boga kłamstw! Czyli to nie on za tym wszystkim stoi!

- Miłość, jakie to obrzydliwe uczucie - powiedziała z niesmakiem.

- Kim jesteś?!

- O Odynie, kolejna... - westchnęła kobieta - Jestem Hela, pierworodna Odyna, przywódca armii Asgardu i bogini śmierci. 

- A co z Lokim? - zaniepokoiłam się. Kobieta machnęła ręką i tuż obok niej, wśród zielonej mgiełki pojawił się Laufeyson. Miał podkrążone oczy i widać było, że ledwo utrzymuje się na nogach. Mimo skrajnego wyczerpania, jednak nadal stał i próbował wyglądać majestatycznie. 

- Smoczyco, poznajesz to? - spytała Hela z paskudnym uśmieszkiem, materializując w ręce mój sztylet. 

- Moja pani - przyklękłam na jedno kolano, chyląc głowę, by oddać jej cześć - nareszcie cię znalazłam. 

Bogini spojrzała na mnie nieco zdziwiona.

- No cóż, spodziewałam się czegoś innego, ale może być. 

Mniej więcej w tym momencie smocza ślina pokrywająca Petera straciła swoje właściwości, więc mogłam zobaczyć, jak chłopak w kompletnym szoku wytrzeszcza na mnie oczy. 

Jednocześnie usłyszałam głos Płomiennej w swojej głowie:

Dobra robota.

- Ej, wy tam! - Hela zawołała na halabardników stojących przy drzwiach, których wcześniej nie zauważyłam. - Zaprowadzić Smoczycę i tego tam do cel.

Stałam z rękoma splecionymi na piersi, przy kratach mojej celi, znajdującej się naprzeciwko celi Parkera. 

- Co to do cholery miało być?! - zdołał się odezwać dopiero, gdy strażnicy sobie poszli.

- Każdy smok potrzebuje swojego pana, człowieka, który będzie nim rządził. Inaczej zacznie zabijać, dopóki nie znajdzie równego sobie i nie odda się w jego ręce - wytłumaczyłam mu ze spokojem.

- A Hela nie jest przypadkiem boginią?

- Nie istotne - wycedziłam przez zęby, czując pierwszą od dawna falę czystej nienawiści.

MAM W SERCU ŻYWIOŁ//spiderman, Iron Man, Dr Strange, LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz