Rozdział 11

425 19 4
                                    

Posiadasz moce czterech żywiołów.

Smok o takiej potędze pojawił się ostatnio w średniowieczu.

Musisz szybko opanować zdolności.

Nie daj swoim mocom zniszczyć ci kontaktów z innymi ludźmi.

Przed tobą wiele pracy.

Mistrzowie stali nade mną w kółko powtarzając te zdania, jakby bali się, że nie usłyszę. Mieli smutne i zatroskane miny. To było upiorne. Miałam wrażenie, że świątynia się na mnie wali, a ja nie miałam dokąd uciec. A Mistrzowie byli ze mną, niestrudzenie powtarzając to jak mantrę.

Obudziłam się zlana potem. Co oni mieli na myśli? Poprzedni sen był wyraźny, a ten zupełnie go nie przypominał. Smok na moim nadgarstku wiercił się niespokojnie, o ile można to tak nazwać. Co najdziwniejsze, co chwilę zmieniał kolor. Niebieski, srebrny, czerwony, zielony. Niebieski, srebrny, czerwony, zielony. I tak bez przerwy. M.O.U.N.T.Y. przypomniała mi, że dzisiaj jest wtorek i mam jeszcze pół godziny do rozpoczęcia lekcji. Niechętnie się przygotowałam i wywalając się w salonie (nie na schodach?) opuściłam apartamenty. Szofer Bill, jak zwykle zapytał, czy ma wziąć mój plecak, a ja jak zwykle zaprzeczyłam. Gdyby nie ten sen, to myślałabym, że dzień będzie zwyczajny. Jednak w słowach Mistrzów było ostrzeżenie, które nie dawało mi spokoju. O co chodziło z tymi kontaktami? 

Parker spóźnił się na lekcje. To raczej nie w jego stylu, ale każdemu się może zdarzyć. Na drugiej lekcji mieliśmy matematykę. Na niej siedzę w przed ostatniej ławce pod oknem. Oczywiście sama, ale sąsiad i tak by mi tylko przeszkadzał. Poczułam w gardle dziwne gorąco, przez co zaczęłam kaszleć. Kaszlałam i kaszlałam. Zerknęłam na smoka. Był czerwony, dłużej niż rano. To jakiś znak? 

- Ruby, dobrze się czujesz? - spytała nauczycielka podejrzliwie.

- Tak...Tak - zapewniłam w przerwie na oddech.

- No, niech ci będzie. Wróćmy do zadania. - Chwilowo przestałam kaszleć, jednak gardło paliło mnie coraz większym ogniem. Właśnie, ogniem! Odruchowo wzięłam głęboki wdech i.. Z moich ust wydobył się płomień podpalając mi piórnik. No tego, to za Chiny się nie spodziewałam. Jednak poczułam ulgę. Nie mogłam się nią długo rozkoszować, bo jeszcze ktoś zobaczy, że ołówki mi się hajcują. Wyjęłam z plecaka butelkę z wodą i wylałam całą jej zawartość na moje małe ognisko. Rozległ się cichy syk. Ukradkiem rozejrzałam się po klasie, czy nikt nie widział tego paranormalne zjawiska. Z ulgą stwierdziłam, że n...

- Psst, Ruby. Co ty robisz? - szepnął z niedowierzaniem Parker, ale na moje nieszczęście, trochę za głośno. Matematyczka odwróciła się.

- Ja też się chętnie dowiem. - Nagle poczułam przypływ nienawiści. Prawie czułam jak Pani Zniszczenia i Przemocy - Nienawiść we własnej osobie, barwi mi krew na czarny kolor. Jak zatruwa każdy obszar mojego mózgu i całkowicie mnie zaślepia. Parker, zniszczę cię. Zabiję i rozgniotę jak robala. Smoczycy podskoczyć, to se możesz.

- Nic - wycedziłam przez zęby. 

- Polewałaś ławkę wodą. No przecież wiem, co widziałem - odparł spokojnie.

-NIE, NIE WIESZ! - wstałam gwałtownie, przewracając krzesło.

- Ruby! Dość tego. Zostajesz po lekcjach pół godziny w kozie.


~Peter~

Była wściekła. To było widać od razu. Ale co ja niby zrobiłem? Przecież tylko nieco zbyt głośno zapytałem, co właściwie robi, a potem przedstawiłem swoją wersję. A Locker wstała, przewracając z hukiem krzesło i zabijała mnie spojrzeniem. Gdy tak na nią patrzyłem, w pewnym momencie dostrzegłem coś przerażającego. W jej oczach był ogień. Dosłownie, jej gałki oczne się paliły! Z jej nozdrzy wydobywały się małe chmurki szarego dymu. Czy nikt inny tego nie zauważył? Zamrugałem kilka razy, by mieć pewność, że mi się nie przewidziało. Jednak w tym czasie ona zdążyła podnieść  krzesło i wrócić do normalnej, uczniowskiej pozycji. Co tu się właśnie wydarzyło? Wróciłem do rozwiązywania zadania, ale zupełnie nie mogłem się skupić.

MAM W SERCU ŻYWIOŁ//spiderman, Iron Man, Dr Strange, LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz