2

1.7K 102 88
                                    

  Marinette obudziła się o siódmej rano. Tikki jeszcze smacznie spała na poduszce obok. Dziś miała do szkoły na dziewiątą. Śmiało mogła jeszcze pospać tą godzinę. Wzięła głębszy wdech i usiadła na łóżku. A raczej ogromnym łożu. Takiej modelce jak ona należą się najwyższe standardy i wygody. Oprócz łoża, w pokoju znajdowały się piłkarzyki, sofa, ogromny telewizor, ścianka wspinaczkowa, biblioteczka, biały fortepian i wiele wiele innych pierdół, które tylko zapełniały wszechogarniającą pustą przestrzeń.

  Wstała z łóżka i podeszła do ogromnego okna. Słońce wchodziło nad Paryżem.

  Widzisz kochanie? Słoneczko wzeszło. Zaczął się nowy dzień! Wstawaj, mamy tak dużo do zrobienia! Marinette, nie zmuszaj mnie, żebym wyciągała ciebie z łóżka.

  Po policzku Marinette spłynęła samotna łza. Tęskniła za matką. Minęło kilka lat od tego jej tajemniczego zniknięcia. Jej ojciec zmienił się od tamtego czasu. Nie widywał się z nią, rzucił się w wir pracy, a jej wymyślał kolejne obowiązki. Życie modelki, sesje zdjęciowe, pokazy, nauka chińskiego, nauka gry na fortepianie, szermierka. Miała już tego serdecznie dość. Ale nie mogła się sprzeciwić ojcu. Po zniknięciu jej mamy Sabine, opiekowała się nią Nathalie, asystentka jej ojca i Goryl. Dziewczyna straciła całą radość z życia. Przywdziewała tylko na swoją twarz ten sztuczny uśmiech. Żeby nikt nie zauważył, że cierpi.

  Najlepszy jej moment? Ojciec zgodził się, żeby poszła do normalnej szkoły. Zaprzyjaźniła się z Alyą, Nino i Adrienem. I oczywiście dostanie Tikki. Na początku myślała, że jest jakimś robakiem. Po pierwszym szoku dowiedziała się, że została wybrana. Że ma być bohaterką Paryża i ma walczyć z Władcą Ciem.

  Pierwszy raz mogła być sobą, zdjąć z siebie maskę modelki i nikogo nie udawać. I wtedy wpadła na niego. Na Czarnego Kota. Przepięknego chłopaka w czarnym lateksowym stroju kota z magnetyzującym spojrzeniem zielonych kocich tęczówek i zniewalającym uśmiechu. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia.

  - Marinette, co się stało?

  - Cześć Tikki. A co się miało stać?

  - Płakałaś - kwami wytarło łapką ślad po łzie.

  - Wydaje ci się Tikki. Wszystko jest okej.

  - Mari...

  Ktoś zapukał trzykrotnie do drzwi.

  - Marinette.

  - Możesz wejść Nathalie.

  Drzwi uchyliły się. Kobieta spojrzała na dziewczynę. Żal było jej patrzeć na to biedactwo. Ojciec miał ją gdzieś, interesował się nią tylko wtedy, gdy zrobiła coś źle. Poprawiła swoje okulary.

  - Ma panienka dziś szkołę na dziewiątą, po lekcjach są zajęcia z szermierki, musi jeszcze panienka poćwiczyć przez dwie godziny grę na fortepianie.

  - Dziękuję Nathalie. Nie będzie problemu jak podejdę do piekarni Agrestów po trochę ciastek?

  - Goryl ciebie podwiezie. Przyszykuj się do szkoły Marinette.

  Kobieta wyszła z pokoju. Mari założyła torebkę na ramię, do której schowało się jej kwami, chwyciła plecak i zeszła na dół do jadalni. Wszechogarniająca biel raziła jej oczy. Ogromna willa była dla niej rodzajem więzienia, w którym czuła się bardzo samotna. Usiadła przy długim pustym stole, zjadła w milczeniu posiłek. Wychodząc z domu zerknęła jeszcze na rodzinny portret wiszący nad schodami. Czemu nie ma tu ciebie mamo. Opuściła głowę i wyszła z domu. Wsiadła do białej limuzyny. Goryl spojrzał na dziewczynę smutno, po czym ruszył.

~~~~~

  - Adrien.

  - Ja śpię.

  - Adrien.

  - Jeszcze pięć minut... - chłopak wtulił głowę w poduszkę.

  - Za pięć minut pani Bustier będzie sprawdzać obecność.

  - Mhmm...

  - Na mój camembert, dlaczego ja to robię... - szepnęło pod nosem kwami.

  - Adrien! Marinette tu jest!

  - Co? Gdzie? - krzyknął i spadł z łóżka. - Plagg, żartowałeś prawda?

  - Synu, nic ci nie jest? Usłyszeliśmy z mamą huk.

  - Wszystko w porządku tato, tylko spadłem z łóżka.

  - Pospiesz się do szkoły, zostało ci pięć minut!

  - Plagg! Czemu szybciej mnie nie obudziłeś?

  - Po pierwsze, nie miej do mnie o to pretensji, budziłem ciebie, dopiero zareagowałeś, gdy wypowiedziałem imię twojej dziewczyny.

  - Plagg, do kieszeni, bo serio nie zdążę.

  Kwami wleciał do środka, a Adrien w biegu zabrał jeszcze jednego croissanta w buzię i pobiegł do szkoły.

  Przed budynkiem zauważył stojącego swojego przyjaciela Nino, który rozmawiał z Alyą i Marinette. Będąc prawie przed nimi potknął się. Myślał, że zaraz uderzy o posadzkę, ale ktoś go złapał. Spojrzał do góry. Fiołkowe tęczówki patrzyły się na niego, a na jej twarzy widniał słodki uśmiech.

  - Dz-dzi-dziękuję - chłopak zarumienił się. - Masz piękne oczy... Znaczy się jesteś urocza... Znaczy nie! Nie to miałem na myśli! Nie to, że nie jesteś urocza i piękna, bo jesteś. Uhmm... Miłego dnia!

  Blondyn szybko złapał swojego przyjaciela za rękaw bluzy i oddalił się stamtąd jak najszybciej. Nino przez cały czas się śmiał.

~~~~~~

Witajcie,

Dajcie znać, czy wam się podoba.

Do następnego! :)

Tylko „ przyjaciele "?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz